Turcja szuka pomocy USA i UE ws. Cypru
Turcja zwróciła się o pomoc
do USA i Unii Europejskiej w przerwaniu impasu w rozmowach,
mających na celu przezwyciężenie podziału Cypru przed przyjęciem
wyspy do Unii Europejskiej, co ma nastąpić 1 maja.
Turecki minister spraw zagranicznych Abdullah Gul telefonował w tej sprawie w sobotę wieczorem do amerykańskiego sekretarza stanu Colina Powela - poinformował w niedzielę rzecznik tureckiego rządu.
Z kolei premier Turcji Recep Tayyip Erdogan, szukając poparcia dla stanowiska Ankary w sprawie Cypru, telefonował do premiera Irlandii Bertie Aherna - podał rzecznik. W tym półroczu Irlandia przewodniczy UE.
Erdogan zapowiedział też, że będzie telefonował w sprawie Cypru także do prezydenta USA George'a Busha, kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera i prezydenta Francji Jacquesa Chiraca.
Według tureckich źródeł dyplomatycznych, cytowanych przez Reutersa, Powell zapewnił Gula w rozmowie telefonicznej, że prezydent Bush uważnie śledzi przebieg negocjacji w sprawie zjednoczenia Cypru oraz że USA rozumieją troskę Turcji o obronę swych praw. Powell obiecał też skontaktować się w sprawie Cypru z sekretarzem generalnym ONZ Kofim Ananem i brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Jackiem Strowem. Wielka Brytania, której kolonią był do roku 1960 Cypr, do dziś ma na jego terytorium swoje bazy wojskowe.
Przedmiotem trwających od kilku dni negocjacji w szwajcarskim Buergenstock jest plan zaproponowany przez Kofiego Annana, który przewiduje utworzenie na Cyprze konfederacji na wzór szwajcarski. Impas w rozmowach został spowodowany przede wszystkim obawami strony tureckiej, że jej ludność zostanie zdominowana przez zamożniejszych i liczniejszych Greków cypryjskich. Z kolei Grecy nie chcą się pogodzić z ograniczeniami dotyczącymi możliwości ich powrotu na tereny w północnej części wyspy, zajęte w 1974 r. przez Turcję.
Jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia i doprowadzić do zjednoczenia Cypru przed 1 maja, do Unii zostanie przyjęta jedynie Republika Cypru, czyli jedyne legalne państwo na Cyprze, którego władza faktycznie obejmuje tylko grecką, południową część wyspy. To z kolei utrwaliłoby podział wyspy i zaszkodziło dążeniom Turcji do członkostwa w UE.