"Trybynał Konstytycyjny jest dla władzy symbolem łże‑elit"
Polskie gazety komentują nieobecność prezydenta i premiera na obchodach 20-lecia orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego.
Ewa Milewicz pisze w "Gazecie Wyborczej", że Trybunał stał się dla obecnej władzy symbolem łże-elit. Jarosław Kaczyński zarzucił mu oportunizm i "obrzydliwe tchórzostwo".
30.05.2006 | aktual.: 30.05.2006 11:18
Publicystka przypomina, że sędziów Trybunału przyjął papież Benedykt XVI, który podziękował im za "umacnianie sprawiedliwości". Ewa Milewicz podkreśla, że rządzący nie powinni prowadzić wojny z Trybunałem, bo państwo ma z niej tylko szkody. "Ale polska elita rządząca trzyma się ideologii partyjnej. Papież jej nie przekonał" - konkluduje publicystka.
Krzysztof Sobczak w "Rzeczpospolitej" zwraca uwagę, że w przeciwieństwie do papieża Lech Kaczyński, Kazimierz Marcinkiewicz i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nie znaleźli czasu dla członków Trybunału. Premiera i ministra zatrzymały sprawy państwowe, ale publicysta przypuszcza, że prawdziwy powód był inny. Trybunał zakwestionował bowiem naprędce uchwalane ustawy, nie toleruje też złego i wykorzystywanego instrumentalnie prawa. Byłoby źle, gdyby politycy próbowali ograniczyć aktywność Trybunału - kończy publicysta "Rzeczpospolitej".
Jarosław Karpiński zauważa w "Trybunie", że przedstawiciel prezydenta tłumaczył jego nieobecność chorobą. Jednak Lech Kaczyński tego samego dnia spotkał się z naczelnym rabinem Polski. Publicysta pisze więc, że prawdziwym powodem absencji polityków była polityczna manifestacja niechęci do obecnych sędziów Trybunału. Inaczej komentuje sprawę redaktor naczelny "Dziennika" Robert Krasowski. Jego zdaniem, prezydent i premier nie przyszli do Trybunału z powodu irracjonalnej presji, jakiej ich poddano.
"Zarówno prezes Trybunału, jak też wielu dziennikarzy chciało uczynić z ich obecności polityczny gest, hołd składany przez Władzę Prawu" - pisze Krasowski i dodaje, że Trybunał Konstytucyjny jest jedną z wielu instytucji demokratycznego państwa prawa i nie ma silniejszego mandatu ani zasług, niż inne. (IAR)