Tusk: nie ma świętych krów. Szef ABW znowu ma kłopoty
Szef ABW znowu ma kłopoty. Ale jeśli do tej pory Krzysztof Bondaryk wychodził z nich obronną ręką, tak teraz sprawa wygląda poważnie. – W przypadku szefa ABW oczekuję, żeby rozwiązywał problemy, a sam ich nie przynosił – powiedział w miniony weekend przebywający w Brukseli premier.
27.06.2011 | aktual.: 28.06.2011 10:43
Oświadczył, że po powrocie będzie oczekiwał od Bondaryka „szybkich i precyzyjnych wyjaśnień”. – Nie ma absolutnie świętych krów, każdy podlega kontroli. Jeśli będzie coś dwuznacznego, już nie mówiąc o nieprawidłowościach, wyciągnę konsekwencje – dodał.
Tym razem kłopoty Bondaryka związane są z artykułem, jaki w piątek ukazał się w „Gazecie Wyborczej”. Dziennikarze opisują w nim historię prokuratora Andrzeja Piasecznego z Prokuratury Okręgowej w Warszawie prowadzącego śledztwo w sprawie handlu fałszywymi fakturami. Podczas pracy prok. Piaseczny natknął się na wątek nadużyć w spółce PTC, w której Bondaryk był w latach 2005–2007 dyrektorem ds. bezpieczeństwa. Badał m.in. okoliczności kupienia przez niego od PTC służbowego audi po zaniżonej nawet o 90 tys. zł cenie, samą wycenę ponoć sfałszowano. Według dziennikarzy „GW” pomagający prokuratorowi oficer CBŚ ostrzegł go, że jeśli śledztwo dojdzie do Bondaryka, „zostanie spowolnione”. 12 maja przełożona odebrała prok. Piasecznemu wszystkie sprawy.
– Prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu zajmie się tą sprawą sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych – mówi Marek Biernacki z PO. – Cała ta historia wygląda dziwnie i trzeba ją zweryfikować – przyznaje.
Politycy opozycji nie mają jednak wątpliwości, że tym razem szef ABW powinien pożegnać się ze stanowiskiem. – Gdyby okazało się, że rzeczywiście Krzysztof Bondaryk kupił samochód po zaniżonej cenie, a wycenę sfałszowano, byłby to skandal. Ale równie bulwersująca jest kwestia odsunięcia prokuratora prowadzącego tę sprawę – mówi Marek Migalski z PJN. Marek Wikiński z SLD uważa, że premier, do czasu wyjaśnienia wątpliwości wokół Bondaryka, powinien go urlopować, jeśli w ogóle nie zdymisjonować, bo „informacje, jakie pojawiły się w prasie, wyglądają na wiarygodne”.
Krzysztof Bondaryk nie po raz pierwszy ląduje na pierwszych stronach gazet. Jedni mówią: fachowiec, twórca nowych służb. Inni zarzucają mu zbytnią miłość do biznesu i zbieranie haków na politycznych wrogów.