Tylko eksperymentalna szczepionka może zatrzymać ebolę. Lekarze w Kongo walczą z czasem
Gorączka krwotoczna znowu zabija. Rośnie liczba ludzi zarażonych wirusem ebola w Kongo. Lekarze rozpoczynają podawanie eksperymentalnej szczepionki. To wyścig z czasem. Choroba dotarła już do dużego miasta.
Ludzie w północno-zachodnim Kongo przestali podawać sobie ręce. Zakazano też polowania w lasach, a w wielu miejscach pojawili się sanitariusze z termometrami na podczerwień. Przerażenie budzi każdy objaw gorączki. Nic dziwnego. W kraj znowu jest ebola. Choroba wywołuje panikę, zwłaszcza że niektóre mutacje morderczego wirusa zabijają niemal wszystkich chorych. To oznacza, że każdy kontakt z chorym człowiekiem lub zjedzenie mięsa zarażonego zwierzęcia jest śmiertelnie niebezpieczne.
Pierwsze informacje o tym, że wirus wywołujący gorączkę krwotoczną wrócił do Konga, pojawiły się w połowie miesiąca. Od tamtej pory liczba potwierdzonych i przypuszczalnych zarażeń wzrosła do 46, a 25 ludzi zmarło. Wśród ofiar są 3 członkowie ekip medycznych, czyli ludzie odpowiedzialni za powstrzymanie epidemii.
Milionowe miasto w niebezpieczeństwie
Sytuacja nie wydawała się bardzo groźna, dopóki chorowali jedynie mieszkańcy wiosek zagubionych w dżungli. Światowa Organizacja Zdrowia spokojnie przygotowywała plan zapobieżenia epidemii. Naprawdę niebezpiecznie zrobiło się po laboratoryjnym potwierdzeniu pierwszego zgonu w liczącym 1,2 mln mieszkańców mieście Mbandaka w północno-wschodniej części kraju. Jest to nie tylko duże skupisko ludzi, ale także ważny ośrodek handlowy nad rzeką Kongo.
Władze boją się, że epidemia z tego miasta dotrze do stolicy Kinszasy i dalej za granicę. Dlatego na lotnisku i na przystaniach w Mbandaka sanitariusze mierzą podróżnym temperaturę bezdotykowymi termometrami. Władze skarżą się jednak, że urządzeń jest po prostu za mało, a ludzie czekający w długich kolejkach tracą cierpliwość.
WHO nie ogłosiła jeszcze alarmu międzynarodowego, ale Kenia, Nigeria, Gwinea i Gambia także rozpoczęły kontrolę temperatury podróżnych na lotniskach i przejściach granicznych. Do Konga trafiło 4 tys. dawek eksperymentalnej szczepionki, która przeszła już ograniczone testy na ludziach. Sytuacja jest na tyle poważna, że WHO postanowiła nie czekać na koniec prób i użyć nie do końca sprawdzonego leku, który jest obecnie jedyną realną nadzieją na zatrzymanie choroby.
W pierwszej kolejności zaszczepieni zostaną lekarze, pielęgniarze i grabarze, a więc ludzie mający bezpośrednią styczność z chorymi, przez co są najbardziej narażeni na niebezpieczeństwo. Następnie lek trafi do ludzi, którzy mieli kontakt z chorymi. Ich liczba szacowana jest obecnie na ok. 500. Jeżeli szczepionek wystarczy, to profilaktyka obejmie także tych, którzy mieli styczność z tymi, którzy mieli kontakt z chorymi.
To są tak zwane "szczepienia pierścieniowe", które mają uniemożliwić rozprzestrzenianie się wirusa i doprowadzić do wygaśnięcia epidemii. Eksperymentalny środek nie wyleczy człowieka zarażonego, ale zdrowego człowieka ma ochronić przed zakażeniem.
Zobacz także: Żakowski drwi z Kuchcińskiego. "To dobry marszałek, ale dla PiS"
Morderczy wirus, który budzi strach na całym świecie
Po raz pierwszy tajemniczy wirus powodujący objawy przypominające grypę zidentyfikowano w 1976 r. nad rzeką Ebola w ówczesnym Zairze, teraz Demokratycznej Republice Konga. Zauważono, że stan zdrowia chorych bardzo szybko pogarsza się, a w szczytowej fazie zaczynają krwawić ze wszystkich jam ciała. Niemal wszyscy zarażeni umierali. Śmiertelność eboli sięga 93 proc.
Śmiertelne żniwo choroby i tajemnicze pojawienie się wirusa, którym prawdopodobnie od zwierząt zarazili się afrykańscy żołnierze walczący w afrykańskich dżunglach, budzi niepokój i zaciekawienie na całym świecie. Skorzystali z tego pisarze sensacyjnych książek i autorzy filmów. Co prawda hollywoodzkie produkcje przerysowują zagrożenie, kreśląc wizje apokalipsy, jednak choroba na jest naprawdę niebezpieczna i trudna do zatrzymania.
Podczas największej dotychczas epidemii eboli Afryce Zachodniej w latach 2014-16 zachorowało prawie 29 tys. ludzi, a ponad 11 tys. zmarło. Skala epidemii, która objęta terytorium trzech krajów i groziła rozprzestrzenieniem się na kilka innych, poskutkowała zwiększeniem nakładów na badania nad chorobą i szczepionką. Dzięki temu jest szansa, że szczepionka wysłana do Konga powstrzyma epidemię zanim pochłonie setki albo tysiące ofiar.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl