Trump kością niezgody w PiS. Każdy jest ojcem sukcesu
Przyjazd Donalda Trumpa do Polski to jeden z niewielu dyplomatycznych sukcesów PiS. A sukces, jak wiadomo, ma wielu ojców. Dlatego w obozie rządzącym trwa walka o to, kto najbardziej przysłużył się sprawie. Przedstawiciele rywalizujących ze sobą frakcji wbijają sobie szpile, podgryzają i pomniejszają zasługi innych.
W sporze o Trumpa prowadzonym za kulisami oraz za pośrednictwem mediów uczestniczą trzy ośrodki: pałac prezydencki, MSZ i Nowogrodzka, czyli centrala PiS. Każdy z nich ma swoją wersję wydarzeń na temat tego, jak doszło do sprowadzenia amerykańskiego prezydenta do Polski.
Według narracji "dużego pałacu" kluczowe były zabiegi prezydenta i jego bezpośrednia rozmowa z Trumpem, a także prezydenckiego ministra Krzysztofa Szczerskiego, który osobiście dostarczył zaproszenie od Dudy do Białego Domu i poruszał temat z doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMasterem. Z kolei według wersji przychylnej MSZ główny splendor spada na szefa resortu Witolda Waszczykowskiego, który zapewnił wizytę Trumpa poprzez swoje pertraktacje z doradcami w Białym Domu oraz swoim odpowiednikiem Reksem Tillersonem. Wersja Nowogrodzkiej jest jeszcze inna: kluczowa była rozmowa prezesa PiS ze znajomym i dobrym sojusznikiem prezydenta Rudym Giulianim, który przekonał Trumpa do przyjazdu do Polski.
Przecieki kosztem bezpieczeństwa?
Jak wynika z informacji WP, strona polska umówiła się z amerykańską, że ze względów bezpieczeństwa nie będzie zdradzać szczegółów wizyty Trumpa zanim nie zostaną one ustalone, a Amerykanie nie dadzą "zielonego światła". Mimo to, już dzień po oficjalnym potwierdzeniu wizyty do mediów - oficjalnie i nieoficjalnie - przedostawały się kolejne informacje na temat planu wizyty Trumpa - często z adnotacją, kto ponosi największe zasługi w przekonaniu prezydenta USA. To też okazja, by pomniejszyć zasługi innych.
Jak powiedział WP pracownik Kancelarii Prezydenta, otoczenie prezesa PiS "stawało na głowie, by zorganizować choćby pięciominutowe spotkanie Kaczyńskiego z Trumpem", jednak szanse są minimalne. Kiedy skonfrontowaliśmy to z przedstawicielem Nowogrodzkiej, ten obruszył się.
Prezes tylko się śmieje
- Coś takiego powiedzieć mógł ktoś, kto nie wie, o czym mówi i nie zna prezesa, lub chce nam zaszkodzić - zarzeka się nasz rozmówca. Jak tłumaczy, Kaczyński jest zainteresowany rozmową z zagranicznymi politykami tylko wtedy, kiedy ma ona dotyczyć konkretnych problemów strategicznych. Na to w Warszawie nie będzie zaś czasu. - Prezes nie jest kimś, komu zależałoby na zrobieniu zdjęcia czy przybicia piątki ze znanym człowiekiem. On się w takich sytuacjach dobrze nie czuje. Gdybym coś takiego zaproponował, to by mnie od razu wyrzucił za drzwi - dodaje.
Jak przyznaje, między Szczerskim a Waszczykowskim istnieje rywalizacja - napędzana personalną niechęcią - o przypisanie sobie sukcesu wizyty Trumpa. Według niego jednak nie wywiera to wrażenia na szefie partii.
- Kiedy niedawno obaj przychodzili na Nowogrodzką, cali rozpaleni z informacjami, że jest szansa na przyjazd Trumpa, to prezes tylko się śmiał, bo od dwóch tygodni sam prowadził negocjacje. Regularnie zresztą się w tej sprawie widuje z amerykańskimi dyplomatami - dodaje.