"TVP jest jak Radio Maryja, a lewica nie chce tego zmienić"
Telewizja publiczna w niektórych programach przypomina Radio Maryja, tak bardzo pogardza prawdą. Ale Platforma nie może dojść do porozumienia z lewicą, która popiera weto prezydenta Lecha Kaczyńskiego wobec ustawy medialnej - powiedział w "Sygnałach Dnia" wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski.
"Sygnały Dnia": We wtorek rozpoczyna się 20., ostatnie przed przerwą wakacyjną posiedzenie Sejmu, obfity porządek obrad. Czy utrzymany zostanie punkt dziesiąty? Chodzi o przełamanie prezydenckiego weta wobec ustawy medialnej.
Stefan Niesiołowski: Telewizja publiczna w niektórych programach, podkreślam, mniej informacyjnych, publicystycznych, przypomina właściwie Radio Maryja, czyli całkowitą jednostronność, całkowitą dowolność wobec faktów, pogardę wobec rzeczywistości, prawdy. I taki stan, no, niestety, z winy lewicy jakiś czas się jeszcze utrzyma. Ale przedłużanie jakiejś fikcji rokowań i stworzenie takiego wrażenie, że o czymś rozmawiamy, podczas gdy lewica tak naprawdę chyba już podjęła decyzję, że woli to, co jest (no, ich sprawa) - jest gorsze. Krótko mówiąc, w czasie tej sesji prawdopodobnie będzie głosowanie nad wetem i prawdopodobnie wobec stanowiska lewicy, która popiera stanowisko pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie uda nam się tego weta odrzucić.
Kiedy rozmawiałem z panem w tym studiu przed tygodniem à propos szukanego przez Platformę wsparcia dla odrzucenia weta, powiedział pan dokładnie tak: Dla dobra Polski, dla dobra pluralizmu w środkach publicznych jesteśmy gotowi na daleko idące sojusze. No i ten sojusz z SLD nie wypalił. Dlaczego, pańskim zdaniem?
- To nie był sojusz. Nawet jeśli tak powiedziałem, to przecież kontekst tej sprawy jest oczywisty – chodziło o sprawy... o tę jedną sprawę, o porozumienie się w tej jednej sprawie, a nie jakiś strategiczny sojusz...
Tak, dlatego jak też w tym konkretnym kontekście to przywołuję.
- Trwały sojusz jest niemożliwy. Zresztą pan prezydent będzie wetował każdą ważną ustawę, każdą istotną ustawę, ponieważ jego marzeniem jest doprowadzić do nieskuteczności tego rządu, szkodzić możliwie temu rządowi po to, żeby on i jego brat rządzili Polską. To się nie stanie, nie udało się to dlatego, że lewica nie chciała. No, całkowicie wina jest po stronie lewicy. Ich suwerenna decyzja - woleli poprzeć obecnie pana Urbańskiego, Czabańskiego, Targalskiego, pana Wildsteina. To będą ich mieli. My nic więcej zrobić nie możemy. No, są granice. Nie można rokować samemu ze sobą, no. Platforma była gotowana na spełnienie właściwie szeregu postulatów lewicy. Nie wchodzi w grę, mówię, postulat personalny, żeby odsunąć, odwołać panią Iwonę Śledzińską–Katarasińską.