Tylko Chirac chce Turcji w UE
Prezydent Francji Jacques Chirac jest
osamotniony w swoim poparciu dla wstąpienia Turcji do Unii
Europejskiej - pokazała debata we francuskim
Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej parlamentu, poświęcona
sprawie rozpoczęcia przez UE negocjacji akcesyjnych z Turcją.
14.10.2004 | aktual.: 14.10.2004 21:31
Decyzję o rozpoczęciu bądź nie negocjacji z Ankarą podejmą 17 grudnia przywódcy państw unijnych. Komisja Europejska w zeszłym tygodniu dała zielone światło do rozpoczęcia negocjacji, ale postawiła Turcji warunki.
Debata w Zgromadzeniu Narodowym, której domagały się wszystkie francuskie siły parlamentarne, nie wywołała tak zażartych dyskusji, jakich spodziewali się obserwatorzy. Niemal wszyscy mówcy zgodzili się, że Turcja nie jest jeszcze gotowa do wejścia do UE.
Europa także nie jest jeszcze gotowa - powiedział premier Jean- Pierre Raffarin, otwierając dyskusję. - Europa właśnie się rozszerzyła, musi na dobre przyjąć nowych członków, zakończyć ich integrację i dopiero potem myśleć o kolejnym rozszerzeniu.
Ale przede wszystkim priorytetem jest teraz przyjęcie konstytucji UE - dodał premier, który jest uważany za przeciwnika przyjęcia Turcji do UE. W czwartek nie wystąpił zdecydowanie przeciwko tureckiej akcesji i zaapelował do Francuzów, aby nie kończyli przedwcześnie dyskusji mówiąc Turcji "nie".
Na początku października prezydent Chirac zapowiedział, że o tym, czy przyjąć Turcję do UE, zadecydują Francuzi w referendum. Dodał, że nastąpi to za 10-15 lat. Sam kilka razy powtarzał, że jest za przyjęciem Turcji do wspólnoty.
Różni się w tym od proprezydenckiej rządzącej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) i wspierającej ją Nowej Unii na rzecz Demokracji Francuskiej (UDF). Oba ugrupowania są przeciwne tej akcesji, podobnie jak wyborcy - z ostatnich sondaży wynika, że trzech na czterech Francuzów nie widzi dla Turcji miejsca w zjednoczonej Europie.
Szef UDF Francois Bayrou powiedział w czwartek, że przyjęcie Turcji oznaczałoby "koniec europejskiej jedności". Przy okazji skrytykował rząd, który nie chciał, by debata zakończyła się przyjęciem jakiejkolwiek rezolucji, co mogłoby być odebrane jako wiązanie rąk prezydentowi na szczycie 17 grudnia. To uciekanie od odpowiedzi na zasadnicze pytania i blokada parlamentu -powiedział Bayrou.
Bayrou i inni krytycy działań rządu głośno domagali się zorganizowania parlamentarnej debaty o miejscu Turcji w Europie. We Francji to rząd ustala porządek obrad parlamentu. Początkowo premier Raffarin odmawiał, ale wreszcie zgodził się na dyskusję. W opinii komentatorów, wybrał termin możliwe jak najbardziej odległy od 17 grudnia.
Opozycyjna Partia Socjalistyczna jest za tym, aby rozpocząć negocjacje, i dopiero potem zastanawiać się, jaki ma być status Turcji - członka UE, czy też może "uprzywilejowanego partnera" Unii. Szef klubu socjalistów Jean-Marc Ayrault także skrytykował pospieszne zwołanie debaty. "Polityka strachu jest najgorszą z możliwych" - powiedział.
Socjaliści są podzieleni w sprawie tureckiej akcesji. Dwaj partyjni liderzy mają całkowicie odmienne stanowiska: przewodniczący Francois Hollande jest za przyjęciem Turcji, zaś były premier Laurent Fabius - przeciw.
Komuniści nie zajmują wyraźnego stanowiska, protestując tylko przeciwko "pułapce wyboru między "tak" i "nie", który stawia Francję pod ścianą w sprawie bardzo złożonej".
Dla francuskiej dyskusji w sprawie przyjęcia Turcji do UE charakterystyczne jest używanie tych samych argumentów przez zwolenników i przeciwników akcesji. Na przykład oba obozy używają argumentu "geograficznego", twierdząc, że Turcja jest w Europie, albo nie jest - 95% terytorium Turcji leży w Azji.
Jeśli chodzi o historię, dla jednych Imperium Otomańskie jest świadectwem odwiecznej obecności Turcji w Europie; drudzy przypominają, że polegała ona na podbojach i okupacji wielu narodów. Wreszcie - z punktu widzenia demograficznego - jedni zachwalają, że młode tureckie społeczeństwo jest potrzebne starzejącej się Europie; inni wskazują, że Turcja będzie najliczniejszym krajem UE i jednocześnie najbardziej odległym kulturowo od jej rdzenia.
Michał Kot