Uczniowie protestują przeciwko programowi "Zero tolerancji"
Ponad stu uczniów szkół ponadpodstawowych manifestowało w poniedziałek w Kielcach swój sprzeciw wobec programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkole" ministra edukacji Romana Giertycha. Protest był nielegalny. Młodych ludzi wylegitymowała policja.
Uczestnicy protestu mówili dziennikarzom, że nie są przeciwko Giertychowi, ale jego reformom. Nie podoba im się pomysł mundurków szkolnych i oddzielnych klas dla chłopców i dziewczyn. Jeden z nastolatków powiedział, że w jego liceum wprowadzono już kary, np. sprzątanie terenu wokół szkoły za przeklinanie. Godzina policyjna była za komuny - powiedział inny.
Uczniowie, którzy przyszli na plac Artystów, nie tworzyli zwartej grupy, lecz stali w grupkach, po kilka-kilkanaście osób. Nie mieli transparentów. Część osób zasłaniała twarze. Ich zdaniem, w proteście nie uczestniczyło więcej osób, gdyż ich koledzy zostali zastraszeni - w niektórych szkołach ostrzegano uczniów, że policja zawiezie ich na izbę dziecka, straszono wyrzuceniem ze szkoły. Tłumaczyli, że są niepełnoletni, więc nie mogli zgłosić manifestacji.
Według nastolatków, rodzice albo nie wiedzieli o udziale ich dzieci w proteście, albo nie mieli nic przeciwko. Moja mama jest pielęgniarką. Kiedy ona protestowała, nic jej nie mówiłem i ona też mi nie zabroniła protestować - powiedział jeden z 15-latków.
Protest miał spokojny przebieg. Tylko kilka uczennic wznosiło okrzyki "Precz z Giertychem!".
Kilka dni przed protestem kurator zwrócił się do dyrektorów szkół "o uświadomienie młodzieży konsekwencji uczestnictwa w nielegalnym zgromadzeniu, w tym konsekwencji prawnych".
To jest zgromadzenie nielegalne. Można się spodziewać podwójnych konsekwencji: pierwszy typ konsekwencji wynika z łamania ustawy o zgromadzeniach i to jest w gestii prokuratora. Natomiast druga rzecz to konsekwencje wynikające z łamania regulaminu uczniowskiego, statutu szkół - i tutaj konsekwencje powinni wyciągać dyrektorzy w stosunku do tych uczniów, którzy w dniu dzisiejszym wagarowali - powiedział świętokrzyski kurator oświaty Janusz Skibiński, który przyjechał na plac Artystów.
Tomasz Kaczmarczyk z kieleckiej policji powiedział, że policjanci wylegitymowali młodych ludzi, ale nie ustalili przywódców. Nikt nie został zatrzymany.