UE chce wyciągnąć Białoruś z rosyjskiej strefy wpływów
Unia Europejska chce wyrwać Białoruś z rosyjskiej strefy wpływów. Dlatego wchodzi w ryzykowną grę z reżimem, której stawką jest wejście do parlamentu pewnej liczby opozycjonistów - pisze "Gazeta Wyborcza". Według jej informacji Bruksela żąda, aby w wyniku wyborów, które już trwają, a zakończą się w niedzielę, do izby niższej weszło co najmniej 20 opozycjonistów.
25.09.2008 03:23
W zamian reżim mógłby liczyć na zniesienie lub zmniejszenie listy osób objętych restrykcjami wizowymi. I włączenie Białorusi do unijnej polityki sąsiedztwa i Partnerstwa Wschodniego, co oznacza stopniową liberalizację handlu i odmrożenie pomocy finansowej dla Mińska - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Z jej informacji wynika, że prezydent Aleksander Łukaszenka nie odrzuca oferty Unii. Ale w zamian chce być jako pierwszy skreślony z obowiązującej od 2006 roku listy ludzi reżimu, którzy nie mają wjazdu na obszar Unii Europejskiej. To może być trudne dla Unii, bo w Brukseli panuje zgoda, by unijną czarną listę zmniejszać od dołu, od tak zwanych płotek bądź - jak mówi się w polskim MSZ - "ludzi, którzy nie mają krwi na rękach".
Jeśli operacja się powiedzie, będzie ją można porównać do wielkiego polskiego sukcesu, jakim była misja prezydenta Kwaśniewskiego podczas pomarańczowej rewolucji w Kijowie jesienią 2004 roku I kolejny dowód na to, że rośnie znaczenie Polski w Unii.