TVN tłumaczy, dlaczego nie emituje filmu o Wałęsie; "to nie cenzura"
Telewizja TVN oświadczyła, że film na temat Lecha Wałęsy i doniesień o jego współpracy z SB nie został wyemitowany, bo nie jest ukończony. Stacja odrzuca podejrzenia o cenzurę w tej sprawie i zapowiada ściganie odpowiedzialnych za "wyciek" materiału do internetu.
15.09.2010 | aktual.: 15.09.2010 18:04
O sprawie napisała środowa "Rzeczpospolita". Według dziennika realizowany przez TVN film dotyczy współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa, a autorzy dokumentu, krakowscy dziennikarze Monika Góralewska, Piotr Pizło i Krzysztof Brożyk "doszli do podobnych ustaleń, co wcześniej autorzy głośnej książki 'SB a Lech Wałęsa'".
Jak napisała "Rz", "trwające półtora roku prace montażowe nad filmem skończyły się w marcu". "Dlaczego więc stacja jeszcze go nie wyemitowała?" - pyta dziennik. "Rz" dodaje przy tym, że dokument pojawił się już w internecie, m.in. w serwisie YouTube, gdzie został jednak zablokowany przez TVN.
TVN w wydanym oświadczeniu napisał, że materiały opisane w publikacji "Rz" "stanowią jedynie fragmenty dokumentacji zgromadzonej na pierwszym etapie produkcji filmu dokumentalnego".
- Prace nad filmem będą kontynuowane. Na razie nie sposób określić terminu ich zakończenia ani tym bardziej emisji samego filmu - powiedział rzecznik TVN Karol Smoląg. - Na obecnym etapie materiał, z racji nieukończenia nad nim pracy, ma wiele mankamentów warsztatowych. Brak jest w nim m.in. stanowiska głównego bohatera, prezydenta Lecha Wałęsy - dodał Smoląg.
Rzecznik podkreślił jednocześnie, że właśnie nieukończenie pracy nad filmem jest jedynym powodem, dla którego nie został on dotąd wyemitowany, odrzuca natomiast wszelkie spekulacje na temat ewentualnej cenzury w stacji. - Nie da się udowodnić takiej tezy. Przeczy jej choćby dotychczasowa działalność dokumentalna TVN. Czy gdyby w stacji była cenzura, wyemitowalibyśmy dokument "Trzech kumpli", czy robilibyśmy film o porwaniu Krzysztofa Olewnika? - pyta Smoląg.
Jednocześnie TVN informuje, że opublikowane w sieci materiały stanowią wyłączną własność telewizji i "pojawiły się w internecie w wyniku kradzieży". - Wszczęto już w związku z tym procedurę zmierzającą do ustalenia wszelkich okoliczności tej kradzieży i tożsamości osób za nią odpowiedzialnych - oświadczyła stacja.
Materiał trafił do sieci w częściach i oprócz YouTube szybko znalazł się na wielu innych stronach internetowych. Większość z nich została już jednak zablokowana. Przy próbie odtworzenia pojawia się komunikat: - Ten film wideo zawiera treść od partnera TVN S.A., który zablokował go na mocy praw autorskich.
Producent filmu Monika Góralewska powiedziała "Rz", że dokument "jest w trakcie tworzenia". - Chciałabym, by był gotowy jak najszybciej, lecz nie wiem, kiedy skończymy - dodała.