Trump podziękował Putinowi za sankcje. Zaoszczędzi na dyplomatach
Donald Trump podziękował Władimirowi Putinowi za nakaz zwolnienia 755 pracowników amerykańskich placówek dyplomatycznych. - Od dawna chcieliśmy ograniczyć listę płac - wyjaśnił. Jego wypowiedź wywołała oburzenie, szczególnie w sparaliżowanym Departamencie Stanu.
Donald Trump ma swoim koncie wiele dziwacznych i kontrowersyjnych wypowiedzi. Jednak to, co Trump powiedział podczas czwartkowej konferencji prasowej w klubie golfowym w Bedminster w New Jersey, musi być jedną z najdziwniejszych. Odpowiadając na pytanie o komentarz w sprawie decyzji Władimira Putina o ograniczeniu o ponad połowę liczby pracowników amerykańskiej misji dyplomatycznej w Rosji, Trump odparł:
- Chcę mu podziekować, bo chcieliśmy ogranicznyć naszą listę płac. Dlatego jeśli o mnie chodzi, to jestem mu bardzo wdzięczny, że zwolnił dużą liczbę ludzi, bo teraz mamy krótszą listę płac. Nie ma żadnego prawdziwego powodu, żeby oni wrócili, dlatego bardzo doceniam fakt, że obcięli nam listę płac.
Nie jest do końca jasne, czy Trump żartował, ale była to jego pierwsza i jedyna dotąd wypowiedź na temat bezprecedensowej decyzji Putina podjętej ponad dwa tygodnie temu. I wzbudziła natychmiastowe oburzenie, szczególnie wśród amerykańskich dyplomatów, w których uderzyły sankcje rosyjskiego prezydenta.
- Wszyscy wydają się zdumieni. To oświadczenie jest naiwne i krótkowzroczne. Wysyła fatalny sygnał do naszych pracowników na całym świecie - powiedział jeden z oficjeli Departamentu Stanu cytowany przez portal Politico.
- To niesamowicie demoralizujące i uwłaczające ludziom służącym krajowi - mówi kolejny. Inni zapowiadają natomiast, że zachowanie Trumpa tylko zwiększy exodus urzędników z amerykańskiego resortu dyplomacji.
"Mając za sobą 25-letnią służbę pod Republikanami i Demokratami, muszę powiedzieć, że obrona Putina przez Trumpa z powodu wydalonych dyplomatów jest jedną z najbardziej haniebnych rzeczy jego prezydentury" - napisał na Twitterze Aaron David Miller, były amerykański dyplomata i negocjator.
Pod wodzą Donalda Trumpa i szefa organizacji Reksa Tillersona, ministerstwo znalazło się w wielkim kryzysie. Proponowany przez administrację budżet federalny zakłada radykalne, 30-procentowe cięcia w finansowaniu departamentu, oraz planowane zwolnienie ponad dwóch tysięcy jego pracowników. Wciąż nieobsadzone pozostają kluczowe pozycje w administracji, zaś wełdug licznych skarg dyplomatów, Tillerson praktycznie odciął się od reszty urzędników, budując swoje równoległe struktury wewnątrz niego. Tillerson dobrowolnie zrezygnował też z dodatkowych funduszy przyznanych mu przez Kongres na zwalczanie rosyjskiej dezinformacji w mediach. Wszystko to sprawiło, że kluczowa część amerykańskiej administracji znalazła się w paraliżu.
Decyzja Putina, podjęta w odwecie za wydalenie przez prezydenta Obamę 35 dyplomatów podejrzanych o szpiegostwo, oznacza konieczność zwolnienia 755 pracowników z amerykańskich placówek dyplomatycznych i stanowi kolejny cios w amerykańską dyplomację. Ale jednocześnie wpisuje się w konsekwentnie prowadzoną przez Trumpa politykę. Dlatego wypowiedź Trumpa wcale nie musiała być żartem. W gruncie rzeczy, zarówno Putin, jak i Trump chcą tego samego: cięć w amerykańskiej dyplomacji.