UE dała kasę na rewitalizację miasteczka. Wyszła "betonowa masakra"
"Betonowa masakra", "betonoza", "więcej betonu się nie dało?!" - to jedne z wielu negatywnych komentarzy dotyczących rewitalizacji małego miasteczka na Podlasiu. Nielicznym zmiany w Choroszczy się podobają. Jednak - jak słyszymy - lokalnej społeczności wciąż żal ściętych drzew. "Oby parku nie ruszyli, bo to już będzie zbrodnia na przyrodzie" - dodają. Czy nowa "moda" na betonowe miasteczka opętała już całą Polskę? Na pewno dotarła na Podlasie.
Choroszcz to niewielkie miasteczko położone w urokliwym Podlasiu. W Polsce znane jest głównie z jednego z największych szpitali psychiatrycznych w kraju. Ta miejscowość ma jednak sporo do zaoferowania także turystom.
Główną atrakcją miasteczka jest rezydencja rodziny Branickich, w której obecnie znajduje się Muzeum Wnętrz Pałacowych oraz zabytkowy park pałacowy. Budynek został odbudowany w latach 60. XX wieku. To miejsce przyciąga wielu turystów, a także fotografów, którym udaje się uchwycić cudowny krajobraz.
Jednak to nie koniec atrakcji. Na zwiedzających czeka także kościół i klasztor podominikański, cerkiew, cztery zabytkowe cmentarze oraz budynki po dawnej fabryce Moesa. W niektórych do dziś znajdują się oddziały szpitala psychiatrycznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: "W Polskę na weekend". Podlasie to najbardziej egzotyczny region w Polsce. Niesamowitych miejsc jest tu pod dostatkiem
Tak miasteczko korzysta z unijnych środków
Gmina prężnie się rozwija. Rejon może sobie na to pozwolić dzięki m.in. dotacjom unijnym. Pieniądze z UE współfinansowały w całej gminie Choroszcz kilkadziesiąt projektów. Są one związane m.in. ze wcześniej wspomnianym szpitalem psychiatrycznym, miejskimi oczyszczalniami ścieków, montażem i instalacją fotowoltaiki oraz instalacji produkujących energię elektryczną, edukacją przeszkloną, dostępem do internetu czy budową nowych dróg.
Unia Europejka przeznaczyła także pieniądze na budowę lub remont przestrzeni publicznych. Mowa o rewitalizacji i przebudowie terenu na placu Brodowicza oraz Rynku 11 listopada i budowie Bulwarów Choroszczańskich. Te projekty podobają się nie wszystkim mieszkańcom. Lokalna społeczność nie może przeboleć ściętych drzew. Żartują nawet, że na rynku należy wydzielić kawałki chodnika, by można było "smażyć boczuś z jajecznicą".
"Betonoza" w małych miasteczku. Mieszkańcy grzmią
• Plac Brodowicza w Choroszczy
Rewitalizacja wraz z przebudową i wykonaniem utwardzenia terenu na Placu Brodowicza w Choroszczy kosztowała łącznie 2 521 633,38 zł. Wartość dofinansowania z UE to 1 294 999,99 zł. Czy to miejsce wszystkim się podoba? Niekoniecznie.
"Celem ogólnym projektu jest poprawa jakości życia mieszkańców obszaru rewitalizacji i gminy Choroszcz. Cele szczegółowe projektu: ograniczenie problemów społecznych, wzrost atrakcyjności gospodarczej obszaru rewitalizacji, podniesienie atrakcyjności przestrzeni miejskiej poprzez jej przebudowę, unowocześnienie i rozwój dla celów kultury i edukacji, poprawa jakości środowiska poprzez wprowadzanie rozwiązań ekologicznych i przebudowę przestrzeni" - tak o projekcie napisali jego autorzy. Niektórzy mieszkańcy Choroszczy twierdzą, że to miejsce w ogóle nie potrzebowało remontu, gdyż wcześniejszy park był czysty, zadbany i miał swój urok. Podkreślają, że miejsce było piękne ze względu na duże drzewa iglaste. Teraz część z nich została wycięta, a w ich miejsce pojawiły się podświetlane fontanny oraz wielki napis z serduszkiem - "I love Choroszcz".
• Rynek 11 Listopada
Rynek 11 Listopada w Choroszczy znajduje się tuż przy kościele oraz zakonie. Jego rewitalizacja i przebudowa kosztowała łącznie 5 384 148,31 zł. Unia Europejska współfinansowała go w kwocie 1 357 710,18 zł. Na ten projekt najbardziej narzekają mieszkańcy Choroszczy.
Autorzy projektu podkreślają, że na placu pojawiła się nowa kostka granitowa, a razem z nią fontanny, które mienią się różnymi kolorami. Przed kościołem postawiono także nowy pomnik. Stare większe drzewa zastąpiono świeżymi, malutkimi. Pozbyto się także krzewów i krzaków. Postawiono za to kwiaty w donicach.
• Bulwary Choroszczańskie
Bulwary Choroszczańskie to nowa inwestycja zlokalizowana przy ulicy Henryka Sienkiewicza. Wcześniej znajdowała się tam pusta przestrzeń porośnięta trawami i chwastami. Teraz mieszkańcy Choroszczy mogą korzystać z tężni solankowej, jedynego w mieście skateparku oraz placu zabaw. Ten projekt jest najrzadziej krytykowany przez mieszkańców Choroszczy, co więcej - cieszy się sporą popularnością. Jednak rodzice zwracają uwagę, że miejsce jest zbyt rzadko kontrolowane przez służby.
Mieszkańcy krytykują zmiany
- Te zmiany to betonoza. Może i dobrze, że chcą unowocześnić przestrzeń, ale uważam za bezczelność nieskonsultowanie z mieszkańcami tych rozwiązań. Na pewno nikt by nie wybrał wycięcia wszystkich drzew i zastąpienia ich betonem. Jeśli chodzi o obeliski typu armaty, to chyba jest już tego wystarczająco dużo. Mamy też lokalną historię i postacie, na których podstawie można by postawić jakiś bardziej interesujący pomnik. Można przecież wziąć jakiegoś lokalnego artystę do współpracy i stworzyć coś innego niż to wieczne odgrzewanie kotleta. Oba pomniki na obu placach nie wskazują na jakąkolwiek współpracę z jakimś artystą, dla mnie to dwa bezmyślnie brzydkie bloki betonu. Rozumiem przekaz, ale dlaczego nie można tego zrobić zwyczajnie ładnie? - mówi Wirtualnej Polsce mieszkanka Choroszczy, pani Anna.
Mieszkańców Choroszczy zapytaliśmy również na lokalnym forum internetowym o to, co sądzą o zmianach przeprowadzonych na przestrzeni ostatnich lat. Niestety wśród licznych komentarzy niewiele z nich chwali rewitalizację. "Betonowa masakra", "Ten, kto wymyślił zmiany na rynku, powinien siedzieć". "Wszechobecny beton. Tragedia", "Brakuje zieleni (…). Nie korzystam z dziećmi ani z rynku, ani z bulwarów. Proponuję, by burmistrz usiadł tam, jak będą 32 stopnie Celsjusza i stwierdzi, czy da się tam funkcjonować bez drzew i zieleni" - przekazali mieszkańcy Choroszczy.
Choroszczanie szczególnie narzekają na wygląd nowego placu przed kościołem. "Uwielbiałam rynek w Choroszczy ten zielony, pełen drzew. Teraz go nie trawię", "Rynek był taki klimatyczny, a teraz masakra", "Nie jeżdżę przy rynku, bo wymiotować mi się chce, jak widzę tylko ten beton. Kiedyś tam było przyjemnie. Szkoda, że to tylko wspomnienia" , "Na Rynku 11 Listopada to zrobili masakrę. Beton, beton..." - dowiadujemy się.
"Na rynku uważam, że brakuje betonu, należy wyciąć trawę i posadzić polbruk. Jeżeli gdzieś będzie kolor zielony, należy przemalować na szaro. Woda w sikawkach jest totalnie zbędna, niepotrzebnie zmniejsza temperaturę otoczenia. Dodatkowo w okresie letnim należy zamontować soczewki skupiające słońce, tak by było jeszcze cieplej. Proponuję też wydzielić kawałki chodnika, by można było smażyć boczuś z jajecznicą (bo kto nie lubi dobrze podjeść). Można też robić eventy w gotowaniu na chodniku na czas" - żartobliwie o zmianach pisze jeden z mieszkańców.
"Bulwary są ok, ale to, co zrobiono z rynkiem to jest czyste barbarzyństwo" - twierdzą niektórzy. Wśród nielicznych głosów znalazły się także takie, że zmiany są ładne. - Bulwary są akurat superinwestycją, dają szansę na wybranie się na spacer, pójście z dzieciakami na fajny plac zabaw, nietuzinkowe i interesujące jest też to coś, z czego kapie woda. Jeśli o to chodzi, jestem na tak - mówi WP pani Anna i podkreśla, że plac Brodowicza nie powinien być remontowany. - Tam było tak ładnie. Teraz tylko kicz - dodaje nam inna mieszkanka Choroszczy, pani Barbara.
Urząd milczy
Zapytaliśmy magistrat w Choroszczy m.in. o to, ile drzew zostało wyciętych w związku z tymi inwestycjami i ile zostało dosadzonych oraz o to, czy rewitalizacja tych miejsc była pomysłem urzędu, czy może bezpośrednio mieszkańców. Nie dostaliśmy odpowiedzi na te pytania.
Biuro prasowe nie skomentowało także tego, czy do urzędu docierały negatywne opinie od mieszkańców dotyczące rewitalizacji miasteczka.