Tusk: samorozwiązanie Sejmu najlepszą metodą na wybory
Szef PO Donald Tusk uważa, że lepszą - bo
szybszą - metodą na doprowadzenie do przyspieszonych wyborów
parlamentarnych jest samorozwiązanie Sejmu. Zapewnił, że gdyby nie
doszło do samorozwiązania, to - jeśli "nie będzie żadnych
istotnych powodów" - Platforma nie przejmie inicjatywy w drugim
kroku konstytucyjnym tworzenia rządu. Powiedział też, ze speckomisja powinna zapytać Kazimierza Marcinkiewicza o sprawę podsłuchów.
29.08.2007 | aktual.: 29.08.2007 12:45
Zwracam się z apelem do wszystkich liderów wszystkich ugrupowań, aby nie stchórzyli, aby zagłosowali za samorozwiązaniem - powiedział Tusk dziennikarzom. Głosowanie nad skróceniem kadencji zaplanowano w Sejmie na 7 września. W Sejmie są trzy wnioski w tej sprawie: PO, SLD i PiS. Do skrócenia kadencji potrzeba 307 głosów.
Jeśli okaże się, że nie starczy głosów, aby Sejm sam się rozwiązał - mówił Tusk - a tu lewica jest "podejrzewana, że nie będzie skłonna tego zrobić" - to będziemy zmuszeni czekać na decyzję o podaniu rządu do dymisji.
Szef PO zapowiedział, że będzie apelował, aby Jarosław Kaczyński złożył "natychmiast" dymisję. Po to, aby odbyły się wcześniejsze wybory - nie dla innego powodu - zaznaczył.
Pytany, czy PO przejmie inicjatywę w drugim kroku konstytucyjnym (kiedy to Sejm zgłasza kandydata na premiera i powołuje proponowany przez niego skład Rady Ministrów) Tusk odparł: Jeśli nie będzie żadnych istotnych powodów, to nie. Naszym celem są wybory i takie zobowiązanie złożyłem przed Polakami, że doprowadzimy do wcześniejszych wyborów.
Dopytywany, co w takim razie musiałoby się stać, powiedział: Nie chcę uruchamiać dzisiaj swojej wyobraźni co musiałoby się stać, bo tutaj każdego dnia dzieją się rzeczy dziwne i nieprzyjemne, a czasami straszne. Mnie już brakuje pomysłów co jeszcze może się stać, kto jeszcze może coś zeznać.
Jeśli w tym tempie będą szły wyznania czołowych polityków PiS, to może za tydzień prezydent Kaczyński powie, że podsłuchiwał go premier Kaczyński - stwierdził Tusk.
Pytany, czy wierzy, że Jarosław Kaczyński poda rząd do dymisji, Tusk powiedział, że jeśli premier tego nie zrobi, to Platforma znajdzie inny sposób, aby doprowadzić do wcześniejszych wyborów.
Ale na pewno pan Jarosław Kaczyński straci władzę w tym roku - zapewnił szef PO.
Przesłanki nt. podsłuchiwania Marcinkiewicza są wystarczające
Tusk uważa, że sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych powinna spotkać się z b. premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem i wyjaśnić, czy był on podsłuchiwany przez służby.
Jeśli istnieją jakiekolwiek przesłanki, a wypowiedź premiera Marcinkiewicza jest chyba wystarczającą przesłanką, żeby sądzić, że premier polskiego rządu był podsłuchiwany, albo że były próby podsłuchiwania, i to nie przez przestępców, tylko przez służby rządowe, to sprawa domaga się wyjaśnienia w trybie natychmiastowym. Być może jedynym sposobem byłoby złożyć prośbę pod adresem premiera Marcinkiewicza, aby wyjaśnił tę sprawę przed Komisją ds. Służb Specjalnych - powiedział Tusk dziennikarzom w Sejmie.
Wtorkowe "Fakty" TVN podały, że wśród osób, które miały być podsłuchiwane przez służby specjalne, pojawia się nazwisko Marcinkiewicza. Nie wiadomo, na czyje polecenie miało się to odbywać. Według "Faktów", nazwisko Marcinkiewicza "nie wynika bezpośrednio" z zeznań b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka przed sejmową speckomisją. B. premier powiedział "Faktom", że "to nie jest wykluczone".
Tusk uważa, że "jeśli PiS-owski premier ma wrażenie, że był podsłuchiwany przez swoich kolegów z PiS, to jest to informacja wyjątkowo przygnębiająca i mówi chyba nawet więcej o tym, z kim mamy dzisiaj do czynienia niż rewelacje Kaczmarka". Obawiam się, że wszystkie dotychczasowe wyznania skruszonych polityków PiS układają się w jeden ponury ciąg. Mamy do czynienia z wyjątkowo paskudnym układem rządowym. My to prędzej czy później wyjaśnimy, ale lepiej byłoby wcześniej niż później. Na pewno rację mają ci wszyscy, którzy mówią, że zanim Polacy pójdą do urn wyborczych - a ja zrobię wszystko, aby było to jak najszybciej - muszą wiedzieć, z kim mieli do czynienia przez ostatnie dwa lata - mówił szef PO.
Pytany, czy podejrzewa, że on sam może być podsłuchiwany, Tusk powiedział: Muszę założyć tak na wszelki wypadek, że jeśli Ziobro podsłuchuje Leppera i Giertycha, a Marcinkiewicz mówi, że podsłuchiwali go koledzy z rządu, to można przyjąć za rzecz oczywistą, że lider opozycji jest podsłuchiwany osiem razy bardziej. Ale w jakąś szczególną psychozę nie wpadam - dodał.
Tusk poinformował, że PO "dostępnymi środkami technicznymi" sprawdza co jakiś czas, czy w jej gabinetach nie ma podsłuchów. Na razie żadnych nie było, ale fachowcy, których pytamy o rady, mówią, że przy współczesnej technice tradycyjne badania nie mają większego znaczenia. Kluczem jest wyleczenie ludzi, a nie technika - podkreślił lider PO.
Pytany, czy nie boi się podejmować ważnych decyzji we własnym gabinecie, Tusk powiedział: To, że niektórzy zwariowali, nie może znaczyć, że wszyscy zwariują. Ja nie pójdę w krzaki z panem Rokitą i panem Schetyną i na ucho nie będziemy szeptać jak będzie wyglądał harmonogram prac parlamentu czy skład rządu.
Wicemarszałek Sejmu z PO Bronisław Komorowski nie sądzi, aby Kazimierz Marcinkiewicz powiedział, co powiedział "ot tak sobie". Jest człowiekiem na tyle poważnym, że na pewno to głęboko przemyślał" - ocenił. Dodał, że sprawa musi być zbadana i trzeba doprowadzić do wyjaśnienia kwestii - jego zdaniem - podstawowej: "czy Polska jest krajem na podsłuchu". Powstało bowiem wrażenie, że zamiast 3 mln mieszkań, które PiS obiecywał, mamy 3 mln podsłuchów, haków - mówił Komorowski.