Osiem minut, potem Truss wyszła z sali. Na Wyspach burza
Nad Liz Truss zbierają się czarne chmury. Zaledwie miesiąc po objęciu urzędu premiera Wielkiej Brytanii w Westminsterze toczą się nieformalne rozmowy na temat zakończenia jej przywództwa. Brytyjska polityka przypomina rollercoaster, a ostatnie dni to prawdziwy festiwal zwrotów akcji. W mediach już pojawiają się nazwiska potencjalnych następców skompromitowanej premier.
15.10.2022 | aktual.: 15.10.2022 19:52
"Jaką ma pani wiarygodność, by kontynuować misję rządzenia krajem?" - na tak niewygodne pytania musiała odpowiadać Truss w czasie krótkiej, ośmiominutowej konferencji prasowej, która odbyła się w piątek. Nowa premier stoi w obliczu furii torysów po kolejnym upokarzającym zwrocie w sprawie obniżek podatków, zwolnieniu ze stanowiska ministra skarbu Kwasiego Kwartenga i przywrócenia Jeremy'ego Hunta w desperackiej próbie stłumienia chaosu rynkowego.
Przed miesiącem znani z czarnego humoru Brytyjczycy żartowali, że "śmierć królowej nie była niestety jedynym traumatycznym wydarzeniem, z którym Wielka Brytania musiała sobie poradzić w tym tygodniu, ponieważ Liz Truss została nowym premierem". Niewielu się jednak spodziewało, że w czasie czterech tygodni rządów następczyni Borisa Johnsona dojdzie do tak dużego chaosu.
Truss zapowiedziała decyzję o podwyżce podatku korporacyjnego, mimo wcześniejszej zapowiedzi obniżenia go do 19 proc., na czym miała opierać swój plan gospodarczy. W czasie niełatwej dla niej piątkowej konferencji prasowej przyznała, że podjęła "trudną" decyzję dla "bezpieczeństwa ekonomicznego" i w interesie narodowym, ale argumentowała, że jej misja obniżenia podatków pozostała niezmienna.
- Przejdziemy przez tę burzę. Misja pozostaje taka sama, ale ostatecznie musimy upewnić się, że mamy stabilność gospodarczą - przyznała. Premier Wielkiej Brytanii znalazła się pod ostrym ostrzałem dziennikarzy, odmówiła przeprosin za "zniszczenie reputacji torysów", a po ośmiu minutach i zaledwie czterech zadanych przez dziennikarzy pytaniach wyszła z sali.
Na Downing Street trwa niespokojne oczekiwanie na reakcje opinii publicznej. Pierwsze sygnały nie są obiecujące, a jeden z byłych ministrów powiedział dziennikowi "Daily Mail", że premier "zachowywała się jak robot i znacznie pogorszyła sytuację". - Co za absolutny bałagan. Musiała wyjść. Po ośmiu minutach. Spaliła dom i teraz jest głównym strażakiem. Będzie rządzić krajem w oparciu o politykę, którą całkowicie zniszczyła. Poświęciła Kwasiego w imię własnego dobra, dlaczego do niego nie dołączy? - zapytał. Weteran torysów Christopher Chope przyznał, że jest "w stanie rozpaczy i całkowitego niedowierzania".
W czasie konferencji prasowej Truss wyglądała nieswojo, ale starała się robić dobrą minę do złej gry. - Jestem absolutnie zdeterminowana, aby dotrzymać tego, co obiecałam, zapewnić wyższy wzrost gospodarczy, uczynić Wielką Brytanię bardziej zamożną i aby przeprowadzić nas przez burzę, przed którą stoimy. Zagwarantowaliśmy pomoc w kwestii energii, upewniając się, że ludzie nie będą musieli mierzyć się z ogromnymi rachunkami tej zimy. Właśnie w obliczu problemów, które mieliśmy, podjęłam zdecydowane działania, aby zapewnić nam stabilność gospodarczą, ponieważ jest to niezwykle ważne dla ludzi i dla przedsiębiorstw w całym naszym kraju. Jako kraj stoimy w obliczu bardzo poważnych problemów - powiedziała.
Zamieszanie w wewnętrznej polityce Wielkiej Brytanii sprawiło, że funt zaczął się osłabiać. Po ogłoszeniu nowego sekretarza skarbu wzrósł do poziomu powyżej 1,12 w stosunku do dolara, ale ponownie spadł po konferencji prasowej.
Kwasi Kwarteng został pozbawiony funkcji ministra skarbu zaledwie dzień po tym, jak zadeklarował, że "nigdzie się nie wybiera". Na stanowisku wytrwał zaledwie 38 dni, a tylko cztery osoby pełniły tę funkcję krócej niż on, z czego trzech kanclerzy urzędowało w pierwszej połowie XIX w., a jedyny XX-wieczny sekretarz skarbu, który piastował urząd krócej od Kwartenga, Iain MacLeod, zmarł zaledwie miesiąc po nominacji.
Liz Truss zastąpiła Kwartenga byłym ministrem zdrowia i spraw zagranicznych Jeremym Huntem, który 31 października ma przedstawić nowy rządowy plan fiskalny. Jednak odwołanie dotychczasowego ministra uratowało premier prawdopodobnie nie na długo.
- Truss nie może już używać Kwartenga jako żywej tarczy, teraz jest całkowicie odsłonięta. Po prostu nie widzę, żeby mogła zbyt długo przetrwać. Może dotrwać na stanowisku do końca miesiąca, może nawet do świąt Bożego Narodzenia, ale trudno oczekiwać, by pozostała na dłużej - uważa profesor Tim Bale z wydziału polityki na Queen Mary University w Londynie.
Sondaże są dla Liz Truss bezlitosne. Obecna szefowa rządu cieszy się mniejszym poparciem po miesiącu urzędowania, niż jakikolwiek współczesny premier. Ponadto jej poparcie jej niższe niż poziom zaufania społecznego w jakimkolwiek momencie urzędowania Borisa Johnsona, Theresy May i Davida Camerona.
Najwięksi optymiści mają wciąż nadzieję, że Truss musi przetrwać jedynie najbliższe kilka tygodni, po czym sytuacja w kraju się ustabilizuje i tym samym ona sama zachowa stanowisko. Większość ekspertów uważa jednak, że dni obecnej premier Wielkiej Brytanii po serii upokarzających zwrotów akcji są już policzone. Ruszyła giełda nazwisk, a wśród potencjalnych następców najwyżej stoją szanse Rishiego Sunaka i Penny Mordaunt.
Dla Wirtualnej Polski Karol Borawski
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Zobacz też: Koniec pewnej epoki w Wielkiej Brytanii. "Królowa utrzymywała tę magię"