Uciekł z więzienia, udawał prokuratora... i kapelana
O popełnienie szeregu oszustw oskarżyła Sławomira J. bielska prokuratura okręgowa. Mężczyzna wyłudzał pieniądze podszywając się m.in. pod prokuratora, lekarza i kapelana więziennego.
19.05.2008 | aktual.: 19.05.2008 15:16
Jak ustaliła bielska prokuratura, oskarżony miał się dopuścić przestępstw po ucieczce z więzienia w Tarnowie w grudniu 2005 roku. Sławomir J. podszywał się pod prokuratora różnych prokuratur na Śląsku i powołując się na rzekome znajomości, obiecywał korzystne rozstrzygnięcia w różnych sprawach, m.in. zwolnienie z aresztu i odstąpienie od poręczenia majątkowego.
W październiku 2006 roku zapewniał, że doprowadzi do zwolnienia z aresztu męża mieszkanki Czerwionki-Leszczyn. Żądał za to 10 tys. zł. Tłumaczył, że ma liczne kontakty w sądach i prokuraturach. Kobieta zrezygnowała z jego pomocy, obawiając się prowokacji. 15 tys. zł zażądał z kolei za wypuszczenie z aresztu kobiety.
Oskarżony próbował wyłudzić pieniądze informując bliskich podejrzanych, że trafią one do adwokatów. Wcielił się także w lekarza, który badał aresztowanego mężczyznę. Od jego syna zainkasował 2,5 tys. zł. Z kolei inny oszukany poznał oskarżonego jako właściciela komisu samochodowego. Zaufał mu i wpłacił 1,2 tys. zł zaliczki na poczet audi, które Sławomir J. obiecywał sprowadzić z Niemiec. Auta nie dostarczył.
Sławomir J. nie gardził też drobniejszymi kwotami. Od duchownych, znajomych aresztowanego księdza, wyłudził np. doładowanie telefonu komórkowego. Podszywając się pod kapelana więziennego zapewniał, że dzięki temu umożliwi kontakt z aresztantem. Wyłudził także 1,5 tys. zł na rzekome opłacenie obrońcy księdza.
W listopadzie 2006 roku, wraz z trzema kompanami, groził zabójstwem bielszczaninowi. Bandyci żądali od niego 360 tys. zł w zamian za nieistniejące zobowiązania finansowe. Plany przestępcom pokrzyżowała policja.
Akt oskarżenia w jego sprawie został już przesłany do Sądu Rejonowego w Tarnowie. Mężczyźnie grozi kara do 15 lat więzienia.