Tymoszenko idzie na wojnę z Janukowyczem
Blok premier Julii Tymoszenko (BJuT), która przegrała wybory prezydenckie na Ukrainie, zaskarży w sądzie wyniki niedzielnego głosowania - oświadczyła Ołena Szustik, wiceszefowa klubu BJuT w Radzie Najwyższej (parlamencie) Ukrainy.
09.02.2010 | aktual.: 09.02.2010 12:49
Parlamentarzystka potwierdziła, że decyzja ta zapadła na spotkaniu z Tymoszenko w poniedziałek wieczorem.
- Wczoraj podjęliśmy decyzję o zaskarżeniu wyników wyborów w niektórych lokalnych komisjach wyborczych, następnie będziemy wymagać przeliczenia głosów i, jeśli uzyskamy pozytywną decyzję sądu, będziemy podważać ogólny wynik wyborów - powiedziała Szustik.
W niedzielnej, drugiej turze wyborów prezydenckich Tymoszenko została pokonana przez lidera prorosyjskiej opozycji Wiktora Janukowycza. Według gazety internetowej "Ukrainska Prawda" Tymoszenko miała powiedzieć, że nie uzna jego zwycięstwa.
Po przeliczeniu przez Centralną Komisję Wyborczą głosów z 99,95% lokali w wyborach prowadzi Janukowycz z poparciem 48,95%. Tymoszenko zdobyła w głosowaniu 45,48%.
Szustik relacjonowała w rozmowie z dziennikarzami, że jej ugrupowanie posiada dowody fałszerstw z wielu lokalnych komisji wyborczych, wie o 5,6% wyborców, którzy zagłosowali w domu bez odpowiednich zaświadczeń, oraz "żywych i martwych osobach", głosujących we wschodnich obwodach Ukrainy.
Deputowana BJuT nie wykluczyła, że jeśli oskarżenia o fałszerstwa zostaną potwierdzone, na Ukrainie może dojść do powtórki drugiej tury wyborów. "Prawo nie przewiduje trzeciej tury wyborów, ale w 2004 roku do niej doszło" - powiedziała Szustik.
W 2004 roku w drugiej turze wyborów prezydenckich Janukowycz, który był wówczas kandydatem obozu władzy, spotkał się z obecnym prezydentem, Wiktorem Juszczenką. Gdy okazało się, że wyniki głosowania zostały sfałszowane, na Ukrainie wybuchły masowe protesty.
W ich następstwie doszło do powtórki drugiej, sfałszowanej tury wyborów, a ostateczne zwycięstwo odniósł Juszczenko. Wydarzenia te znane są jako pomarańczowa rewolucja.
Ukraińscy eksperci wątpią, by obecnie mogłoby dojść do powtórki tego scenariusza.
Jarosław Junko