Ukraina: nacjonaliści przeciwko wizycie prezydenta Komorowskiego w Łucku
Ukraińscy nacjonaliści nie życzą sobie obecności Bronisława Komorowskiego na Wołyniu. Oświadczenie w tej sprawie wydała partia Swoboda, która grozi organizacją manifestacji w czasie wizyty polskiego prezydenta. Tymczasem Tomasz Nałęcz powiedział, że prezydent chce kontynuować dzieło pojednania.
02.07.2013 | aktual.: 11.07.2013 09:01
W poniedziałek PAP poinformowała ze źródeł zbliżonych do Pałacu Prezydenckiego, że 14 lipca Komorowski uczci ofiary zbrodni wołyńskiej z lat 1943-44 w Łucku. Strona polska liczy, że w uroczystościach tych weźmie także udział prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz.
Na stronie internetowej partii Swoboda opublikowano jednak oświadczenie szefa jej wołyńskiego oddziału Anatolija Witiwa. Jego zdaniem, w Polsce mamy do czynienia z "antyukraińską histerią", czego przejawem ma być uchwała Senatu w sprawie Wołynia. Członek Swobody określił ją mianem "pseudohistorycznej i szowinistycznej". "Ukraińskie społeczeństwo może odebrać tę inicjatywę polskiego prezydenta jako prowokację" - oświadczył
W senackiej uchwale zbrodnia wołyńska została określona jako "czystka etniczna nosząca znamiona ludobójstwa". W ocenie senatorów, o takiej kwalifikacji historyczno-prawnej świadczy zorganizowany i masowy charakter zbrodni Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na wołyńskich Polakach, oraz towarzyszące im okrucieństwo.
Wizyta "niepożądana i niestosowna"
Anatolij Witiw twierdzi, że wizyta prezydenta jest "niepożądana i niestosowna" oraz może doprowadzić do zaostrzenia ukraińsko-polskich stosunków.
Szef wołyńskich nacjonalistów przekonuje, że Bronisław Komorowski ma zamiar "symbolicznie poniżyć Ukraińców", którzy "walczyli o niepodległość na swojej ziemi" i przedstawić ich jako morderców. "Wołynianie mogą odebrać ten gest (wizytę prezydenta RP w Łucku) jako dążenie strony polskiej do narzucenia nam własnej, neoimperialistycznej wersji wydarzeń 1943 roku na zachodniej Ukrainie, która opiera się na sfabrykowanych i niewiarygodnych faktach historycznych" - czytamy w oświadczeniu ukraińskiego posła.
Według Anatolija Witiwa, miałaby ona sens tylko w tym przypadku, gdyby polski prezydent odwiedził także ukraińskie wsie, których mieszkańcy byli ofiarami "polskich okupacyjnych oddziałów". Powinien on także przeprosić za działania w okolicach Chełma w 1944 roku i za akcję Wisła.
Jednocześnie prezes wołyńskiej Swobody zapewnia, że jego ugrupowanie jest zwolennikiem dobrosąsiedzkich stosunków z Polską.
Nałęcz: to kontynuowanie dzieła pojednania
O wypowiedź przedstawicieli nacjonalistycznej partii Swoboda PAP zapytała doradcę prezydenta RP prof. Tomasza Nałęcza. Jak powiedział, prezydent jedzie na uroczystości do Wołynia, by "kontynuować dzieło pojednania, w którym ważny krok zrobili już polscy i ukraińscy duchowni".
- Prezydent będzie w Łucku modlił się za ofiary - zarówno po polskiej, jak i ukraińskiej stronie. Nie zasługuje na tak zajadły komentarz - podkreślił Nałęcz.
Według szacunków historyków w czasie rzezi wołyńskiej zamordowanych zostało około 100 tysięcy Polaków. Strona ukraińska mówi też o 15 tysiącach Ukraińców, którzy zginęli w wyniku akcji odwetowych polskiego podziemia.
Upamiętnienie ofiar
14 lipca w Łucku na Ukrainie odbędą się uroczystości upamiętniające ofiary w związku z przypadającą w tym roku jej 70. rocznicą. Mszy św. ma przewodniczyć arcybiskup lwowski obrządku łacińskiego Mieczysław Mokrzycki.
Ceremonia upamiętni śmierć Polaków, zamordowanych przez Ukraińską Armię Powstańczą i miejscową ludność ukraińską. Podczas uroczystości mają być upamiętnieni także ci Ukraińcy, którzy podczas rzezi wołyńskiej z narażeniem życia ratowali Polaków.
Inicjatywa jest zgodna z podpisaną w piątek w Warszawie deklaracją zwierzchników Kościołów z Polski i Ukrainy. Deklarację podpisali m.in. abp Światosław Szewczuk w imieniu ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego oraz abp Józef Michalik w imieniu Kościoła katolickiego w Polsce. Zaapelowali w niej o wzajemne przebaczenie win i pojednanie narodów.