Trzeci człowiek w Watykanie oskarżony o przestępstwa seksualne. To wstrząs dla Kościoła
Oskarżony o przestępstwa seksualne kard. George Pell stawi się przed sądem w Australii. To będzie prawdziwy test zasady "zero tolerancji" dla pedofilów i innych przestępców seksualnych w Kościele katolickim. Problem jest tak wielki, że zagraża nawet tajemnicy spowiedzi.
Australijska policja wniosła akt oskarżenia przeciwko kard. George’owi Pellowi, zarzucając mu dokonanie w przeszłości przestępstw seksualnych. Dokładna treść zarzutów nie została opublikowana. Hierarcha pełniący funkcje ministra skarbu Watykanu, uważany za trzeciego człowieka Stolicy Apostolskiej, wszystkiemu zaprzecza i zapowiada, że stawi się przed sądem w Melbourne na rozprawie 18 lipca.
Australijski sposób na pedofilię w Kościele
Australia pod wieloma względami może być wzorem ścigania przestępców seksualnych w instytucjach religijnych, w tym w Kościele katolickim. W 2013 r. rząd powołał specjalną komisję dochodzeniową, która ma prawo zobowiązać świadków do składania zeznań i przedstawiania dowodów. Z prac komisji wynika, że w latach 1950 – 2010 Kościół katolicki w Australii otrzymał 4 444 skargi na 1 880 pedofilów. Oznacza to, że skargi objęły 7 proc. australijskich księży. Średnia wieku ofiary wynosiła 10,5 roku w przypadku dziewcząt i 11,6 dla chłopców. To właśnie podczas prac tej komisji padać musiało nazwisko kardynała Pella, co najprawdopodobniej stało się podstawą do sformułowania aktu oskarżenia.
Według australijskich obserwatorów kardynał Pell - niezależnie od tego, czy jest winny - stał się uosobieniem patologii dręczącej Kościół w ich kraju. Ten 76-letni duchowny pełnił funkcje arcybiskupa Melbourne i kardynała Sydney, czyli był przełożonym wielu pedofilów w sutannach. Co więcej, przez 10 lat mieszkał i pracował w parafii Ballarat East, która później stała się symbolem pedofilii wśród księży – tam właśnie dziesiątki dzieci padło ofiarami księdza Geralda Ridsdale’a, uważanego za najgorszego pedofila w historii Australii.
Oskarżenie jednego z najbliższych doradców jest bez wątpienia ciosem dla papieża Franciszka, który wielokrotnie podkreślał potrzebę walki z przestępcami w sutannach. – To musiał być szok, a teraz nie pozostaje mu nic innego, jak czekać – mówi Wirtualnej Polsce Marek Lehnert, znawca Watykanu i wieloletni korespondent Polskiego Radia w Rzymie.
Oczekiwanie na decyzję sądu w Melbourne stawia papieża w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony ma do czynienia z hierarchą, którego wielu Australijczyków z góry uważa za winnego – jeżeli nie przestępstw, to przynajmniej ich ukrywania. Mimo tego Watykan nie może podjąć żadnych zdecydowanych kroków nie mając w ręku przekonujących dowodów.
Dlatego Franciszek mógł jedynie udzielić hierarsze urlopu, podczas którego duchowny zamierza – jak sam oświadczył – bronić swojego dobrego imienia.
Kościół w Polsce też przeżył wstrząs
Ojciec Święty nie pierwszy raz musi się mierzyć z problemem pedofilii. W 2013 roku schronienia szukał ścigany za wykorzystywanie seksualne dzieci nuncjusz apostolski na Dominikanie abp. Józef Wesołowski.
- Jako dyplomata nie miał stałego zatrudnienia w Watykanie i nie bardzo wiedziano, co z nim zrobić – mówi Wirtualnej Polsce Wojciech Cieśla, dziennikarz śledczy "Newsweeka", który badał sprawę hierarchy. – Dlatego początkowo umieścili go w hotelu dla dyplomatów w Rzymie poza murami Watykanu. Sprowadzono go dopiero jak atmosfera wokół niego zgęstniała.
Sprawa abp. Wesołowskiego była tak oczywista, że Stolica Apostolska wydaliła go ze stanu duchownego i pozbawiła immunitetu dyplomatycznego, co otworzyło furtkę do postawienia go przed sądem poza granicami Watykanu.
Wesołowski zmarł latem 2015 r., przed zakończeniem procesu prowadzonego przez trybunał w Watykanie, który oskarżał go o pedofilię w oparciu o zeznania świadków oraz dziesiątki tysięcy zdjęć i filmów z jego komputera. Podczas mszy żałobnej w Watykanie kazanie zastąpiła chwila ciszy i zadumy. Dopiero po śmierci Wesołowskiego Watykan poinformował o odrzuceniu jego odwołania od wydalenia ze stanu duchownego.
W opublikowanym w internecie oświadczeniu ks. dr Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, podkreśla, że Kościół traktuje wykorzystywanie seksualne małoletnich jako ciężki grzech i przestępstwo. Równocześnie przestrzega przed skupianiem się wyłącznie na pedofilii wśród księży, co "odwraca uwagę od kwestii zagrożenia pedofilią we wszystkich środowiskach".
Historia Wojciecha G. ilustruje do podejście. Były duchowny dopuścił się pedofilii w Polsce i na Dominikanie. Początkowo zaprzeczał oskarżeniom, ale ostatecznie przyznał się do winy przed sądem w Warszawie. Na początku 2015 r. został skazany na 7 lat więzienia. G. także został wydalony ze stanu duchownego jeszcze przed decyzją sądu.
Ojciec Adam Żak, Koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży przy Konferencji Episkopatu Polski podkreśla, że zgodnie z nowelizacją polskiego prawa od 13 lipca 2017 r. wszyscy, w tym Kościół, będą zobowiązani do informowania władz o przypadkach pedofilii. - Niezależnie od tego, czy przełożony sam się o tym dowie czy ktoś, na przykład rodzice, poskarży się na duchownego, to będzie miał bezwzględny obowiązek poinformowania o tym władz - mówi WP.
Wytyczne Episkopatu Polski są niekiedy bardziej restrykcyjne w odniesieniu do seksualnego wykorzystywania dzieci niż obowiązujące prawo. Różnica dotyczy na przykład przedawnienia. - W przypadku prawa świeckiego upływ czasu może spowodować przedawnienie przestępstwa, które nie jest już ścigane - wyjaśnia o. Żak. - W Kościele jest inaczej. Po pierwsze okresy są dłuższe, ale nawet, jeżeli taki okres upłynie, to cała dokumentacja przesyłana jest do Stolicy Apostolskiej, która indywidualnie podejmuje decyzje o przedawnieniu lub nie.
Zazwyczaj przedawnienie związane jest z wiekiem oskarżonego. W przypadkach ewidentnych może on zostać odsunięty od posługi kapłańskiej nawet, jeżeli podeszły wiek uniemożliwia rozprawę. Natomiast każda sprawa jest rozpatrywana, a każdy wyrok zatwierdozny przez Stolice Apostolską bezwzględnie wykonywany. Na tym polega zasada "zera tolerancji".
Nawet tajemnica spowiedzi jest zagrożona
Sprawa kardynała Pella nagłaśnia problem pedofilii w sposób sięgający nawet fundamentów prawa kanonicznego. W Australii toczy się obecnie bardzo poważna dyskusja na temat tajemnicy spowiedzi, wywołana wstrząsającymi odkryciami komisji. Główne partie polityczne chcą nawet prawnie zmusić księży do ujawniania usłyszanych podczas sakramentu informacji o pedofilach - zwłaszcza, że duża część wyborców uważa tajemnicę spowiedzi za mechanizm zamiatania problemu pod dywan.
Większość duchownych jest zdania, że wszystkie informacje uzyskane podczas sakramentu objęte są tajemnicą. Niektórzy duchowni, w tym część australijskich biskupów, jest uważa jednak, że tajemnica obejmuje tylko wyznanie grzechu, a nie inne informacje przekazane w konfesjonale. Podobna dyskusja trwa też w USA.
Przestępstwo i ciężki grzech pedofilii, o którym mówi rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, przede wszystkim niszczy życie ofiar. Co do tego wszyscy są zgodni. Wyzwaniem nadal jest zapobieganie tuszowaniu patologii. Część księży ciągle uważa, że tak wstydliwe sprawy należy rozwiązywać po cichu. Wydarzenia z Australii pokazują, że jeżeli Kościół sam, i to zdecydowanie, nie poradzi sobie z przestępcami wśród duchownych, w tym ze zmową milczenia, to na scenie pojawią się politycy i organy ścigania.