Turcja głównym rozgrywającym w nowej UE?
Turcja może stać się w przyszłości najważniejszym, bo dysponującym największą liczbą głosów, krajem poszerzonej Unii Europejskiej. Tak twierdzą znawcy prawa traktatowego, profesorowie Cezary Mik z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Jan Barcz ze Szkoły Głównej Handlowej.
15.12.2003 | aktual.: 15.12.2003 15:03
Kluczowa rola Turcji w przyszłej Unii wynika z projektu Traktatu Konstytucyjnego, przygotowanego przez Valerego Giscarda d'Estaing. Dokument nie został przyjęty na ostatnim szczycie w Brukseli i będzie negocjowany w pierwszej połowie przyszłego roku. Projekt przewiduje powiązanie siły głosu danego państwa z liczbą jego mieszkańców, czemu sprzeciwia się Polska.
Profesorowie Cezary Mik i Jan Barcz wskazali, że Turcja ma ponad 67 mln obywateli i liczba ta gwałtownie rośnie. Po przyjęciu Turcji do Unii, a takie deklaracje Piętnastka wielokrotnie składała, w zjednoczonej Europie więcej od Turków byłoby tylko Niemców, mających jednak bardzo liczną mniejszość turecką.
W opinii profesorów forsowanie przez Unię projektu konstytucji w obecnym kształcie oznacza, że po cichu przyjęto, wbrew politycznym deklaracjom, iż Turcja nigdy do Unii nie będzie przyjęta.
"To może śmiesznie brzmi, ale Turcja byłaby głównym rozgrywającym Europy" - powiedział prof. Cezary Mik. "Turcja miałaby więcej głosów w Unii, niż Francja, Włochy i Wielka Brytania, a niewiele mniej niż Niemcy. Dlatego wątpię, że polityczne deklaracje o chęci przyjęcia tego kraju do Wspólnoty są szczere" - dodał Cezary Mik. W opinii profesora Unia, jeśli projekt konstytucji zostanie przyjęty, pod rozmaitymi pretekstami będzie odsuwać członkostwo Turcji.
Cezary Mik wykluczył możliwość przeoczenia tej kwestii podczas przygotowywania przez Konwent projektu konstytucji. W jego opinii koncepcja podejmowania decyzji w przyszłej Unii jest wynikiem pragmatycznych i precyzyjnych uzgodnień, bez miejsca na przypadek. Cezary Mik uważa, że mogło dojść do cichego uzgodnienia, iż przyjęcie Turcji do Wspólnoty w wyobrażalnej przyszłości nie wchodzi w grę. "Trudno wykluczyć taki sposób myślenia na podstawie tego projektu" - powiedział prof. Mik.
Z tą opinią zgadza się prof. Jan Barcz ze Szkoły Głównej Handlowej. Jest przekonany, że projekt Giscarda d'Estaing wymaga w tym kontekście ponownego przemyślenia, zwłaszcza jeśli chodzi o ważenie głosów w Radzie Europejskiej.
"Turcja ze swoim dynamicznym przyrostem naturalnym, przy gwałtownym zmniejszaniu się ludności Niemiec i Francji, w perspektywie kilkunastu lat, stanie się głównym państwem w procesie decyzyjnym Unii" - zauważył Jan Barcz. "Złośliwi mówią, że za taką formułą konstytucji kryje się intencja, by nie przyjmować Turcji do Unii, co jest oczywiście w sprzeczności z licznymi, zwłaszcza ostatnio, deklaracjami politycznymi ze strony Piętnastki" - dodał prof. Barcz.
Turcja od lat 60. jast krajem stowarzyszonym z Unią. Przed rokiem, podczas szczytu w Kopenhadze, obiecano Turcji rozpoczęcie rokowań akcesyjnych. Nie wyznaczono jednak, ku jej wielkiemu rozczarowaniu, daty początkowej negocjacji.