Tusk i Kaczyński w opałach - Polacy mają ich dość!
Polacy mają coraz bardziej dość Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska, a także ich partii: Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej. Ale mają również dość Grzegorza Napieralskiego i jego Sojuszu Lewicy Demokratycznej oraz Waldemara Pawlaka i jego Polskiego Stronnictwa Ludowego.
29.07.2011 10:00
Przeczytaj też: Omówienie wyników sondażu - Tragicznie niskie poparcie dla PiS - tak źle dawno nie było Komentarz Wiesława Dębskiego - W głowie się nie mieści! Poparcie dla PO rośnie
To oczywisty wniosek płynący z analizy sondaży Wirtualnej Polski (i nie tylko WP) z ostatnich miesięcy. A najnowsze badanie po prostu nie pozostawia w tej mierze żadnych wątpliwości. Partia niezdecydowanych - czyli Polaków, którzy nie wiedzą, na kogo oddadzą głos w nadchodzących wyborach - gwałtownie przybiera na sile i skupia już aż 27% wszystkich badanych. Podczas gdy miesiąc temu takich niezdecydowanych wyborców było 20%, dwa miesiące temu - 17%, a trzy miesiące temu - 18%.
Podobne wyniki rejestrują także inne ośrodki badania opinii publicznej. Według sondażu OBOP z połowy lipca, 25% Polaków nie wie, kogo poprze w zbliżających się wyborach, a według badania GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej" z tego samego okresu - 23% "Partia niezdecydowanych" jest więc już drugim pod względem liczebności ugrupowaniem na polskiej scenie politycznej.
Ale to oczywiście zaledwie pół prawdy na temat nastrojów panujących wśród polskich wyborców na nieco ponad dwa miesiące przed parlamentarną elekcją. Bo przecież jednocześnie cały czas - z sondażu na sondaż - próbują się policzyć twarde elektoraty głównych partii. Platforma Obywatelska - wynika z badania WP (ale także z innych sondaży) utrzymuje wciąż bardzo dużą przewagę nad Prawem i Sprawiedliwością. Tym razem chęć głosowania na partię Donalda Tuska zadeklarowało 38% Polaków (miesiąc temu - 34%), zaś na ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego - 17% (przed miesiącem - 21%). Natomiast na sojusz Grzegorza Napieralskiego chce oddać głos 9% wyborców (miesiąc temu - 11%), a na stronnictwo Waldemara Pawlaka - 4% (przed miesiącem - 5%).
O planktonie politycznym - czyli takich ugrupowaniach, jak Polska Jest Najważniejsza, Liga Polskich Rodzin, Samoobrona RP, Unia Polityki Realnej, Ruch Poparcia Janusza Palikota, Socjaldemokracja Polska czy Demokraci.pl - nie ma co przy tej okazji nawet wspominać. W totalnej wojnie gigantów, czyli Platformy i PiS już teraz zdają się one być starte niemal na pył, co zresztą było do przewidzenia.
Walna bitwa czekającej nas "Wojny Październikowej" rozstrzygnie się właśnie podczas kampanii o głosy wyborców niezdecydowanych. Ta kampania już zresztą trwa. I najpewniej, koniec końców, część niezdecydowanych jak zawsze w dniu wyborów postawi nie na pozostanie w domu, lecz na wizytę w lokalu wyborczym, z których część - choć z wątpliwościami - to jednak zdecyduje się na udzielenie poparcia którejś z partii (a pozostali na oddanie głosów nieważnych, na przykład nie stawiając krzyżyka przy żadnym z nazwisk).
Analizując profile wyborców niezdecydowanych - większość z nich pochodzi ze wsi lub małych miast, najczęściej są to ludzie w średnim wieku i z liczną rodziną - dr Jacek Kloczowski, politolog z krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej dowodził na łamach "Rz", iż największą szansę na pozyskanie ich głosów mają partie Jarosława Kaczyńskiego i Waldemara Pawlaka. Ale przecież równie dobrze może się okazać, że większość niezdecydowanych postawi jednak na kontynuację, czyli na ekipę Donalda Tuska.
Niestety, co w tym wszystkim najsmutniejsze: walka o głosy niezdecydowanych - przynajmniej na razie - toczy się właściwie niemal wyłącznie z wykorzystaniem chwytów odwołujących się do emocji, a nie umysłów. Dlatego mimo że od wyborów dzieli nas już zaledwie kilkadziesiąt dni, na dobrą sprawę nikt nie ma pojęcia, czym właściwie miałaby się różnić Polska w roku 2012 czy 2014, gdyby współrządziła nią wtedy Platforma Obywatelska, od Polski w tym samym czasie, gdyby współrządziło nią wówczas Prawo i Sprawiedliwość.
Bez wątpienia też bardzo wysoki odsetek niezdecydowanych, czyli niezadowolonych z obecnej oferty ugrupowań politycznych, może oznaczać, że otwiera się droga - albo wręcz już stoi otworem - dla innych partii.
Piotr Gabryel, zastępca redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" specjalnie dla Wirtualnej Polski