Ugodą zakończył się proces ks. Drozdek kontra Jurecki
Zawarciem ugody zakończył się w Nowym Sączu proces o ochronę dóbr osobistych, wytoczony Jerzemu Jureckiemu z "Tygodnika Podhalańskiego" przez kustosza sanktuarium na Krzeptówkach w Zakopanem ks. Mirosław Drozdka.
05.06.2006 | aktual.: 05.06.2006 19:21
W treści ugody, opracowanej przez prawników obydwu stron, znalazła się m.in. deklaracja, że zamiarem dziennikarza "Tygodnika Podhalańskiego" nie było twierdzenie, iż ks. Drozdek miał być agentem SB, a jedynie zadanie publicznie pewnego pytania, bez odpowiedzi własnej.
Usatysfakcjonowany ugodą duchowny zrezygnował z roszczeń wobec dziennikarza - przeprosin w ogólnopolskich mediach i 10 tys. zł na cel charytatywny. Koszty postępowania sądowego zostaną pokryte solidarnie przez obydwie strony.
Ks. Drozdek nie był obecny w sądzie. Reprezentujący go mecenas Wieńczysław Grzyb powiedział, że jego klient czuje się usatysfakcjonowany ugodą. Ugodę zaproponowała przewodnicząca składu sądzącego, natomiast później inicjatywa była wspólna. (...) Z istoty samej ugody wynika, że obydwie strony czynią sobie ustępstwa. Ks. Drozdek zrezygnował z żądań zawartych w pozwie, wystarczyło mu ubolewanie pana Jureckiego, że sytuacja rozwinęła się w takim, a nie innym kierunku - dodał prawnik.
Mecenas powiedział, że ksiądz osobiście podejmował decyzje, co do szczegółów ugody. Znane są mi z doniesień mediów sugestie, jakoby ks. Drozdek, zawierając ugodę ulegał jakimś naciskom, na przykład ze strony Kościoła. Nic nie jest mi na ten temat wiadomo - powiedział mec. Grzyb.
Także rzecznik Archidiecezji Krakowskiej ks. Robert Nęcek zaprzecza, jakoby naciskano na ks. Drozdka. Nic mi nie wiadomo, jakoby kuria krakowska stosowała jakiekolwiek naciski wobec ks. Drozdka. Ks. Drozdek jako kapłan zakonny podlega swoim przełożonym - powiedział ks. Nęcek.
Jerzy Jurecki powiedział, że nie czuje się przegranym w tej sprawie. Ksiądz Drozdek wycofał się z wszystkich żądań i to jest dowód na to, kto jest wygranym; przecież to on domagał się ode mnie przeprosin w mediach i 10 tys. zł. Ani nie przeprosiłem, ani nie zapłaciłem mu pieniędzy. Mało tego, powtórzyłem tylko słowa, które wypowiadałem przed pierwszą rozprawą, po rozprawie, i które formułowałem nawet na piśmie: że wykonuję swoją dziennikarską robotę; że przekazałem informacje, które znajdują się w IPN. Czego mam się wstydzić? - powiedział dziennikarz "Tygodnika Podhalańskiego".
"Nie było zamiarem pozwanego - Jerzego Józefa Jureckiego twierdzenie, by powód - ksiądz Mirosław Drozdek, miał być agentem byłej Służby Bezpieczeństwa PRL, lecz jedynie powód zadał publicznie pewne pytanie, nie formułując odpowiedzi własnej. Działając w dobrej wierze i w wypełnieniu misji dziennikarskiej pozwany opublikował dostępne mu materiały. Materiały te podlegają ocenie historyków i opinii publicznej w ramach publicznej dyskusji. Wszelkie zbyt daleko idące i niewłaściwe wnioski oraz związane z tym sytuacje są godne ubolewania. Pozwany nie miał zamiaru wyrządzenia krzywdy powodowi. W tej sytuacji i w tym duchu, strony zgodnie postanawiają zakończyć spór pomiędzy nimi, jako bezprzedmiotowy, a tym samym zamknąć sprawę" - brzmi treść ugody.
W lutym "Tygodnik Podhalański" opublikował artykuł sugerujący, że ks. Mirosław Drozdek, mógł być w latach 80. tajnym współpracownikiem SB o kryptonimie Ewa. Według autora artykułu, Jerzego Jureckiego, tekst powstał w oparciu o materiały SB znajdujące się w IPN. Jurecki opublikował kopie niektórych cytowanych archiwaliów.
Ks. Drozdek w oświadczeniu wydanym wkrótce po artykule na jego temat w "Tygodniku Podhalańskim" kategorycznie zaprzeczył, jakoby współpracował z SB. Na początku marca duchowny wniósł do sądu pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko autorowi publikacji. Ksiądz domagał się przeprosin w sześciu ogólnopolskich mediach oraz 10 tys. zł na rzecz Caritas.