Ujazdowski: musimy być w UE na warunkach ustalonych w czerwcu
Polska musi zrobić wszystko, by być w Unii Europejskiej na warunkach dobrych, to zn. na takich, na jakie zgodziliśmy się w referendum w czerwcu – powiedział Kazimierz Michał Ujazdowski poseł Prawa i Sprawiedliwości, gość audycji radiowej „Sygnały Dnia”.
18.09.2003 09:47
Sygnały Dnia: Dzisiaj w Sejmie debata na temat zapisów przyszłej Konstytucji Europejskiej. Czy to jest w ogóle możliwe, że polska strona zablokuje przyjęcie Konstytucji?
Kazimierz Ujazdowski: Polska strona musi zrobić wszystko, aby być w Unii Europejskiej na warunkach dobrych, na takich warunkach, na jakich zgodziliśmy się w referendum w czerwcu. Nowy Traktat konstytucyjny wejdzie w życie i o tym, niestety, przedstawiciele rządu nie mówią, jeśli wszystkie państwa na to się zgodzą. Mało — nie wszyscy politycy się zgodzą, tylko w większości państw odbędą się referenda, bo takie są tradycje demokratyczne w Europie, i to narody muszą zgodzić się na nową Konstytucję wszystkich państw. Ta Konstytucja nie jest przyjmowana większością głosów, lecz za zgodą wszystkich. I mamy tutaj możliwość zablokowania wszystkich niekorzystnych dla nas rozwiązań.
Sygnały Dnia: Czyli jeśli jedno z państw powie „nie”, to wtedy… co?
Kazimierz Ujazdowski: To obowiązuje prawo w Unii Europejskiej, które mamy w chwili obecnej, prawo uchwalone w Nicei, korzystne dla Polski.
Sygnały Dnia: Warunki polskiego rządu, przypomnijmy, na zbliżającą się międzyrządową konferencję w Rzymie — to będzie 4 października — a więc: liczba głosów w Radzie Unii taka, jak ustalono w Nicei, odwołanie do korzeni chrześcijańskich w preambule Konstytucji, „nie” dla powołania w łonie Unii sojuszy wojskowych konkurencyjnych wobec NATO i punkt czwarty w największym skrócie — jeden kraj, jeden komisarz. Czy Prawo i Sprawiedliwość popiera to stanowisko rządu?
Kazimierz Ujazdowski: Domagamy się znacznie większej ilości zmian w tym projekcie. W projekcie Konstytucji Europejskiej mamy do czynienia z przesunięciem bardzo wielu kompetencji państw suwerennych do Brukseli, np. mamy do czynienia z sytuacją, w której otwiera się drogę decydowania o polityce zagranicznej przy pomocy większości głosów, powołuje się ministra spraw zagranicznych. Mamy też do czynienia z przepisami jawnie sprzecznymi z zasadą solidarności, np. projekt Konstytucji — o czym minister Cimoszewicz nie powiedział ani razu — zakłada preferencyjne traktowanie byłych ziem NRD, tak jakby to były jedyne obszary w Unii Europejskiej, które wymagają poparcia. To są rzeczy absolutnie sprzeczne z polskim interesem, dlatego że Polska jako cały kraj bez własnej winy znalazła się w strefie komunistycznej i obowiązki solidarności na pewno wobec Polski są silniejsze, jak wobec byłych ziem NRD. Krótko mówiąc, błąd rządu polega na tym, iż w czasie prac Konwentu przedstawiciele rządu milczeli, a po zakończeniu
prac Konwentu uznali, że to jest dobry punkt wyjścia do dalszej dyskusji. Wtedy trzeba było być bardziej stanowczym. I teraz trzeba być jeszcze bardziej stanowczym. Co więcej, trzeba powiedzieć naszym partnerom europejskim, że tak ważna sprawa będzie zależała od całego polskiego społeczeństwa, a nie od jednego podpisu ministra spraw zagranicznych.
Sygnały Dnia: Ma pan na myśli referendum?
Kazimierz Ujazdowski: Mam zdecydowanie na myśli referendum, dlatego że Traktat Konstytucyjny wywraca do góry nogami warunki polskiego członkostwa przyjęte w referendum. I nawet gdyby zmieniał te warunki w stopniu niewielkim, to w tak ważnej kwestii, która określi pozycję Polski na 20 lat, powinien to powiedzieć naród. I ta polityka strachu, ta polityka obawy przed werdyktem obywateli jest naprawdę bardzo poruszająca.
Sygnały Dnia: Ale ma pan świadomość, że raczej będzie problem z referendum, bo i Sojusz Lewicy Demokratycznej, i Platforma Obywatelska są przeciwne temu.
Kazimierz Ujazdowski: Dziwię się tej jedności Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Platformy Obywatelskiej w sprawie… no, w jakiej sprawie? W sprawie przyjęcia tak ważnej decyzji z wykluczeniem wyborców, z pominięciem głosu opinii publicznej. Temu się bardzo dziwię, bo jednocześnie słyszymy bardzo wiele opinii, jak należy przybliżyć demokrację, instytucje państwowe do obywateli, jak poszerzyć wpływ obywateli na sprawy państwa, a w tak ważnej kwestii, która zadecyduje o interesach ekonomicznych Polski i o naszej pozycji politycznej, obywatele mają się nie wypowiadać? Bo Józef Oleksy powiada, że to jest zbyt skomplikowana materia, żeby wyborcy się rozeznali? Notabene Traktat konstytucyjny jest aktem o wiele prostszym do poznania niż Traktat akcesyjny, który przyjęliśmy w referendum.