Udało się ustalić, kto zatruł wodę w Warcie
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Poznaniu twierdzi, że ma już ostateczny dowód na to, który zakład przemysłowy odpowiada za katastrofę ekologiczną sprzed dwóch tygodni, kiedy z rzeki wyłowiono kilka ton martwych ryb.
Dwa tygodnie temu w rzece Warcie zauważono nadspodziewanie dużą liczbę śniętych ryb. W sumie z wody wyłowiono ich ponad trzy tony, ale nikt nie ma wątpliwości, że musiało ich zginąć przynajmniej kilka razy tyle. Zdaniem przedstawicieli Polskiego Związku Wędkarskiego przywrócenie stanu zarybienia rzeki sprzed katastrofy może potrwać nawet kilkanaście lat.
Początkowo pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska nie byli w stanie ustalić, co zatruło ryby. Kolejne testy na obecność w wodzie określonych substancji dawały wynik negatywny. Kontrole poszczególnych zakładów przemysłowych także nie dawały początkowo efektów. Aż w końcu natrafiono na trop właśnie w jednej z firm.
- W miniony piątek udało nam się zdobyć ostateczny dowód, ale dopóki kontrola się nie zakończy, nie podajemy informacji o jaki zakład chodzi – mówi Wirtualnej Polsce Hanna Kończal, wicedyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Poznaniu.
Wiadomo jedynie, że truciciel nie ma nic wspólnego z sytuacją, do której doszło w niedzielę, kiedy to w rzece Głównej dopływającej do Warty zauważono podejrzaną pianę i kilka martwych ryb.
- Była to piana gaśnicza, która dostała się do rzeki w wyniku awarii w zakładzie Wyborowej. Pracownicy firmy sami się do nas zgłosili, informując o zdarzeniu – mówi Kończal. – Piana nie była jednak groźna. Jedynie moment, w którym wpadła do rzeki spowodował chwilowy brak tlenu, przez co kilka ryb się udusiło. Mogę zapewnić, że sytuacja nie ma absolutnie żadnego związku z zatruciem wody, do jakiego doszło dwa tygodnie temu – dodaje.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .