"Trzymał w domu zwłoki, obok nich spały dzieci"
Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi kolejny raz nie udało się wjechać do zrujnowanej dzielnicy Baba Amr w syryjskim mieście Homs. Karetki miały zabrać stamtąd najciężej rannych. Dzielnica Baba Amr przez niemal miesiąc była ostrzeliwana przez wojska rządowe, które teraz kontrolują ten teren.
03.03.2012 | aktual.: 03.03.2012 19:45
Przedstawiciele Czerwonego Krzyża poinformowali, że syryjskie władze odmówiły wjazdu do Baba Amr tłumacząc, że zrujnowana dzielnica jest zaminowana. Rano organizacja będzie ponownie starać się o pozwolenie na wjazd.
Dziennikarze, którym udało się uciec z Homs, opowiadają o dramatycznych scenach, rozgrywających się w ostatnich dniach. - Człowiek, który nadzorował pochówek zmarłych, opowiadał mi, że przechowywał zwłoki w swoim domu, bo ostrzał uniemożliwiał ich transport. Jego dzieci spały tuż obok zwłok. Czasami trzymał zwłoki nawet przez dwa-trzy dni, bo ostrzał był tak intensywny - mówił hiszpański dziennikarz Javier Espinoza.
Fotoreporter Paul Conroy opowiadał z kolei, jak wyglądała ewakuacja dziennikarzy z Homs. - Syryjczycy wrzucili nas do samochodu i wieźli przez ostrzeliwane miasto. Część z nich zginęła. Obawiam się, że to, co zostawiliśmy tam na miejscu, to następna Rwanda czy Srebrenica - dodaje fotoreporter.
ONZ twierdzi, że w mieście trwa w tej chwili czystka. Żołnierze rządowej armii mieli według doniesień aresztować niemal wszystkich pozostałych w Baba Amr mężczyzn, by w ten sposób utrudnić ewentualny powrót do dzielnicy rebeliantom z Wolnej Armii Syrii. Aresztowani mają być przetrzymywani w jednym budynku i torturowani.
Z kolei władze w Damaszku przekazały polskim i francuskim dyplomatom ciała dwójki zabitych w Homs zachodnich dziennikarzy. Wcześniej zwłoki zostały zidentyfikowane przez dyplomatów. Teraz ciała mają zostać przewiezione do Francji i Stanów Zjednoczonych.