Tym sieją postrach na wojnie. Dane są zatrważające
Jeszcze rok temu, za większość odwracalnych rosyjskich strat osobowych na froncie odpowiadała artyleria. Teraz aż 75 proc. jest skutkiem użycia dronów. Udaje się jednak ewakuować głównie lekko rannych. Rosjanie nadal nie potrafią zadbać o swoich żołnierzy.
Podczas największych bitew wojny rosyjsko-ukraińskiej, pod Kijowem, Mikołajowem, Bachmutem, Wuhłedarem, na Zaporożu i pod Awdijiwką, artyleria odgrywała kluczową rolę i odpowiadała za ponad 60 proc. strat osobowych po obu stronach frontu. Z biegiem czasu proporcje zaczęły się zmieniać na korzyść bezzałogowców. Zwłaszcza w ostatnim roku.
Od początku 2024 r. Ukraina intensywnie zaczęła wykorzystywać małe, uzbrojone najczęściej w granaty moździerzowe drony jako główne narzędzie obrony przed rosyjskimi atakami lądowymi, a postęp w automatyzacji i efektywności tych dronów znacząco zwiększył ich skuteczność na polu walki.
Pojawienie się nad polem walki wojskowych bezzałogowców i komercyjnych dronów znacznie zmieniło sytuację żołnierzy na froncie. Poprawie uległa świadomość pola walki, ponieważ wisząc niemal cały czas nad linią frontu, drony pozwalają w czasie rzeczywistym na kierowanie przebiegiem walk, a ponadto stanowią dość niebezpieczną broń, przeciwko której ciężko znaleźć środki zaradcze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie wyobrażamy sobie". Propozycja Dudy ws. broni atomowej w Polsce
Dotyczy to przede wszystkim ochrony pojedynczego żołnierza i lekkich wozów bojowych. Ludzie są całkowicie bezbronni w przypadku ataku niewielkiego bezzałogowca z podwieszonym granatem, a wozy bojowe nie mają odpowiedniej ilości skutecznych środków zagłuszających. Stąd też skokowy poziom strat powodowanych przez wszelkiego rodzaju bezzałogowce, co zauważyli rosyjscy lekarze wojskowi.
Rosyjskie analizy
Rosyjski "Przegląd Wojenno-Medyczny" od lat bardzo otwarcie informuje o wynikach badań prowadzonych przez pracowników wojskowych instytutów medycznych. Wojna na Ukrainie dała cały zakres znakomitego materiału badawczego. Dzięki temu można było już przeanalizować rosyjskie straty niebojowe spowodowane odmrożeniami i chorobami, a także przeczytać ocenę zimowego wyposażenia Rosjan.
Rosyjscy naukowcy analizują nie tylko skuteczność nowego wyposażenia wchodzącego na stan armii, ale także efektywność działań medycznych, czas potrzebny na ewakuację rannych, czy skuteczności środków bojowych przeciwnika.
Aż zadziwiające, że tego typu badania nie zostały utajnione, a publikowane są w naukowym piśmie. Dzięki czemu przyczyny dużej śmiertelności Rosjan na polu walki są dość dobrze znane przez samych Rosjan, ale również przez Ukraińców, czy analityków NATO. Dzięki artykułom w prasie specjalistycznej wiadomo, że rosyjscy żołnierze nadal nie przechodzą kursu ratownictwa pola walki nawet na najniższym poziomie, który powinien być znany każdemu żołnierzowi.
Ich indywidualne pakiety medyczne również znacznie odbiegają poziomem od stosowanych przez Ukraińców i armie NATO. Stąd też często nawet mniej groźne zranienia skutkują śmiercią żołnierza. Rosyjscy naukowcy tym razem postanowili przyjrzeć się żołnierzom, których udało się ewakuować i trafili do szpitali na zapleczu frontu.
Zmiana na pozycji lidera
W marcowym numerze "Przeglądu Wojenno-Medycznego" opublikowano statystyki pokazujące, który środek bojowy stanowi największy problem dla Rosjan podczas wojny na Ukrainie. Na podstawie badań na próbce 5813 rannych żołnierzy ustalono, że w ostatnim roku ponad 75,5 proc. ran zostało spowodowanych przez drony FPV. Ogień artylerii spowodował 20,5 proc. ran, zaledwie 4 proc. ran zostało spowodowanych przez ostrzał z broni ręcznej. Rosyjscy lekarze zauważyli przy tym, że niemal trzy czwarte ran spowodowanych atakiem bezzałogowców, to rany lekkie, nie wymagające długiej hospitalizacji.
Niestety nie ujęli w artykule danych dotyczących zgonów spowodowanych przez bezzałogowce. Wówczas można by mieć pełen obraz skuteczności uderzeń bezzałogowców. A ta jest stosunkowo wysoka w porównaniu z liczbą rannych. Wynika to nie tylko z braku przeszkolenia medycznego i odpowiedniego wyposażenia osobistego żołnierza, ale również z powodu kulejącego systemu ewakuacji medycznej.
Rosyjscy badacze w szeregu artykułów zauważają, że najczęstszą przyczyną śmierci podczas ewakuacji medycznej są masywne krwotoki z ran kończyn, które nie są odpowiednio zabezpieczone przez nieumiejętność zakładania staz taktycznych, a przede wszystkim przez ich brak w wyposażeniu indywidualnym żołnierza. Na drugim miejscu znajdują się śmiertelne rany i urazy głowy, które są powodowane z powodu nienoszenia hełmów lub używania przestarzałego sprzętu ochronnego.
Kulawy system ewakuacji
We wszystkich badaniach powtarza się wniosek, że więcej rosyjskich żołnierzy przeżyłoby, gdyby sprawnie działał system ewakuacji medycznej. Ten jednak kuleje bardziej niż rosyjska logistyka i w zasadzie jest oparty na doraźnych środkach. W mediach społecznościowych niemal od początku wojny pojawiają się zdjęcia i nagrania, na których ranni ewakuowani są na wózkach, w rozpadających się Ładach, Buchankach, czy po prostu ciągnięci na improwizowanych noszach.
Rosjanie po prostu nie posiadają odpowiednich opancerzonych wozów ewakuacji medycznej, choć kremlowska propaganda chwali się, że posiada znakomite pojazdy Linza zbudowane na podwoziu KAMAZ-53949 Tajfun, czy wprowadzane są bezzałogowe pojazdy lądowe, takie jak BRG-1. Ten dron, wedle kremlowskich mediów, może poruszać się na odległość do 700 metrów, z możliwością zwiększenia zasięgu do ponad 4 km przy użyciu sprzętu retransmisyjnego, i przewozić ładunki o masie do 250 kg, co pozwala na ewakuację rannych lub dostarczanie zaopatrzenia na linię frontu.
Problem w tym, że Linzów wyprodukowano kilkanaście i można było je spotkać na froncie jedynie do końca 2022 r., a BRG-1 wyjechał poza fabrykę tylko na targi zbrojeniowe pod Moskwą. W zasadzie nie powinno budzić to zdziwienia, ponieważ Rosjanie na froncie bardzo rzadko używają czołgów i transporterów opancerzonych, więc o takich luksusach, jak wóz ewakuacji medycznej, rosyjscy żołnierze mogą pomarzyć.
W literaturze wojskowej często podkreśla się znaczenie tzw. "złotej godziny", czyli dostarczenia rannego do zaawansowanej opieki medycznej w ciągu 60 minut od odniesienia obrażeń, co znacząco zwiększa szanse na przeżycie. Wedle rosyjskich danych średni czas dotarcia rannego do szpitala wynosi aż 14,5 godziny.
Dla porównania, podczas wojny w Iraku średni czas ewakuacji medycznej amerykańskiego żołnierza wynosił około 40 minut. W ciężkich przypadkach ranni byli transportowani do zaawansowanych szpitali poza strefą wojny, np. do bazy Ramstein w Niemczech lub do Walter Reed Army Medical Center w USA. Czas ewakuacji do szpitala na dalekim zapleczu nie przekraczał doby.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski