Ukraina - NATO: konsekwencje zamknięcia drzwi [OPINIA]
Jeśli Moskwa zyskałaby prawo weta w kwestii rozszerzenia NATO, to czy Stany Zjednoczone oraz cały Zachód nie powinny mieć prawa do decydowania o tym, kto może, a kto nie, przystąpić do BRICS lub do Szanghajskiej Organizacji Współpracy? - pyta w felietonie dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Przedstawiony przez Amerykanów, choć zapewne nie w pełni przez nich zredagowany, 28-punktowy "plan pokojowy" dla Ukrainy i Rosji zapewne nie ostanie się w pierwotnej wersji. Europejscy przywódcy przygotowali swoją kontrpropozycję, Ukraińcy - jak wynika z najnowszych informacji, "osiągnęli zrozumienie w sprawie kluczowych warunków porozumienia omówionych w Genewie". Wciąż nie znamy jednak żadnych szczegółów. Końcowa wersja porozumienia prawdopodobnie może znacząco różnić się od początkowej.
Co z suwerennością Ukrainy?
Niemniej możemy się pokusić o ostrożną prognozę: w tekście najpewniej pozostanie sformułowanie o "potwierdzeniu suwerenności Ukrainy", a także kilka zapisów, które ową suwerenność… będą ograniczać.
"USA mogą zniszczyć Rosję siłami lotniczymi". Ekspert o odstraszeniu Putina
Suwerenność oznacza m.in., iż władze każdego państwa mogą decydować o tym, w jakie wchodzą sojusze polityczne i militarne, do jakich organizacji międzynarodowych aspirują, z kim chcą handlować, a z kim nie, jak zamierzają wykorzystywać własne bogactwa naturalne, jak liczne mają być ich siły zbrojne. Suwerenny kraj prowadzi samodzielną politykę zagraniczną i samodzielnie definiuje swoje bezpieczeństwo energetyczne.
Suwerenność to także, paradoksalnie, prawo do jej samoograniczenia - gdy dane państwo decyduje się, właśnie, na członkostwo w organizacji międzynarodowej, narzucającej szczególne rygory i wymuszającej rezygnację z pewnych prerogatyw. Jak, daleko nie szukając, Unia Europejska. W takim jednak przypadku jest to zazwyczaj rezultat kalkulacji politycznej, woli społeczeństwa oraz przychylności dotychczasowych członków tego czy innego ciała.
Tymczasem jeden ze wspomnianych 28 punktów "planu pokojowego" mówi o zamknięciu dla Ukrainy drzwi do NATO. Taki zapis miałby nawet zostać umocowany konstytucyjnie. Z drugiej strony sam Sojusz Północnoatlantycki miałby zadeklarować, iż nigdy Ukrainy do swojego grona nie dopuści.
Gdyby podobny warunek pojawił się w ostatecznej wersji dokumentu, długofalowe konsekwencje nie dotknęłyby jedynie Ukraińców, lecz uruchomiłyby erozję całego, globalnego systemu sojuszy.
Oraz, rzecz jasna, stanowiłyby wypełnienie jednego z głównych priorytetów Kremla: zatrzymanie "ekspansji" NATO u granic Rosji, poważne osłabienie wiarygodności tej organizacji, jak również pozbawienie jej aury prestiżowej instytucji, przyciągającej kraje chcące porzucić raz na zawsze spuściznę "postsowieckości", lub wręcz wyrwać się z obecnej politycznej i ekonomicznej orbity Moskwy. Każde zawołanie: "Chcemy do NATO!" spotka się od jutra z odpowiedzią: "Przykro nam, ale my już nikogo więcej nie przyjmujemy".
Rosja jako początek domina?
Rosja jest zbyt doświadczonym i przebiegłym graczem, by nie wykorzystać podobnego zapisu jako precedensu w prawie międzynarodowym, który pozwoli na ingerencje także w inne organizacje i alianse, w których Rosjanie nie uczestniczą. Nie łudźmy się: może to być również narzędzie ochoczo stosowane przez Chiny.
Gdyby np. w przyszłości format QUAD (USA, Australia, Indie, Japonia) przybrał bardziej formalny kształt, a państwa członkowskie wyraziłyby chęć przyjęcia, dajmy na to, Korei Południowej i Filipin, to chińscy komuniści mogliby nie tylko oburzać się i ostentacyjnie sapać ze złości, ale też powoływać się na… ukraiński precedens.
Co ciekawe, nikt nie wpadł na pomysł, aby zastosować podobne restrykcje wobec tych organizacji, w których aktywne są Rosja i Chiny. W ramach dyplomatycznej wzajemności. Jeśli Moskwa zyskałaby prawo weta w kwestii rozszerzania NATO, to czy Stany Zjednoczone oraz cały Zachód nie powinny mieć prawa do decydowania o tym, kto może, a kto nie, przystąpić do BRICS lub do Szanghajskiej Organizacji Współpracy?
Niewykluczone, że kontrowersyjny punkt dotyczący hipotetycznego członkostwa Ukrainy w NATO w ogóle zniknie ze szkicu porozumienia. Ewentualnie zostanie mocno rozwodniony. W przeciwnym przypadku wejdziemy na bardzo niebezpieczną ścieżkę.
Dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski
Marek Magierowski - dyrektor programu "Strategia dla Polski" w Instytucie Wolności, ambasador RP w Izraelu (2018-21) i Stanach Zjednoczonych (2021-24), były wiceminister spraw zagranicznych. Autor książki "Zmęczona. Rzecz o kryzysie Europy Zachodniej" oraz powieści "Dwanaście zdjęć prezydenta".