Trupie czaszki i czarne flagi pojawiły się pod Ministerstwem Zdrowia
Trzy godziny trwało spotkanie minister zdrowia Ewy Kopacz z protestującymi przed siedzibą resortu związkowcami "Solidarności" z województwa śląskiego. Protestujący reprezentowali pracowników ochrony zdrowia z trzech regionów: podbeskidzkiego, częstochowskiego i śląsko-dąbrowskiego.
Początkowo wydawało się, że szefowa resortu zlekceważy pikietę ze Śląska, bo na rozmowy wysłała swojego zastępcę, Jakuba Szulca. Ostatecznie jednak nie tylko przyszła do protestujących, ale też zaproponowała kolejną turę rozmów, do których ma dojść 18 listopada. Sytuacja jest poważna, bo protest na Śląsku może rozpalić inne regiony, a związkowcy grożą strajkiem generalnym i stawiają warunki. Ministerstwo chce więc gasić lokalne ogniska zapalne.
Nie ulega wątpliwości, że zdrowotne problemy Śląska odbiją się na reszcie kraju. Do naszych klinik kardiologicznych, kardiochirurgicznych, onkologicznych i ortopedycznych przyjeżdżają w ciągu roku tysiące pacjentów z całej Polski. Za ich leczenie śląski NFZ płaci ok. 180 mln zł, a potem nie może odebrać tych pieniędzy.
Kilkuset związkowców pojechało do stolicy, żeby upomnieć się o pieniądze dla śląskich szpitali, które już ograniczają przyjęcia i przesuwają terminy zabiegów planowych, bo nie mają pieniędzy na bieżącą działalność. W tym roku placówkom brakuje ok. 300 milionów złotych, a przyszły rok zapowiada się jako zdrowotna katastrofa. Kontrakty dla szpitali mogą być o 10 do 16% niższe. Związkowcy nie kryli rozgoryczenia. W specjalnej petycji do minister zdrowia napisali, że są "wstrząśnięci sytuacją śląskich szpitali".
Pikietujący nie przebierali więc w środkach. Pod urząd przynieśli na noszach kukłę pacjenta z trupią czaszką i napisem: "Zaufałem Ewie Kopacz". Związkowcy ubrani w maski kościotrupów trzymali też w rękach czarne, żałobne flagi i transparenty z napisami: "Czekam w kolejce do specjalisty". To wymowny symbol tego, z czym na co dzień muszą męczyć się pacjenci.
- Chorzy chcą się leczyć, a szpitale muszą ich odsyłać z kwitkiem. Dyrektorzy pod groźbą utraty stanowisk są zobowiązani do utrzymania dyscypliny budżetowej. Ktoś musi wreszcie przerwać ten łańcuch niemocy - twierdzi Halina Cierpiał, przewodnicząca sekretariatu zdrowia śląsko-dąbrowskiej Solidarności.
Mimo emocji spotkanie miało spokojny przebieg.
- Minister Kopacz na początku próbowała nas przekonywać, że przez ostatnie lata śląska służba zdrowia to było finansowe eldorado i teraz jak nam jest troszkę gorzej, to od razu protestujemy. Ale nie przyjęliśmy jej argumentów, bo przecież widzimy, jak to wygląda - zżyma się posłanka PiS Izabela Kloc z sejmowej Komisji Finansów, którą protestujący poprosili o udział w rozmowach.
Ostatecznie doszło do kilku istotnych uzgodnień - na razie wprawdzie tylko na papierze, ale związkowcy zamierzają konsekwentnie pilnować realizacji postulatów.
Przede wszystkich zobowiązano NFZ do wypłaty szpitalom środków za świadczenia ratujące życie. Pieniądze mają pochodzić z sumy, jaka zostanie przekazana śląskiemu oddziałowi za leczenie pacjentów spoza regionu (czyli 180 mln zł).
Zgodnie z nowymi przepisami, oddziały nie będą się już rozliczać za obcych chorych między sobą, ale określone kwoty będą przekazywane na mocy decyzji prezesa NFZ. Obecnie dyrektorzy oddziałów zwlekają jak najdłużej, by nie oddać należności. Teraz ma wystarczyć podpis prezesa pod dokumentem. Poza tym związkowcom udało się przeforsować inny, korzystny dla szpitali podział 67 mln zł, jakie 19 października centrala Funduszu przekazała nam w ramach podziału półmiliardowej rezerwy.
Zgodnie z pierwotnym planem, suma ta miała być w większości przeznaczona na podstawową opiekę zdrowotną oraz na refundację leków, a zaledwie 3 mln złotych miały wesprzeć szpitalnictwo. Taki kompletnie nieuzasadniony podział środków budził ogromne kontrowersje. Wczoraj minister zdrowia zdecydowała, że cała ta kwota zostanie przeznaczona dla szpitali.
- Oczywiście jest to kropla w morzu potrzeb, ale i tak lepsze to niż nic - powiedział nam jeden z pracowników NFZ.
300 mln złotych zabraknie w tym roku szpitalom z naszego regionu na lecznictwo
67 mln złotych NFZ przekazał naszym szpitalom z półmiliardowej rezerwy
180 mln złotych rocznie traci śląski NFZ na leczenie pacjentów z innych regionów kraju.
Zobacz więcej w "Polska - The Times"