Trwa ładowanie...
14-06-2007 08:26

Tu, gdzie rocka gra Banderas


W teatralnej kawiarni Caffe Modjeska swoje marzenia spełniają nieprzeciętni legniczanie. – Kiedyś miałem pracę brudną i śmierdzącą – zwierza się gitarzysta Piotr Porada. – Pani Małgosia mi pomogła i będzie pomagać. A Modjeska to takie cudowne miejsce.

Tu, gdzie rocka gra Banderas
d1ax2zj
d1ax2zj

Antyczne meble, haftowane serwetki na stolikach. Na ścianach obrazy. Fortepian. Ale prawdziwy klimat tworzą ludzie. Bo tutaj barman, jest świetnym muzykiem, albo aktorem. – U mnie pracownicy muszą mieć duszę – śmieje się Małgosia Michalczyk, szefowa z artystycznym zacięciem. Tchnęła w ten lokal życie. W styczniu minęło dwa lata, odkąd prowadzi Modjeską. Przed nią była to przyjemna knajpka, ale bez duszy. Nowoczesne meble. Piwo. Klienci, którzy potrafili pić własny alkohol w toalecie. Teraz foyer teatru, czyli Modjeska zamienia się w prawdziwy teatr. – Dyrektor teatru Jacek Głomb zaproponował mi, żebym stworzyła tu niepowtarzalny klimat – wspomina Małgosia. – Sprawił mi niespodziankę na początek. Kupił stare krzesła, stoły, kredens i fortepian. Wówczas, gdy Małgosia obejmowała Modjeską spotykali się już tutaj miłośnicy jazzu z klubu Blue Monk.

Jazzująca Modjeska Czarek Bukowski, szczupły, niewysoki, z włosami zawiązanymi w koński ogonek. Niebawem stuknie mu 45 lat. Pracuje w wodociągach. Codziennie wsiada na rower i objeżdża miasto, spisując liczniki. Kocha jazz. Kiedyś z nudów z kolegami założyli klub Blue Monk.

Teraz do Legnicy przyjeżdżają z koncertami sławni muzycy. Oczywiście grają w Modjeskiej. – Spotykaliśmy się u Zbyszka Łęczyckiego, słuchaliśmy muzyki – wspomina Czarek. – Poznawałem nowych ludzi. A że kobiet wśród nas nie było, to ktoś rzucił, a może byśmy założyli klub. U nas są robotnicy, prawnicy, architekci i strażacy. Wówczas szefową Modjeskiej była Magda Zaczyńska. Spotykali się tutaj. Puszczali płyty i rozmawiali o muzyce. – Marzyliśmy o zaproszeniu na koncert znanego muzyka, ale nie wiedzieliśmy, jak to zrobić. – Syn prezesa klubu Andrzeja Szymańskiego podpowiedział, że w Legnicy jest zespół Decoy. Chłopcy zagrali za darmo i tak się zaczęło. Później Ewa Milewska z Legnickiego Centrum Kultury poleciła im amerykańskiego trębacza Gary Guthmana. Teraz raz w miesiącu, w czwartek, do Legnicy przyjeżdżają znani muzycy. Grali tu już Janusz Muniak, Kuba Stankiewicz, Jarosław Śmietana, Wojciech Staroniewicz i Leszek Cichoński. Gościły tu też światowe gwiazdy: wokalista John Tucker, saksofoniści Mack Goldsbury,
Vincent Herring i trębacz Jeremy Pelt.

Skakał po krzesłach

Podczas jednego z występów amerykański gitarzysta tak się rozochocił, że grając ostre rify przebiegł przez całą salę, skacząc po krzesłach. – Zamarliśmy z przerażenia, bo chłopisko ważyło dobre 150 kilogramów – wspomina Andrzej Bednarek z Blue Monk. – Nie wiem, jak mu się udało nie złamać ani jednego krzesła. Zdarza się, że muzycy po zakończonym koncercie odpoczną, a potem jeszcze przez kilka godzin improwizują. Zaproszenie dobrego muzyka drogo kosztuje. Nawet kilka tysięcy zł. – Szukamy sponsorów, wszyscy kupujemy bilety i wychodzimy na zero – wylicza Czarek. – W Modjeskiej akustyka nie jest najlepsza. Ale muzycy zawsze powtarzają, że jest tu fantastyczna atmosfera. Cieszą się, że mają tutaj własną garderobę, bo podczas tras w innych miastach często służy im za nią stolik na sali. Małgosia gości muzyków. Sponsoruje im napoje i obiady. – Artystom to się podoba – cieszy się Małgosia.

d1ax2zj

Małgosia reżyserowała

Małgosia uczyła się w Liceum Medycznym. Grała w szkolnym teatrze, czytała wiersze. Sentyment do sztuki jej pozostał. Półtora roku temu na colę do Modjeskiej wpadł Przemek Wenda. Miał wówczas 18 lat. Przyjechał do Legnicy z Górnego Śląska. Zamieszkał u babci. Uczył się w V Liceum Ogólnokształcącym w klasie teatralnej. – Poznałem panią Małgosię, która powiedziała mi, że skupiam na sobie uwagę – wspomina Przemek. – Przyszedłem na chwilę i zostałem. Przez ponad rok byłem tutaj barmanem. Przemek pisze także opowiadania i kręci amatorskie filmy. W tym roku zdał maturę, marzy o studiach aktorskich. W Modjeskiej poznał Mateusza Krzyka. Mateusz ma 21 lat. Uczy się masażu w szkole podyplomowej. Dorabia w teatrze im. Modrzejewskiej jako bileter i szatniarz. Przemek jest impulsywny, niespokojny. Mateusz wyciszony i religijny. Małgosia reżyserowała Przemkowi monodramy. Mateusz przygotował wieczorek poetycki legnickiej pisarce Bożenie Woźniakowskiej. Ci dwaj młodzi ludzie zaprzyjaźnili się. Podglądali aktorów.

Emigranci w Modjeskiej

I wreszcie w Modjeskiej założyli Teatr im. Trouta, co świadczy o zamiłowaniu do twórczości amerykańskiego pisarza Kurta Vonneguta. – Dostaliśmy wielki prezent od życia – cieszą się Przemek i Mateusz. – Mamy własny teatr i zaopiekował się nami dyrektor Jacek Głomb. Czego więcej wymagać na początku kariery. Wybrali „Emigrantów” Mrożka. Na premierę ich sztuki do Caffe Modjeska przyszła rodzina, znajomi, a także prezydent Tadeusz Krzakowski i jego zastępczyni Dorota Purgal. Później z powodzeniem grali tę sztukę przy pełnej widowni. Aktorzy grają momentami wręcz na granicy własnego bezpieczeństwa. Rzucają krzesłami, skaczą sobie do gardła. Ale co chwilę rozbawiają publiczność. O profesjonalizmie Przemka świadczy to, że grał z gorączką. Przed spektaklem przez kilka minut stał w misce z zimną wodą. – Gdy wszedłem na scenę, zobaczyłem tłum ludzi – zwierza się Mateusz. – Na moment odjęło mi mowę, ale za chwilę o tym zapomniałem i skoncentrowałem się na grze. – Jestem poruszona i wzruszona – zachwycała się polonistka
Krystyna Zajko-Minkiewicz. – Na koniec się popłakałam i wcale się tego nie wstydzę. To świetny pomysł, by „Emigrantów” zrobili rówieśnicy tych, którzy tak masowo wyjeżdżają z kraju. Czasami się śmiałam, ale czasami było mi bardzo smutno. – Poprzez znajomych załatwiłam Mateuszowi i Przemkowi występy w Gdańsku, Głogowie i Hamburgu – mówi Małgosia. – Zawsze staram się pomóc młodym ludziom, którzy mają marzenia.

Gabryś tu wpada

Mateusz Krzyk przyprowadził, któregoś razu do Modjeskiej swojego brata Dawida. Powiedział, ze jest zdolniejszy od niego. – Od razu zakochałam się w tym chłopcu – zwierza się Małgosia. – Postanowiłam, że musi być mój. Aby mi nie uciekł, dałam mu pracę barmana. Dawid emanuje ciepłem i spokojem. Ma 22 lata. Studiuje w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej. Jest bardem w Modjeskiej. Gra na gitarze i śpiewa poezję. – Kiedyś późną nocą pobiło się kilku klientów. Trzech z nich wyrzuciłem z lokalu i nic mi nie zrobili – chwali się Dawid. Rok temu Dawid z zespołem dali w Modjeskiej koncert. Pani Małgosia sfinansowała plakaty i płytę demo. – Kupiłam sprzęt nagłaśniający i gitarę – wylicza Małgosia. – Zdarza się, że chłopcy wpadną późną nocą do Modjeskiej i grają dla klientów. Dawid jest teraz w Modjeskiej menedżerem kulturalnym. Pomaga pani Małgosi organizować koncerty i imprezy. Często niespodziewanie do Modjeskiej wpada znany legnicki piosenkarz Gabriel Fleszar. – Kiedyś przyprowadził do lokalu, grupę włoskich
artystów – wspomina pani Małgosia. – Nie mieli na czym zagrać, bo był tylko fortepian. Teraz, gdy Gabryś wpadnie ma już na czym grać.

Barman Banderas

Piotr Porada, pseudonim Banderas, jest wysoki i przystojny. Przed laty Małgosia uczyła go w swojej restauracji gotowania. Teraz Piotr jest barmanem w Modjeskiej. – Piotr gra rocka, co nie bardzo pasuje do klimatów Modjeskiej – mówi Małgosia. – Ale z aktorką Kasią Dworak dali świetny koncert charytatywny w Modjeskiej. Po tym koncercie, który spodobał się publiczności, Piotr za zaoszczędzone pieniądze kupił nową gitarę elektryczną. Marzy o wielkiej karierze. – Kiedyś miałem pracę brudną i śmierdzącą – zwierza się Piotr. – Pani Małgosia mi pomogła i będzie pomagać. A Modjeska to takie cudowne miejsce.

d1ax2zj

**Wdzięczność Agnieszki

22 czerwca w Modjeskiej odbędzie się wręczenie najlepszym aktorom nagród Bomba Sezonu. I tego dnia Agnieszka Bukowska wręczy dyrektorowi wyhaftowany przez siebie portret Heleny Modrzejewskiej. Agnieszka haftowała go przez pół roku, siedząc przy stoliku w Modjeskiej. Jest to jej spłacenie długu, bo właśnie w Modjeskiej Agnieszka uwierzyła w siebie. – Jeszcze dwa lata temu byłam kelnerką w jednej z modnych legnickich restauracji. Podawałam klientom pizzę czy spaghetii. Jej życie się odmieniło, gdy w Modjeskiej poznała Bożenę Woźniakowską, która była tutaj damą. Legniczanka, pisarka, barwna postać legnickiej bohemy lat 70. Wróciła z Niemiec i promowała swoją książkę. Zawsze ktoś ciekawy się przysiadał. Agnieszka siedziała koło Bożeny cichutko. Haftowała i słuchała. Poznała panią Małgosię, szefową Caffe Modjeska. – Latem siadywałam w ogródku i robiłam portret Modrzejewskiej – opowiada Agnieszka. – Zawsze ktoś się przysiadł do stolika i z zainteresowaniem pytał, co robię. Gdy skończyła haftować Modrzejewską,
ozdobiła portret starą biżuterią, suszonymi kwiatami i owocami. Była już pewna siebie. Gotowa do nowych wyzwań. W Modjeskiej wisiały jej haftowane obrazy. „Mona Lisa” Leonarda da Vinci, „Sypialnia” van Gogha, „Kobieta trzymająca owoc” Gauguina.

Agnieszka otworzyła firmę. Zaprosiła do współpracy koleżankę Magdalenę Nowak, której pasją jest projektowanie kobiecych ubrań. Marzą o zdobyciu sławy w świecie mody. Ale Agnieszka nadal przychodzi do Modjeskiej i haftuje kolejny obraz. – Zawsze staram się przygarnąć młodych ludzi, którzy nie tylko chcą zarobić na chleb – mówi Małgosia. – Ale chcą robić coś więcej, niż tylko marzyć o wyjeździe do Irlandii. Zygmunt Mułek

d1ax2zj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1ax2zj
Więcej tematów