Trwa ładowanie...
19-10-2012 08:20

Turcja i Syria to dopiero początek? Szalony scenariusz dla Bliskiego Wschodu

Reżim Baszara al-Asada jest coraz bardziej osłabiony rebelią i powoli dochodzi do punktu, w którym w odwodzie pozostaną mu już tylko działania radykalne. Jednym z nich może okazać się scenariusz doprowadzenia do "rozlania się" syryjskiej wojny domowej na sąsiednie kraje. Taki szeroki konflikt zbrojny, z udziałem wielu państw regionu i zapewne także mocarstw pozaregionalnych, dawałby Asadowi cień szansy na utrzymanie się u władzy w Damaszku i kontrolowania przynajmniej części terytorium Syrii - pisze dla Wirtualnej Polski analityk Tomasz Otłowski.

Turcja i Syria to dopiero początek? Szalony scenariusz dla Bliskiego WschoduŹródło: AFP, fot: STR
d3s7tsf
d3s7tsf

Tak jak przewidywano to już jakiś czas temu, wojna domowa w Syrii najwyraźniej wchodzi właśnie w nową fazę. Z konfliktu o charakterze wyłącznie wewnętrznym powoli przekształca się w "twardy", militarny problem dla państw sąsiadujących z Syrią.

Dotychczas oddziaływanie poszczególnych sąsiadów Syrii lub innych państw regionu na jej sytuację wewnętrzną miało ograniczony charakter, polegając jedynie na mniej lub bardziej niejawnym wspieraniu którejś ze stron konfliktu. Teraz, zgodnie z powiedzeniem, ze kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, po serii incydentów zbrojnych na granicy Syrii i Turcji widać już, że może czekać nas eskalacja kryzysu syryjskiego. Paradoksalnie jednak, takie zaostrzenie sytuacji może być na rękę zarówno Ankarze, jak i Damaszkowi.

Tureckie wsparcie dla rebelii

Turcy od momentu wybuchu zbrojnego powstania w Syrii aktywnie i otwarcie wspierają syryjską opozycję i sunnickich rebeliantów, walczących z armią rządową. To głównie dzięki zaangażowaniu tureckiemu - w tym zwłaszcza udostępnieniu terytorium Turcji dla potrzeb tworzących się syryjskich sił rebelianckich - możliwe było w ogóle podjęcie przez opozycję zbrojnej walki z reżimem Baszara al-Asada.

Turcy skutecznie konkurują zresztą w tym względzie z Arabią Saudyjską - dotychczasowym liderem i niekwestionowanym przywódcą duchowym świata muzułmańskiego. Rola, jaką Ankara odgrywa w "kwestii syryjskiej" umocniła jej pozycję w regionie i dała nowy impuls dla już nieco ostygłej tureckiej strategii "geopolitycznej głębi", realizowanej z różnym powodzeniem przez obecny rząd. Widać było to doskonale na odbywającym się niedawno (niemal równocześnie z pierwszymi strzałami na granicy z Syrią) kongresie rządzącej w Ankarze Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), na którym nakreślono śmiałą wizję stworzenia z Turcji regionalnej potęgi politycznej i ekonomicznej jeszcze w tym ćwierćwieczu.

d3s7tsf

Turecka strategia wobec "kwestii syryjskiej" przeżywa jednak stagnację. Pomimo jednoznacznego opowiedzenia się za rebeliantami oraz udzielania im znaczącej pomocy finansowej, materiałowej i szkoleniowej, Turcy nie są jak na razie w stanie uzyskać satysfakcjonującego wpływu na bieg wydarzeń w Syrii.

Okazuje się, że reżim Asada trzyma się zadziwiająco mocno, a co gorsza rośnie wsparcie dla niego ze strony Iranu i libańskiego Hezbollahu. Na dodatek gros sukcesów operacyjnych, odnoszonych przez syryjskich rebeliantów (jak zajęcie na początku października bazy sił powietrznych koło Aleppo), to zasługa islamistów, powiązanych z Al-Kaidą. Formacje opozycyjne wyszkolone i wyekwipowane przez Turków spisują się "w polu" znacznie gorzej.

Nowa strategia Ankary

Wszystko to sprawia, że rośnie frustracja władz w Ankarze i najwyraźniej zaczynają one poszukiwać nowych sposobów rozgrywania syryjskiej partii. Tym samym ostatnie tureckie zaostrzenie kursu wobec Damaszku - tak w wymiarze retoryki, jak i praktycznych działań politycznych - może być właśnie elementem nowej strategii Ankary.

Z jednej strony z pewnością chodzi o pokazanie własnej opinii publicznej, że rząd premiera Recepa Tayyipa Erdogana twardo pilnuje interesów narodowych Turcji i broni suwerenności kraju. Turecki premier nie pierwszy już zresztą raz wykorzystuje nadarzające się sposobności do odgrywania roli "twardego faceta", politycznego "kowboja" nie wahającego się, gdy trzeba, użyć siły.

d3s7tsf

Z drugiej strony, zauważalna ostatnio zmiana w polityce Ankary wobec problemu syryjskiego to także efekt rozczarowania postawą Zachodu. NATO - do którego Turcja, po incydentach z Syryjczykami, zwróciła się z prośbą o konsultacje, zgodnie z procedurami przewidzianymi w Traktacie Waszyngtońskim - było w stanie zaoferować swemu jedynemu azjatyckiemu członkowi wyłącznie słowa otuchy i wyrazy poparcia. Ankara od dawna jest zwolennikiem interwencji militarnej w Syrii, oficjalnie uzasadniając to koniecznością ochrony ludności cywilnej i tamtejszych zabytków. Zaostrzając politykę wobec Damaszku i nagłaśniając incydenty graniczne, Turcja ma więc nadzieję na sprowokowanie interwencji NATO - lub przynajmniej części jego członków, z USA na czele. W ostateczności, jeśli do takiej operacji Zachodu jednak nie dojdzie (a wszystko wskazuje na razie na taki właśnie scenariusz), Turcy wydają się zdeterminowani, aby samodzielnie podjąć działania zbrojne wobec Syrii. Ich zakres i charakter byłyby zapewne ograniczone do
utworzenia na syryjskim terytorium swoistego "pasa humanitarnego" wzdłuż wybranych fragmentów granicy, o głębokości od kilku do kilkunastu kilometrów.

Obszar taki faktycznie mógłby stanowić schronienie dla tysięcy Syryjczyków, uciekających przed krwawymi walkami i prześladowaniami religijnymi, ograniczając jednocześnie ryzyko powtórzenia się przypadków ostrzeliwania przez siły syryjskie terytorium Turcji. Niewątpliwie strefa taka byłaby też jednak obszarem koncentracji i dyslokacji dla syryjskich rebeliantów, skąd podejmowaliby oni operacje przeciwko siłom rządowym w głębi kraju.

Im gorzej, tym lepiej

Co ciekawe, z perspektywy Damaszku taki obrót spraw wcale nie musi oznaczać katastrofy. Reżim Asada jest już coraz bardziej osłabiony trwającą niemal dwa lata rebelią i powoli dochodzi do punktu, w którym w odwodzie pozostaną mu już tylko działania i środki radykalne. Jednym z nich może okazać się właśnie scenariusz doprowadzenia do "rozlania się" syryjskiej wojny domowej na sąsiednie kraje.

d3s7tsf

W pierwszym rzędzie ryzyko to dotyczy Libanu, który już dziś - głównie "dzięki" syryjskiej polityce Hezbollahu - balansuje na krawędzi kolejnego konfliktu wewnętrznego. Damaszek ma jednak także w rękach atut przeciwko samej Turcji, w postaci tamtejszych Kurdów. Tradycja syryjskiego wspierania kurdyjskich separatyzmów w Turcji jest niemal tak stara, jak sama współczesna Syria.

Ojciec obecnego władcy z Damaszku, Hafiz al-Asad, doprowadzał Ankarę do frustracji, finansując i zbrojąc kurdyjską partyzantkę. Doświadczenia z tamtego czasu mogą przydać się obecnie, tym bardziej, że żyjący w regionie Kurdowie wytrwale dążą do wykorzystania istniejącego chaosu do własnych celów - wykrojenia spośród istniejących dziś granic własnego państwa.

Scenariusz "im gorzej, tym lepiej", który być może już niedługo będzie realizowany przez syryjski reżim, zapewne zakłada też opcję wybuchu regionalnej wojny i wciągnięcia doń Iranu. Taki szeroko rozlany konflikt zbrojny, z udziałem wielu państw regionu i zapewne także mocarstw pozaregionalnych, dawałby Asadowi cień szansy na utrzymanie się u władzy w Damaszku i kontrolowania przynajmniej części terytorium Syrii.

d3s7tsf

W tym szaleństwie jest metoda

Logika takiego scenariusza może wydawać się szalona, ale tkwi w niej ziarno racjonalnej analizy sytuacji w regionie i oceny zachowań głównych aktorów sceny międzynarodowej. Dziś - w odniesieniu do Bliskiego Wschodu - to właśnie "kwestia syryjska" znajduje się w centrum uwagi społeczności międzynarodowej, spychając w cień nie tylko kłopoty po Arabskiej Wiośnie, ale nawet nieśmiertelny, wydawałoby się, "problem palestyński". Rośnie presja na Damaszek, a także grono tych, którzy coraz jawniej wspierają antyreżimową rebelię. Ale sytuacja ta ulegnie niewątpliwie zmianie, gdy wojna obejmie Liban, Izrael, a może i inne kraje regionu. Któż bowiem wówczas, w takich nowych, dramatycznych uwarunkowaniach geopolitycznych, przejmować się będzie losami jakiegoś satrapy z Syrii?

Na marginesie warto dodać, że powyższa opcja - regionalnej zawieruchy wojennej - byłaby też z wielu względów korzystna dla Iranu. Reżim w Teheranie przeżywa właśnie ciężkie chwile, a jego przyszłość rysuje się w ciemnych barwach. Gospodarka irańska najwyraźniej bowiem zaczyna załamywać się pod wpływem międzynarodowych sankcji handlowych i finansowych, co już wywołuje pierwsze niepokoje i zamieszki społeczne.

Do powszechnego buntu może jeszcze jest daleko, ale ajatollahowie - którzy wszak zdobyli władzę właśnie w drodze rewolucji, wywołanej m.in. fatalnymi warunkami bytowymi ludności - nie mogą pozwolić sobie na lekceważenie pierwszych symptomów kryzysu. W takich sytuacjach wojna, która odwraca uwagę społeczeństwa od problemów bytowych i konsoliduje ludzi wokół walki z zewnętrznym wrogiem, zawsze jawi się autorytarnej władzy jako najlepszy środek na zapewnienie sobie przetrwania.

d3s7tsf

Splot całego szeregu różnych uwarunkowań strategicznych sprawia więc, że wojna domowa w Syrii może niedługo przekształcić się w konflikt o szerszym zasięgu. Syryjski pożar, nie zduszony w odpowiednim momencie w zarodku, ma więc obecnie spore szanse rozprzestrzenić się - najpewniej w niekontrolowany sposób - na inne kraje regionu. Taka pożoga byłaby już jednak bardzo trudna do ugaszenia, a jej skutki dla regionu dramatyczne.

Tomasz Otłowski dla Wirtualnej Polski

Lead i śródtytuły pochodzą od redakcji

d3s7tsf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3s7tsf
Więcej tematów