Tysiące pasażerów oszukanych przez PKP!
Małopolska zachodnia traci pociąg papieski. PKP dały słowo i... bez słowa wycofały się.
05.10.2009 | aktual.: 06.10.2009 10:41
Polskie Koleje Państwowe ostatecznie zabrały Małopolsce zachodniej pociąg papieski. Choć zapowiadano, że nowoczesny skład ponownie wyjedzie na tory, a ceny bilety będą obniżone, przewoźnik danego słowa nie dotrzymał!
Pociąg papieski miał wozić mieszkańców naszego regionu do Krakowa i Bielska- Białej. Zamiast tego PKP przesunęły go w głąb kraju. - Teraz ma obsługiwać wydarzenia religijne między Warszawą, Łodzią, Białymstokiem i Bydgoszczą - potwierdza Ryszard Rębilas, dyrektor Małopolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych w Krakowie.
To fatalna wiadomość dla mieszkańców Kęt, Wadowic i Kalwarii Zebrzydowskiej, miast przez które pociąg jeździł. Obecnie Kęty mają tylko jedno bezpośrednie połączenie kolejowe ze stolicą Małopolski.
Konrad Misztal z Kęt przyznaje, że bardzo liczył na dodatkowe połączenie.
- Ale mnie urządzili! Jedyny pociąg wyjeżdża o 7 rano i telepie się do Krakowa prawie 3 godziny, na poranne zajęcia nie ma szans zdążyć - mówi oburzony Konrad, student Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Chodzi jednak nie tylko o studentów, bo wielu kęczan pracuje w Bielsku-Białej. Oni też stracili dodatkowe połączenie z tym miastem.
- Pociąg do Bielska jedzie ponad pół godziny, o warunkach podróży lepiej nie wspominać. Dlatego nie mamy wyboru i składamy się w kilku na busa, żeby jakoś dojechać do pracy - mówi Marek Waryś z Kęt, pracownik jednej z bielskich firm produkcyjnych.
Jeszcze kilka tygodni temu PKP obiecywały, że pociąg papieski do nas wróci. Zapowiadano nawet obniżkę cen biletów o około 4 złotych. Spółka szybko się z tego wycofała.
- To skandal! Muszę teraz świecić oczami przed mieszkańcami, bo ustalenia były inne. Dyrektor Rębilas zapewniał wszystkich publicznie, że papieski będzie kursował u nas jako zwykły skład osobowy - piekli się Józef Skudlarski, przewodniczący Rady Miejskiej w Kętach.
Skudlarski w sierpniu zorganizował specjalną konferencję, by ratować połączenia kolejowe w Kętach, Andrychowie, Wadowicach i Kozach .
Przedstawiciele samorządów tych miejscowości oraz dyrektorzy kilku zakładów wchodzących w skład Polskich Kolei Państwowych debatowali kilka godzin.
Zjawili się też parlamentarzyści: Stanisław Rydzoń (Lewica) oraz posłowie Prawa i Sprawiedliwości, Jacek Falfus, Marek Polak oraz wysłanniczka posłanki Beaty Szydło. Skończyło się na pustych obietnicach.
- Decyzje zarządu spółki PKP robią z Kęt i innych miast regionu odcięty od świata zaścianek - tłumaczy Skudlarski. - Przecież tu też żyją ludzie i chcą każdego dnia dojechać do szkoły czy pracy.