Ujawniono dokumenty pokazujące brutalną prawdę o wojnie w Afganistanie. "Wszyscy o tym wiedzieli"
Przez kilkanaście lat publicznie wojskowi i dyplomaci mówili o postępach w Afganistanie. Prywatnie przyznawali, że sytuacja jest beznadziejna. Tak wynika z dokumentów opublikowanych przez "Washington Post". Jak mówi WP były ambasador RP w Afganistanie, o pesymistycznych ocenach rzeczywistości wiedzieli wszyscy - łącznie z polskimi sojusznikami.
Wojna w Afganistanie trwa już 18 lat i jest najdłuższą wojną Stanów Zjednoczonych w historii. Jednak dopiero teraz na jaw wychodzi prawdziwy obraz tej wojny w całej jej beznadziei. Wszystko dzięki dziennikarzom "Washington Post", którzy po 3 latach walki w sądach uzyskali dostęp do zapisów wypowiedzi decydentów zaangażowanych dla urzędu Specjalnego Inspektora Generalnego ds. Odbudowy Afganistanu (SIGAR).
W trakcie śledztwa mającego na celu wyciągnięcie wniosków, urzędnicy SIGAR przepytali ponad 400 osób bezpośrednio zaangażowanych w wojnę. Obraz wyłaniający się z ich wypowiedzi jest skrajnie pesymistyczny: Stany Zjednoczone przez lata nie miały strategii, działania mające na celu stworzenie silnych struktur państwa były marnotrawstwem setek miliardów dolarów, pomoc dla Afganistanu tylko napędzała korupcję, próby zbudowania sił bezpieczeństwa zakończyły się klapą.
"Nie wiemy, co robimy"
W jednym z ciekawszych i symbolicznych fragmentów, były szef Pentagonu Donald Rumsfeld opowiedział inspektorom o swojej rozmowie z prezydentem Bushem. Rumsfeld zapytał prezydenta, czy chce spotkać się z gen. Danem McNeillem, dowódcą sił koalicyjnych w Afganistanie w początkowym okresie.
- Kim jest generał McNeill? - miał odpowiedzieć Bush. Po czym stwierdził, że nie potrzebuje z nim rozmawiać.
Z kolei gen. Douglas Lute, który odpowiadał za wojnę w administracji Obamy, stwierdził, że USA "były pozbawione fundamentalnego zrozumienia Afganistanu - nie wiedzieliśmy co robimy".
Zobacz też: Burza wokół wyjazdów do USA byłego asystenta Macierewicza. Jest reakcja rzecznika PiS
Mimo to, z dokumentów jasno wynika, że amerykańscy oficjele i wojskowi mieli świadomość beznadziei sytuacji - a mimo to celowo przedstawiali opinii publicznej znacznie bardziej optymistyczny obraz.
"Każda informacja była zmieniana tak, by zaprezentować możliwie jak najlepszy obraz" - stwierdził płk Bob Crowley, jeden z wojskowych doradców w administracji Obamy.
Publikacja dokumentów - nazwana przez gazetę "Afghanistan Papers" - porównywana jest do innego słynnego wycieku - "Pentagon Papers". Chodzi o ujawniony przez analityka Daniela Ellsberga i "New York Times" tajny raport Pentagonu na temat wojny w Wietnamie. Dokument dowiódł, że przez lata amerykańscy decydenci wprowadzali opinię publiczną w błąd.
Przeczytaj również: List Talibów do Kongresu. Apelują o rozmowy pokojowe
Polacy o wszystkim wiedzieli
Według płk. Piotra Łukaszewicza, byłego ambasadora Polski w Kabulu, dokumenty nie zawierają jednak nic przełomowego.
- Byłem w Afganistanie 9 lat i tak naprawdę nie musiałem tych dokumentów czytać. Tego rodzaju raporty dyplomaci z Polski i innych krajów NATO uzupełniali swoimi ocenami, równie wstrzemięźliwymi i pesymistycznymi. Co z pewnością jest dość szokujące, to fakt, że wypowiedzi tych samych osób, które prywatnie chłodno patrzyły na sytuację, publicznie opisywały postęp, sukcesy - mówi WP były dyplomata. - Ciągle słyszeliśmy, że sukces jest za rogiem, w zasięgu ręki, że jest postęp w walce z korupcją czy z narkotykami. Wszyscy generałowie, ambasadorowie mówili to samo - dodaje.
Jak zaznacza Łukaszewicz, w tych działaniach była jednak logika, bo wojna w Afganistanie była "wojną na percepcje".
- Ten, kto sprzedawał pewną opowieść, ten zarządzał tym kryzysem. Robili to Amerykanie, robiliśmy to my i inni sojusznicy - przyznaje.
Zdaniem eksperta, dokumenty SIGAR nie prezentują jednak pełnego obrazu sytuacji w Afganistanie. Choćby dlatego, że w niewielkim stopniu wskazują na rolę afgańskich elit, które przez 18 lat poniosły klęskę w zreformowaniu własnego kraju.
- To nie było tak, że wojnę zawalili dwulicowi dyplomaci, że o wszystkim decydowali Amerykanie, a biedni Afgańczycy nie mieli wyjścia i musieli kraść. Wiele z osób, które działały w Afganistanie, poświęciło naprawdę wiele wysiłku - mówi Łukaszewicz.
Inny brakujący element to kontekst. Choć dyplomaci i wojskowi mówili o wojnie nie do wygrania, wycofanie się z kraju mogłoby mieć potencjalnie jeszcze gorsze skutki. W ocenie Łukaszewicza, takim skutkiem byłaby zapaść struktur państwowych i przejęcie większości kraju przez Talibów.
- To nie było tak, że liderzy w USA, prezydent Kaczyński czy Komorowski, czy Angela Merkel zwodzili się, nie wiedzieli, jakie są realia. To jest po prostu kwestia decyzji politycznej i jej konsekwencji. Każdego roku ta decyzja jest odkładana na później, w nadziei, że będzie jakiś przełom. Bo jak na razie tej wojny nie wygraliśmy, ale też nie wygrali jej Talibowie - podsumowuje dyplomata.
Przeczytaj również: USA wycofają połowę swoich sił z Afganistanu. "To początek zakończenia wojny"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl