Tusk popełnił przestępstwo ws. Smoleńska? Sąd rozstrzygnie
Sąd rozstrzygnie, czy prokuratura ma wszcząć śledztwo w sprawie rzekomych przestępstw premiera Donalda Tuska przy badaniu katastrofy smoleńskiej - czego chce Stowarzyszenie Solidarni 2010.
24.10.2011 | aktual.: 24.10.2011 16:07
Zażalenie Solidarnych 2010 r. na odmowę wszczęcia śledztwa w tej sprawie zostało przekazane do Sądu Okręgowego w Warszawie - poinformował prok. Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
27 września prokuratura, wobec "braku znamion czynu zabronionego", odmówiła wszczęcia postępowania. Stowarzyszenie odwołało się od tego nieprawomocnego postanowienia. W sytuacji, gdy prokuratura podtrzymuje swą decyzję, sprawa trafia do sądu. Ten albo prawomocnie podtrzymuje odmowę śledztwa, albo nakazuje jego wszczęcie. Jeśli sąd podtrzyma odmowę, zawiadamiający może złożyć prywatny akt oskarżenia. Nie ma jeszcze terminu rozpatrzenia sprawy przez sąd.
Stowarzyszenie uważa, że godząc się na konwencję chicagowską przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej, Tusk złamał prawo; w sierpniu stowarzyszenie złożyło zawiadomienie w tej sprawie. Według niego Tusk miał popełnić przestępstwa z art. 129 Kodeksu karnego (zdrada dyplomatyczna) i z art. 231 (niedopełnienie obowiązków). Jak napisano w zawiadomieniu, miało to polegać na wybraniu konwencji chicagowskiej jako podstawy prawnej badania katastrofy, co - w opinii Solidarnych 2010 - doprowadziło do rezygnacji przez Polskę z bezpośredniego dostępu do dowodów (są nimi m.in. "czarne skrzynki" i wrak Tu-154) oraz wpływu na przebieg prowadzonego w Rosji postępowania.
Zażalenie zarzuca prokuraturze m.in. "nieuzasadnione przyjęcie, że reżim prawny, jaki przyjęto do badania katastrofy smoleńskiej, stanowi tzw. konwencja chicagowska", "gołosłowne przyjęcie, że dochowano należytej staranności w wyborze procedur właściwych dla badania przyczyn katastrofy", "przeczące faktom przyjęcie, że tzw. konwencję chicagowską stosowano jako reżim prawny dla badania przyczyn katastrofy od momentu katastrofy", "przyjęcie, że koniecznym znamieniem przestępstwa zdrady dyplomatycznej jest faktyczne wystąpienie szkody dla interesu Rzeczpospolitej", "przyjęcie braku winy potencjalnych sprawców na etapie przed wszczęciem postępowania".
"Oskarżenia o popełnieniu zdrady dyplomatycznej przez Prezesa Rady Ministrów w tej sprawie nie są odosobnione i nie pochodzą tylko od zawiadamiającego" - podkreślono w zażaleniu. "Wielokrotnie podejrzenia takie dyskutowane były na łamach prasy, a są także formułowane publicznie przez znaczącą część obywateli państwa polskiego np. podczas tzw. miesięcznic katastrofy smoleńskiej, które odbywają się w wielu miastach Polski" - dodano. Według zażalenia: "tym samym należy stwierdzić, że w opinii wielu osób zarzut popełnienia przestępstwa z art. 129 ciąży na Donaldzie Tusku. Tym samym trzeba też wziąć pod uwagę, że również w interesie samego Donalda Tuska jest przeprowadzenie śledztwa w tej sprawie, gdyż tylko działania podjęte przez niezależne organy wymiaru sprawiedliwości mogą zdjąć z niego ciążące odium podejrzeń, w procedurze która przecież zakłada domniemanie niewinności".
Od początku badania katastrofy smoleńskiej niektórzy politycy i publicyści podawali w wątpliwość zasadność badania sprawy na podstawie Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym podpisanej w Chicago w 1944 r. Wskazywano na polsko-rosyjską umowę z 1993 r. jako właściwszą podstawę prawną. Polska prokuratura, kierujący Komisją Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego szef MSWiA Jerzy Miller, jak i akredytowany przy MAK Edmund Klich podkreślali, że właśnie konwencja chicagowska jest najodpowiedniejszą podstawą. Wskazywano, że polsko-rosyjska umowa z 1993 r. ma jedynie charakter ramowy i była przewidziana do "obsługi" wyprowadzania z Polski byłych wojsk radzieckich.
Jesienią ub.r. warszawska prokuratura odmówiła śledztwa wobec premiera Donalda Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego - czego chciał berliński adwokat Stefan Hambura, pełnomocnik m.in. syna Anny Walentynowicz. Według niego Tusk i Komorowski odpowiadają za rezygnację ze wspólnego polsko-rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy w Smoleńsku. Powołał się na art. 129 Kodeksu karnego, który stanowi: "Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10".
Strona polska wiele razy podkreślała, że nie ma podstaw prawnych do prowadzenia wspólnego śledztwa, bo takiej możliwości nie przewiduje żadna umowa - ani międzynarodowa, ani dwustronna. Z kolei rosyjscy prokuratorzy podkreślali, że udział polskich prokuratorów w niektórych czynnościach rosyjskiego śledztwa odbywa się tylko na zasadzie "dobrej woli".