Trzy wybuchy w wojskowych zakładach na Słowacji, są ofiary
Na Słowacji co najmniej trzy osoby zginęły w eksplozjach na terenie Wojskowych Zakładów Likwidacji Amunicji w Novakach w centrum kraju. Rannych zostało 50 osób, w tym 20 ciężko. Rzecznik ministerstwa obrony powiedział dziennikarzom, że trwają poszukiwania dalszych pięciu osób.
02.03.2007 19:01
Wcześniej Słowacka Agencja Prasowa podawała, że w eksplozjach mogło zginąć siedem osób, a liczba rannych może ostatecznie przewyższyć nawet 100.
Obecny na miejscu katastrofy premier Robert Fico uspokajał Słowaków - powiedział, że w zakładach wybuchła jedynie amunicja i nie doszło do skażenia terenu. Minister obrony Frantiszek Kaszicky zapewnił, że specjalna komisja zbada przyczyny katastrofy.
Wybuch zrównał z ziemią magazyn o długości 100 metrów, w którym składowano amunicję. Ekipy ratunkowe określają miejsce wybuchu jako "prawdziwe piekło". Na miejscu eksplozji powstał kilkudziesięciometrowy krater. Pożar został już ugaszony, ale nad zakładami nadal unosi się chmura dymu. Strażacy przeglądają ruiny, poszukując dalszych zasypanych.
Rzecznik ministerstwa obrony Vladimir Gemela powiedział, że pod gruzami zakładów może znajdować się nadal 16 osób. Rzecznik zdementował pogłoski, że podczas wybuchu doszło do wycieku substancji chemicznych. Świadkowie wypadku twierdzą jednak, że bezpośrednio po katastrofie czuli silny zapach siarki. W akcji ratunkowej bierze udział kilkadziesiąt jednostek straży pożarnej - również z Bratysławy. Rannych przewozi się do kilkunastu szpitali. Na miejsce eksplozji sprowadzono ciężki sprzęt. Policja otoczyła zakłady szczelnym kordonem. Zablokowano drogi dojazdowe w promieniu czterech kilometrów. Na miejsce wypadku nie mogą przedostać się nawet wozy transmisyjne słowackiej telewizji.
Świadkowie eksplozji twierdzą, ze fala uderzeniowa wybijała okna w odległości kilku kilometrów. Nad zakładami uniosła się chmura przypominająca grzyb atomowy. Wybuch spowodował awarię sieci energetycznej na środkowej Słowacji. Jeszcze 8 kilometrów od miejsca detonacji mieszkańcy okolicznych wiosek znajdowali kilkunastocentymetrowe fragmenty blachy. Pola i lasy w pobliżu zakładów zostały zasypane drobnym pyłem.
A. Niewiadowski