Tu chodzi o interes Unii, a nie Polski
To, że powierzono Danucie Hoebner jedno z najważniejszych stanowisk w Komisji Europejskiej - tekę komisarza ds. polityki regionalnej i będzie zarządzać 40% unijnego budżetu - to bardzo dobrze świadczy o jej kwalifikacjach. Dobrze świadczy także o Polsce, że wydelegowała znakomitą kandydatkę do Komisji - podkreśla na łamach "Faktu" publicysta Zdzisław Najder.
14.08.2004 | aktual.: 14.08.2004 07:21
Zwraca jednocześnie uwagę, że niepokoi go jednak ton komentarzy, jakie towarzyszą tej nominacji. Mówi się, że mamy człowieka, który będzie się bić o polskie interesy i dla Polski coś wyszarpać. To jest błędne założenie. Komisarz który reprezentuje interesy państwa, z którego pochodzi, może być zmarginalizowany przez kolegów, a nawet usunięty. Komisarz nie bowiem prawa reprezentować interesów własnego kraju. Komisja ma reprezentować interes całej Unii - wyjaśnia Najder w "Fakcie".
W jego ocenie, najlepsi komisarze często byli krytykowani w swoim kraju za politykę sprzeczną z jego interesem. Tak było na przykład z Pascalem Lamy, komisarzem ds. handlu. Francuzi nie lubili go, bo walczył z nierównościami w handlu często na niekorzyść Francji.
Według Najdera, Komisja Europejska musi pracować zespołowo. Dlatego przedstawiciele największych państw nie dostali najważniejszych stanowisk. Nie dotyczy to jednak Polaków, dlatego mieliśmy bardzo udane wejście do Unii. Szczerze mówiąc dostaliśmy niż zasługujemy - uważa Najder.