Uczniowie kontra minister Giertych - zatrzymano 18 osób
Około 100 uczniów warszawskich szkół protestowało przez dwie godziny przed Ministerstwem Edukacji Narodowej, domagając się ustąpienia Romana Giertycha z funkcji ministra edukacji. Jedynym efektem nielegalnej demonstracji zorganizowanej przez Inicjatywę Uczniowską - warszawską anarchizującą grupę gimnazjalistów i licealistów - było zatrzymanie przez policję 18 osób.
Zobacz także galerię
Protest uczniów przed budynkiem MEN
Grupa kilkunastu uczniów przyszła do ministerstwa ok. godz. 10. Domagali się spotkania z wicepremierem, ministrem edukacji Romanem Giertychem, ale ochrona odmówiła wpuszczenia ich na dziedziniec. Kilku demonstrantom udało się jednak dostać do środka; inni pozostali na zewnątrz.
Na dziedzińcu ministerstwa uczniowie spalili kukłę symbolizującą Romana Giertycha. Na bramie ministerstwa wywiesili czarną flagę i transparenty, m.in. z napisem "Represje nas nie powstrzymają".
Przedstawiciel Inicjatywy Uczniowskiej, Aleksander Pawłowski podkreślił, że do wkroczenia na teren ministerstwa zmusił młodzież brak zainteresowania ze strony ministra, który nie zareagował na organizowane od kilku tygodni protesty uczniów. Zdaniem protestujących, Giertych nie ma żadnych merytorycznych kwalifikacji, aby pełnić swą funkcję.
Roman Giertych nie może nas już dłużej ignorować, dlatego przyszliśmy porozmawiać z nim w ministerstwie. Chcieliśmy to zrobić spokojnie, ale wobec reakcji ochrony nie udało się. Teraz zamierzamy okupować ministerstwo - powiedział Pawłowski.
Przedstawicielka protestujących uczniów, Anna Geller, przekazała kierownictwu resortu apel o dymisję Romana Giertycha. Geller ponad godzinę rozmawiała z wiceministrem edukacji Mirosławem Orzechowskim. Spotkanie nie doprowadziło do żadnych ustaleń.
Do manifestacji pod MEN stopniowo dołączali się inni uczniowie, którzy zgromadzili się po zewnętrznej stronie bramy. Policjanci wzywali uczniów do rozejścia się, tłumacząc, że zgromadzenie jest nielegalne. Część uczniów, będących na zewnątrz gmachu, posłuchała wezwania, pozostali (ok. 50 osób), skandując "Zostaniemy, zostaniemy!" nadal demonstrowali pod bramą.
Następnie policjanci usunęli z dziedzińca przebywających na nim demonstrantów, wszyscy oni zostali zatrzymani. Również spośród zgromadzonych na zewnątrz uczniów, kilku zatrzymano. Pozostałych wylegitymowano i poproszono o rozejście się.
Łącznie zatrzymano 18 osób. Osiem z nich to pełnoletni, pozostałych dziesięć to nieletni. W stosunku do dorosłych, będą skierowane wnioski do sądów w związku z udziałem w nielegalnym zgromadzeniu. Niepełnoletnich uczestników demonstracji z komendy odbierali ich opiekunowie i rodzice - poinformował rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji, nadkomisarz Dariusz Sokołowski.
Jak wyjaśnił, zatrzymana młodzież przebywała przez cały czas w świetlicy komendy policji przy ul. Wilczej. Stamtąd nieletnich odbierali rodzice. Dorośli natomiast zostali przesłuchani. Jak powiedział Giertych we wtorek dziennikarzom, Inicjatywa Uczniowska nie jest dla niego partnerem do rozmów, gdyż - podkreślił - trzy tygodnie temu wsparła ona demonstrację za legalizacją marihuany. Giertych dodał, że cieszy się z protestów, jakie są w ostatnim czasie organizowane, gdyż inaczej nikt nie interesowałby się sprawami oświaty oraz przedstawianymi przez niego propozycjami.
Minister podkreślił jednak, że nie będzie rozmawiać z grupami powiązanymi m.in. z SLD i Kampanią przeciw Homofobii, które organizują protesty przeciw niemu.
Wicepremier poinformował, że resort edukacji nie ma informacji, by we wtorek odbywały się strajki w szkołach lub była większa, niż zwykle absencja uczniów. Do strajku uczniów i masowych wagarów nawoływała Inicjatywa Uczniowska.
Na wtorkowej konferencji prasowej przewodniczący SLD, Wojciech Olejniczak powiedział, że Roman Giertych, od kiedy został szefem resortu eskaluje konflikt, najpierw z nauczycielami, a potem z uczniami. Władza zamiast rozmawiać wysyła na uczniów policję. To skandaliczne - ocenił.
Również szef PO skrytykował reakcję władz na protest uczniów. Podczas wtorkowej konferencji prasowej Donald Tusk ocenił, że interwencja policji wobec młodzieży była zbyt brutalna. Nic takiego w Polsce się nie dzieje, co by uprawniało do tak radykalnych akcji - zaznaczył.