ŚwiatTusk w opałach

Tusk w opałach

Po roku urzędowania na fotelu szefa Rady, notowania Donalda Tuska spadają. Do tego stopnia, że pod znakiem zapytania stoi przedłużenie mu kadencji za półtora roku o kolejne 2,5 roku. Nie jest problemem angielski, z tym były polski premier radzi sobie coraz lepiej, ale brak wizji, pasji i pomysłu na wykorzystanie swojej pozycji. Niesłusznie wyśmiewany poprzednik Tuska, Herman van Rompuy, teraz stawiany jest za wzór - pisze z Brukseli Dominika Ćosić dla Wirtualnej Polski.

Tusk w opałach
Źródło zdjęć: © AFP | Thierry Carlier
Dominika Ćosić

01.12.2015 | aktual.: 01.12.2015 12:10

Donald Tusk zaczynał swoją pracę, mając spory kredyt zaufania. W Brukseli był dobrze oceniany jako ten, który nie będzie robił problemów i awantur, jako polityk proeuropejski. Będąc przez 7 lat premierem Polski, Tusk jeździł regularnie do Brukseli. Znał wielu z przywódców krajów unijnych, nie był dla nich postacią anonimową. Był premierem Polski w czasie naszej pierwszej w historii prezydencji, w 2011 roku - ocenianej pozytywnie. W mediach zagranicznych miał dobrą prasę. Owszem, był problem słabej znajomości języków obcych. Ale to nie jest przeszkoda nie do pokonania, zresztą już na pierwszej konferencji prasowej Tusk sam z tego zażartował, mówiąc że będzie teraz "polish my English". Ta pierwsza konferencja, zorganizowana tuż po ogłoszeniu nominacji, dla byłego już polskiego premiera, także została oceniona pozytywnie. I jeszcze jedno - Tusk przejmował stanowisko szefa Rady po pierwszym w historii stałym przewodniczącym Hermanie van Rompuyu, którego zarzucano brak charyzmy . Inna sprawa, że taka ocena van
Rompuya była tyle powierzchowna, co niesprawiedliwa. Zatem Tusk rozpoczynał rządy mając prawie wszystkie karty w rękawie.

Pierwsze trudności, pierwsze rysy

Gorzej wyglądało to w szerszej układance, w kontekście sytuacji międzynarodowej. Już było po oderwaniu się Krymu od Ukrainy, sytuacja we wschodniej Ukrainie była bardzo napięta. Minęło zaledwie kilka tygodni od zestrzelenia malezyjskiego samolotu nad Ukrainą. Grecki kryzys pozostawał sprawą rozdziałem otwartym. Wojna domowa w Syrii trwała. To wszystko tworzyło obiektywne trudności.

Kiedy zaczęły się pojawiać rysy na wizerunku Donalda Tuska? Właściwie to już po pierwszym szczycie unijnym, któremu przewodniczył, w grudniu ubiegłego roku. Rozczarowaniem okazała się konferencja prasowa. Tusk wystąpił obok szefa Komisji Europejskiej, Jean-Claude’a Junckera i premiera Włoch, Matteo Renziego. Przy pewnym siebie i dobrze znającym zagadnienia ekonomiczne Junckerze i showmańskim Renzim, Tusk wypadł blado. Nie poszło o to, jak mówił, ale o to co mówił. Powtarzał komunały, unikając wchodzenia w szczegóły. Dla korespondentów brukselskich, pamiętających van Rompuya, który dokładnie odpowiadał na trudne pytania, płynnie przechodząc z francuskiego na angielski, by skończyć na niemieckim, wystąpienie Tuska było po prostu dużym rozczarowaniem. Rozczarowanie było obustronne, bo szef Rady przyzwyczajony do ciepłego przyjęcia przez dziennikarzy w Polsce, był nieprzyjemnie zaskoczony wnikliwymi pytaniami. Ten błąd komunikacyjny powtórzył Tusk w Brukseli wiele razy. Długo trwało, zanim do niego dotarło, że
akredytowani w Brukseli zagraniczni dziennikarze nie łapią się na żarciki i zabawne kolokwializmy, oczekując po prostu konkretu i że tu pytania są o wiele trudniejsze. Zresztą, co ciekawe w Brukseli znacznie się zmniejszył urok osobisty byłego polskiego premiera i wyczucie nastrojów.

Negocjator oblewa testy

Wielkim testem dla Donalda Tuska okazało się apogeum kryzysu w Grecji w lecie. Zaczął niefortunnie pogróżkami pod adresem Aten, które nikomu się nie spodobały: dla Greków były zbyt ostre, dla antagonistów Grecji zbyt rozmyte. Potem było trochę lepiej, Tusk starał się być mediatorem między Brukselą a Atenami, a właściwie Berlinem a Atenami. W paradę wchodził mu jednak Juncker.

Najgorsze było jednak dopiero przed Tuskiem. To kryzys z uchodźcami, który nabrał na sile po niemieckich słowach zachęty w sierpniu tego roku. Uchodźcy i imigranci zaczęli szturmować Europę, a Tusk milczał. Nie takiej reakcji oczekiwało się od szefa Rady, który powinien w takiej sytuacji natychmiast zwołać pilne spotkanie, a przynajmniej po prostu zabrać głos. Oczywiście, szef Rady nie jest żadnym prezydentem UE i ludzie tak określający to stanowisko, robią Tuskowi wielką krzywdę, potęgując oczekiwania. Szef Rady nie może po królewsku rozkazywać poddanym. To raczej mediator, negocjator, który - jeśli jest odpowiednio mądry i sprytny - w białych rękawiczkach podsuwa przywódcom krajów rozwiązania. Ale tu kryje się warunek podstawowy: człowiek na tym stanowisku powinien wiedzieć, czego chce i do czego zmierza. Opanował to do perfekcji właśnie van Rompuy, który dyskretnie przeforsowywał swój projekt flagowy: unię bankową.

Niezdecydowanie i osamotnienie

Tu dochodzimy do chyba największej słabości Donalda Tuska. - Pan nie ma wizji i pomysłu na Europę! - wykrzyczał mu podczas debaty na temat uchodźców szef liberałów, Guy Verhofstadt. I ma rację, bo na podstawie wypowiedzi i działań Donalda Tuska trudno jest dociec, jak widzi Unię Europejską, która koncepcja jej przyszłości jest mu bliższa. Ta słabość przy elekcji okazała się jego siłą, bo przywódcy unijni, na czele z kanclerz Merkel nie chcieli na tym stanowisku silnego, charyzmatycznego wizjonera, który realizowałby swój projekt. Teraz jest ona obciążeniem. Choć trzeba też uczciwie przyznać, że ostatnie tygodnie przynoszą bardziej zdecydowane wystąpienia Tuska, który nie jest entuzjastą wprowadzania kolejnych kwot uchodźców.

Drugim, widocznym powszechnie problemem Tuska, jest jego chęć zadowolenia wszystkich. Ta może zbyt dosłownie albo asekurancko rozumiana kompromisowość sprawia, że szef Rady jest niczym prezydent Wałęsa: za a nawet przeciw. W efekcie obrywa po głowie od obu zantagonizowanych stron. Tyle jeśli chodzi o strategię, bo jeśli chodzi o kwestie taktyczne, dużym błędem Tuska jest jego lekceważenie w stosunku do Parlamentu Europejskiego. Owszem, to nie PE jest najważniejszą unijną instytucją, ale czynienie sobie wrogów poprzez niedocenianie, nie znajdowanie czasu na spotkania, zwłaszcza z szefami frakcji, jest strzałem w stopę. Tym bardziej, że Tusk nie ma przyjaciela w Junckerze - do starć między politykami dochodziło już kilkukrotnie. A otoczenie, najbliżsi doradcy Junckera starają się ustawicznie dyskredytować i marginalizować gabinet Tuska.

Nadrabianie strat

Ostatnie tygodnie, a zwłaszcza dni, pokazały większą aktywność Tuska i jego notowania nieco się poprawiły. Wizyty w obozach dla uchodźców w Jordanii, a potem w Turcji, spotkania w kolejnych stolicach bałkańskich, sensowne propozycje a propos wzmocnienia granic unijnych - to dobre posunięcia. Choć spóźnione nieco, bo o kilka tygodni.

Pytanie ostatnie, na ile średnie notowania zaszkodzą Tuskowi w uzyskaniu przedłużenia mandatu o kolejne 2,5 roku. To element całej układanki. Za 1,5 roku nastąpi zmiana na stanowisku szefa PE, bo Schulz nie ma szans na trzecią z rzędu (sic) kadencję - zgodnie z układem sił między chadekami a socjalistami szefem PE po nim powinien zostać chadek. Ale to oznaczałoby, że chadecy będą mieli: szefa Europarlamentu, Komisji i Rady. A socjaliści tylko szefową unijnej dyplomacji. Zatem już teraz socjaliści kopią dołki pod Tuskiem, licząc na to, że na miejscu po nim uda się osadzić jakiegoś byłego premiera socjalistycznego. Ale tu z kolei trzeba będzie też pamiętać o balansie geograficznym - powinien to być ktoś z naszej części Europy. A to oznacza kolejne negocjacje.

Z jakim bilansem kończy pierwszy rok pracy Donald Tusk? Średnim. Jeśli ktoś myślał, że jego praca w Brukseli, będzie wakacjami lub polityczną emeryturą, to jest w błędzie. Unia Europejska, na której wschodniej granicy toczy się wojna, którą od południa zalewa fala imigrantów na niespotykaną dotąd skalę, którą za cel ataku obrało sobie tzw. Państwo Islamskie i która wciąż jeszcze nie wyszła z kryzysu finansowego, potrzebuje teraz silnego i mądrego przywództwa. A przynajmniej zwiększonej aktywności jej przywódców. Oznacza to, że pana Donalda Tuska czeka stresujący rok. A może i 3,5 roku.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1055)