"Tu przekupywano, nie fałszowano"
Mieszkańcy położonego na północy Ukrainy miasta Sumy nie lubią, gdy mówi się, że główne fałszerstwa w wyborach prezydenckich odbywały się na wschodzie kraju. To nas najgorzej indoktrynowano i przekupywano - twierdzą.
06.12.2004 | aktual.: 06.12.2004 13:21
300-tysięczna stolica regionu, z którego pochodzi lider opozycji Wiktor Juszczenko, zagłosowała na niego 21 listopada w 82%. Pomarańczowe barwy kampanii Juszczenki widać tu na każdym kroku, miasto jest całkowicie zdominowane przez jego zwolenników.
Rywal Juszczenki, premier Wiktor Janukowycz, przegrał w całym mieście, z wyjątkiem więzienia, dwóch szpitali i uniwersytetu.
Ludzi w szpitalach zmuszano w najprostszy sposób - powiedziała jedna z mieszkanek Sum, 42-letnia Ołena Łobuszko. - Przyjmowano ich tylko z zaświadczeniami z komisji wyborczej, że mogą głosować, a potem urna krążyła po salach. Żadnych kotar, żadnej tajemnicy i wiadomo, na kogo kazano głosować. Całe miasto o tym mówiło.
Przy głównej ulicy w kolorowym, jednopiętrowym centrum, stoi pomarańczowa budka zwolenników Juszczenki. Zdjęcie przedstawia wybory w miejscowym Uniwersytecie Rolniczym. Student wrzuca rozłożoną kartkę do urny, a grupa ludzi odnotowuje, na kogo głosował.
Na plakacie z napisem "Bojkot obywatelski fałszerzy wyborów" widać cztery twarze: dziekan wydziału prawa - "w dniu głosowania kazała studentom głosować z otwartą kartką w dłoni", jej zastępcy - "chodził po komisji wyborczej z kamerą", i dwóch innych osób oskarżonych o pomoc w fabrykowaniu głosów.
Nauczycielka z kilkudziesięciotysięcznego Lebiedina nie chce powiedzieć, jak się nazywa: Wśród moich znajomych nie znam nikogo, na kogo nie wywierano by nacisków. W szkole zrobili nam odprawę, kazali agitować za Janukowyczem, nauczycielom dawali broszury do roznoszenia.
Tuż przed pierwszą turą(31 października) - wspomina - zebrano wychowawców klas i ogłoszono konkurs; dzieci miały napisać listy do prezydenta USA z prośbą, "by nie mieszał się w wewnętrzne sprawy Ukrainy". Na szczęście cała ta akcja nie wypaliła; listy były zupełnie nie na temat, a jeden chłopiec napisał do Busha, żeby przyjechał i zabrał Janukowycza.
Zachodni obserwator, który pracował w obwodzie sumskim wspomina, że w ciągu dnia jeździły autobusy z "ludźmi ze wschodu", zwolennikami premiera, który podobno wielokrotnie głosowali za pomocą "lewych" zaświadczeń z własnej komisji. Nie było jednego punktu, z którego by mi nie doniesiono o wizycie autobusu - powiedział. Według niego, gdy tylko skończyło się głosowanie, dwie komisje padły ofiarą napadów.
W Sumach trwająca od dwóch tygodni "pomarańczowa rewolucja" ogranicza się do jednego postulatu: dymisji miejscowych władz, mera miasta i naznaczonego przez Kijów gubernatora obwodu. My poparliśmy jednego kandydata, a władze - czy to za pieniądze, czy ze strachu - innego - podsumował przypatrujący się plakatom emeryt.
Jakub Kumoch