Tusk: krzywdy prezydentowi nie zrobimy
Prezydent Lech Kaczyński nie będzie pozostawiony sam sobie i po przylocie do Brukseli dostanie pełną opiekę ze strony polskich ambasadorów - zapewnił premier Donald Tusk. Krzywdy nie zrobimy - dodał. Szef rządu powiedział również Radiu Zet, że nadal nie zgadza się na to by podczas unijnego szczytu prezydent siedział przy stole obrad.
15.10.2008 | aktual.: 15.10.2008 14:15
Prezydent nie leci na szczyt UE, tylko do Brukseli - powiedział premier Donald Tusk komentując zamieszanie związane z polską delegacją. W rozmowie z Radiem Zet dodał, że nie wie, co Lech Kaczyński będzie robił po przylocie.
Premier pytany przez dziennikarzy, czy któryś z ministrów towarzyszących mu w Brukseli ustąpi prezydentowi miejsca na sali obrad podczas posiedzenia Rady Europejskiej odparł, że skład delegacji jest znany. Tuskowi w Brukseli towarzyszyć będzie minister finansów Jacek Rostowski i szef dyplomacji Radosław Sikorski.
Nie mam i nie zamierzam mieć wpływu na to, gdzie i w jakich sprawach leci prezydent RP - podkreślił premier. Jego zdaniem, konstytucja jednoznacznie nakazuje prezydentowi współdziałanie i współpracę z rządem, kiedy podejmuje działalność międzynarodową.
Z mojego punktu widzenia delegacja w składzie państwu znanym podejmuje wysiłki ważne dla Polski. Prezydent swoim postępowaniem naprawdę nie ułatwia nam pracy - oświadczył szef rządu.
Premier poinformował, że udaje się właśnie na spotkanie z szefem brytyjskiego rządu Gordonem Brownem, z którym będzie rozmawiał o pakiecie energetyczno-klimatycznym. Jak dodał, później dojdzie do spotkania kluczowego z punktu widzenia szczytu: spotkania dziewięciu państw, które razem z Polską i Węgrami chcą współpracować na rzecz takich zapisów w konkluzjach szczytu, które nie będą nadmiernym ciężarem (chodzi o pakiet energetyczno-klimatyczny).