Tylko koni żal...
Uczniowie technikum rolniczego opiekowali się
czterema końmi uratowanymi przed rzeźnią. W wakacje, pod ich
nieobecność, konie zniknęły. Trzy trafiły już pod nóż - pisze
"Gazeta Wyborcza".
Przed wakacjami w stajni technikum w Nietążkowie pod Lesznem (Wielkopolskie) stały cztery konie. Blamaż i Cienkusz to źrebaki, każdy ślepy na jedno oko. Cognat to wałach, miał lekko sparaliżowany zad. August Mocny, kary koń rasy wielkopolskiej, miał niesprawne nogi.
Ratowaliśmy zwierzęta, których nikt nie chciał. Miały zostać u nas do śmierci, a my - uczniowie - mieliśmy się nimi opiekować - opowiada Ania, uczennica klasy hodowli koni.
Blamaża, Cienkusza i Cognata kilka lat temu podarowała szkole stadnina w Racocie, Augusta - półtora roku temu - fundacja Domin i ekologiczny Klub Gaja, który za pieniądze z publicznych zbiórek wykupuje konie przeznaczone na rzeź. Wykupiony z transportu do rzeźni August miał służyć do hipoterapii, ale okazał się na to za duży. Dlatego przekazano go szkole w Nietążkowie. yło dla nas jasne, że August dożyje tam do naturalnej śmierci - mówi Jacek Alaba, prezes fundacji Domin.
Niestety, koń trafił prawdopodobnie do rzeźni Przyszkolną stajnię w Nietążkowie dzierżawi Michał Grzymisławski, który zarabia na lekcjach jazdy konnej. Uczniowie technikum zbierali złom i butelki, by się dorzucić do utrzymania chorych koni. Po powrocie z wakacji Ania z kolegami odkryła, że wszystkie konie zniknęły, a w stajni pojawiły się trzy nowe.
Dyrektor szkoły powiedział nam, że zostały wypożyczone i za trzy lata wrócą - relacjonuje Ania. Inni nauczyciele odpowiadali tajemniczo: Konie są gdzieś blisko, może wrócą za trzy lata, może później...
Uczniowie przeprowadzili własne śledztwo i natrafili na ślad koni w prywatnej stajni w pobliskim Śmiglu. Na własne oczy widzieli tam Cognata. A jeden z pracowników pamiętał, że wcześniej był tam jeszcze August, ale go wywieźli do rzeźni. Podobny los spotkał źrebaki. Przyparty do muru dzierżawca przyszkolnej stajni powiedział, że wypożyczył konie do Śmigla na trzy lata, bo nie nadawały się do nauki jazdy i nie dawało się na nich zarabiać. (PAP)