Trybunał oddalił skargę Polski na dyrektywę w sprawie kwalifikacji pielęgniarek
Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu oddalił skargę polskiego rządu na unijną dyrektywę z 2005 roku, która nie uznaje uprawnień większości polskich pielęgniarek. Sędziowie tłumaczą, że Polska zgodziła się na takie rozwiązania w trakcie negocjacji przed wstąpieniem do UE.
18.07.2007 | aktual.: 18.07.2007 11:57
"Zaskarżone przepisy dyrektywy nie zawierają niczego nowego i w niczym nie zmieniają istniejącego stanu prawnego ograniczając się do powtórzenia przepisów wprowadzonych przez akt przystąpienia z 2003 roku do obowiązujących wcześniej dyrektyw. Celem realizowanym przez dyrektywę jest zgromadzenie w jednym tekście przepisów zawartych we wcześniejszych dyrektywach" - uzasadnił Trybunał.
Sporne przepisy dotyczą uznawania kwalifikacji polskich pielęgniarek i położnych w całej UE, a nie tylko w Polsce. Dają pielęgniarkom, które ukończyły licea zawodowe, prawo do ubiegania się w innych krajach członkowskich jedynie o gorzej płatną pracę w charakterze asystentki pielęgniarskiej.
Polskie pielęgniarki i położne muszą wykazać się pięcioletnim nieprzerwanym doświadczeniem zawodowym nabytym w trakcie siedmiu lat poprzedzających złożenie wniosku o uznanie kwalifikacji, podczas gdy w odniesieniu do analogicznych dokumentów potwierdzających posiadanie kwalifikacji uzyskanych w innych państwach, dyrektywa wymaga jedynie trzech nieprzerwanych lat doświadczenia w trakcie pięciu lat poprzedzających złożenie wniosku o uznanie.
Ukończenie szkoły podyplomowej, która daje wymagane przez dyrektywę uprawnienia, wiąże się dla pielęgniarek z dodatkowymi kosztami (tzw. szkolenia pomostowe). Według Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) problem dotyczy 80 proc. polskich pielęgniarek, które kształciły się przed 1 maja 2004 roku.
Tymczasem w zawodzie pracują one od co najmniej 10 lat (w wyniku zmian w systemie edukacji ostatnie absolwentki kończyły licea pielęgniarskie w 1996 roku) i w tym czasie przechodziły różnorodne szkolenia. Polska argumentuje, że nie ma powodu wątpić w kwalifikacje zawodowe polskich pielęgniarek, a przepisy dyrektywy są oczywistą dyskryminacją.
Polski rząd zgadza się, że dyrektywa powtarza te przepisy, które zostały przyjęte przez Polskę w załącznikach do traktatu akcesyjnego. Twierdzi jednak, że to nie uzasadniało ich utrzymania w dyrektywie z 2005 roku i wymagało odpowiedniego uzasadnienia.
Z formalnego punktu widzenia, polski wniosek był skargą przeciwko Parlamentowi Europejskiemu (PE) i Radzie Ministrów UE, jako organom stanowiącym unijne prawo. Komisja Europejska (KE), która przedstawiła projekt dyrektywy w 2002 roku, przyłączyła się do nich w sporze z Polską w charakterze tzw. interwenienta.
Instytucje te broniły dyrektywy, twierdząc, że nie zawiera ona żadnych nowych okoliczności, a jedynie "uregulowania techniczne". Trybunał przyznał im rację, podkreślając, że "żadne szczególne uzasadnienie nie jest wymagane, jeżeli chodzi o przepisy, które ograniczają się - w ramach przeredagowywania wcześniejszych tekstów - do powtórzenia treści przepisów poprzednio obowiązujących".
6 czerwca 2005 roku na posiedzeniu unijnych ministrów Polska podnosiła sprawę kwalifikacji polskich pielęgniarek i położnych, ale głosowała za przyjęciem dyrektywy. Polski rząd tłumaczył, że zrobił to "w ogólnym interesie Wspólnoty oraz ze względu na okoliczność, że celem tego aktu było przede wszystkim uproszczenie systemu uznania kwalifikacji w wielu zawodach". Z różnych powodów przeciwko głosowały wówczas Niemcy i Grecja, zaś Luksemburg wstrzymał się od głosu.
"Rząd polski był włączony w sposób ścisły do dyskusji i konsultacji poprzedzających przyjęcie dyrektywy, co może wskazywać, że w każdym razie znał dokładnie zarówno powody, które doprowadziły do początkowego przyjęcia, jak i powody późniejszego utrzymania odstępstw dotyczących niektórych uzyskanych w Polsce dokumentów potwierdzających posiadanie kwalifikacji pielęgniarki odpowiedzialnej za opiekę ogólną, jak i położnej" - zauważył Trybunał.
Michał Kot