Tusk: PiS korzysta ze zbójeckiego prawa
Jeżeli marszałek Sejmu Ludwik Dorn potwierdzi, że nie wprowadzi pod głosowanie wniosków o powołanie komisji śledczych, to Platforma złoży wniosek o jego odwołanie - zapowiedział przewodniczący PO Donald Tusk. Lider PO przyznał jednocześnie, że zdaje sobie sprawę, iż PiS może "zablokować" wniosek o odwołanie Dorna. PiS ze swojego zbójeckiego prawa, wynikającego z przewagi w Sejmie może korzystać i korzysta - dodał.
Wicemarszałek Bronisław Komorowski po posiedzeniu Prezydium Sejmu poinformował, że Ludwik Dorn zapowiedział, iż nie wprowadzi w najbliższym czasie do porządku obrad Sejmu wniosków o powołanie komisji śledczych ds. akcji CBA i ds. śmierci Barbary Blidy.
Zdaniem Tuska decyzja Dorna ws. komisji śledczych, to dla osób obserwujących polskie życie publiczne "prawdziwy cios". To polityczne tchórzostwo dyskwalifikuje PiS, które panicznie boi się prawdy i dyskwalifikuje marszałka Dorna - ocenił.
W opinii szefa PO, marszałek Dorn nie gwarantuje właściwego trybu prac w Sejmie. Marszałek Sejmu blokuje komisję w sposób oczywisty potrzebną i robi to w interesie własnego ugrupowania. PiS i Dorn kompromitują się sami - stwierdził Tusk.
Tusk zapowiedział też, że liderzy partii będą jeszcze we wtorek zastanawiać się, w jaki sposób doprowadzić do powołania komisji śledczych. Ta komisja śledcza i tak powstanie, jeśli PiS będzie ją blokował w tym Sejmie, to ona i tak powstanie w przyszłym Sejmie - zapewnił.
Jak dodał, on sam jest osobistym gwarantem, że Platforma wyjaśni "wszystkie sprawy, do samego końca". Wszyscy bez wyjątku, którzy ponoszą odpowiedzialność za bałagan w Polsce poniosą odpowiedzialność i w trybie politycznym i karnym, jak tylko Platforma będzie mogła o tym decydować - podkreślił Tusk.
Zdaniem przewodniczącego Platformy, sytuacja powstała wokół propozycji powołania komisji śledczych pokazuje, że inicjatywa PO w sprawie przedterminowych wyborów ma "głęboki sens". Będziemy proponowali wszystkie możliwe procedury tak, aby wybory odbyły się na jesieni 2007 r. - zaznaczył. Według niego, na szybkie wybory czekają wszyscy Polacy, niezależnie od preferencji partyjnych.
Tusk zaapelował też do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, aby "przypilnował ustalenia z ich spotkania, że optymalny termin wyborów, to październik 2007 r.". Prezydent Lech Kaczyński i Tusk zgodzili się podczas spotkania 9 sierpnia, że przyspieszone wybory są nieuchronne.
Szef PO powiedział też, że gdyby nie udało się doprowadzić do samorozwiązania Sejmu, to pozostaje "droga konstytucyjna" - czyli dymisja rządu. Zdaję sobie sprawę, że to jest najbardziej dobitny dowód bankructwa rządu Jarosława Kaczyńskiego - dodał.
Według Tuska "każdy tydzień bałaganu rujnuje szanse PiS w wyborach" i dlatego - jak mówił - wierzy w "wyczucie interesu" polityków PiS, zgodnie z którym jednak poprą samorozwiązanie Sejmu.