Trzy tysiące mil życia

Jamie Racki obchodziła 5 lipca swoje 21. urodziny. Tego dnia już od 11 tygodni była na szlaku studenckiej pielgrzymki w obronie życia.

Trzy tysiące mil życia
Źródło zdjęć: © WP.PL

11.08.2006 | aktual.: 11.08.2006 08:48

Seattle, San Francisco, Los Angeles. W połowie maja z tych trzech zachodnich metropolii USA wyruszyły trzy grupy młodych pielgrzymów. Kierunek: Waszyngton. W ciągu trzech miesięcy pokonają ok. 3200 mil (ponad 5000 km). Chcą w ten sposób zamanifestować swoją wiarę w godność każdej istoty ludzkiej. To niesamowity wyczyn w kraju, gdzie w niektórych miejscach nawet nie istnieje pojęcie „pieszy”.

To sprawka Papieża

Zaczęło się w 1993 roku w Denver. Światowy Dzień Młodzieży w sercu Gór Skalistych w stanie Kolorado nie był tylko chwilowym medialnym wydarzeniem. Prawdziwym sukcesem tego spotkania młodych Amerykanów z Papieżem okazał się impuls, aby podjąć wezwanie do budowania „kultury życia”. To, co dla jednych jest śmiesznym zwrotem, dla innych abstrakcyjną opozycją do równie abstrakcyjnej „kultury śmierci”, dla wielu młodych ludzi stało się realną propozycją stylu życia. – Papież rzucił młodzieży całego świata wyzwanie, aby iść w drogę i głosić Ewangelię życia jak pierwsi Apostołowie. Potraktowaliśmy to dosłownie – mówi dla „Gościa” Jim Nolan, przewodniczący studenckiej organizacji Crossroads, która zainicjowała i kontynuuje tradycję tych pielgrzymek.

Kasa z Las Vegas

– Nie miałam cienia wątpliwości, jak chcę spędzić swoje 21. urodziny – powiedziała dla „Catholic Explorer” Jamie Racki. Postanowiła, że w tym czasie będzie w grupie „szalonych pielgrzymów”. W tym roku jest ich 36. Nie cieszą się wielkim zainteresowaniem mediów, ale spotykają na drodze setki ludzi, z którymi rozmawiają, za których się modlą, zatrzymują się pod klinikami aborcyjnymi. Pielgrzymi codziennie gromadzą się na Mszy św. Często mieszkańcy mijanych miast i wiosek sami do nich podchodzą. Na stronie internetowej Crossroads można przeczytać świeże relacje z trasy. „W tym tygodniu po raz pierwszy po Mszy podeszła do mnie kobieta, która dokonała kiedyś aborcji. Teraz pomaga innym kobietom, które miały podobne doświadczenia. Nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć, poza tym, że będę modlić się za nią – pisze Claire z Centralnej Trasy. Martha Nolan z zarządu Crossroads twierdzi, że pielgrzymki te zmieniły sposób myślenia wielu kobiet o aborcji. – Wiemy, że nasze modlitwy i ofiary są czymś wyróżniającym się w
naszej kulturze – mówi. – Chcemy powiedzieć ludziom, dlaczego Kościół naucza o prawie do życia każdego człowieka.

Jednym z przystanków na trasie jest Las Vegas – stolica rozrywki i hazardu. Po Mszy św. do młodych podchodzi kobieta i wręcza im czek na 270 dolarów. Trzydzieści lat temu jej przyjaciółka chciała poddać się aborcji, ale brakowało pieniędzy – właśnie 270 dolarów. Postanowiła pożyczyć jej te pieniądze – tłumaczy swój gest. Po latach straciły kontakt ze sobą. Tydzień przed przybyciem pielgrzymów Crossroads do Las Vegas otrzymała niespodziewanie list od dawnej przyjaciółki. W środku… czek na 270 dolarów. Nie chciała przyjąć zwróconej po latach pożyczki. Kiedy zobaczyła ich w kościele, nie miała wątpliwości, w czyje ręce powinny trafić te pieniądze. Pieniądze, które najpierw były użyte, aby przerwać życie, teraz będą wykorzystane na rzecz jego ochrony.

Czy Ameryka jest pro-life?

Wiele oznak ludzkiej życzliwości i konkretnego wsparcia na drodze oraz trudne często, ale też oczyszczające rozmowy z ludźmi utwierdzają młodych w przekonaniu, że pielgrzymka nie jest zmarnowanym czasem. Koszulki z napisem „PRO-LIFE” wzbudziły sympatię u właściciela stacji benzynowej. Powiedział pielgrzymom, że czegokolwiek potrzebują, „jest w domu” i nie muszą za nic płacić. W jednej z miejscowości pewna kobieta stwierdziła, że młodzi pielgrzymi odbudowali jej wiarę w ludzkość.

Stanów Zjednoczonych nie można zamknąć w jednej prostej definicji. Tak zróżnicowane rasowo, kulturowo i religijnie społeczeństwo pełne jest paradoksów i różnorodnych obrazków z życia. Entuzjazm młodzieży, która trzy miesiące poświęca na głoszenie wizji życia, niepopularnej w najbardziej wpływowych mediach, jest jakimś znakiem czasu. Z jednej strony wydają się samotni w swoich poglądach. Z drugiej zaś trzy tysiące mil wędrówki odsłania im trochę inną Amerykę niż ta, której chcieliby niektórzy architekci społeczni lub część polityków. Mówią wprost: Ameryka jest za życiem.

Jacek Dziedzina

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)