Trudno zwalczyć oszustów spod konsulatu
Nasza władza kończy się na ogrodzeniu
konsulatu - powiedział dyrektor departamentu konsularnego i
Polonii MSZ Maciej Szymański. W ten sposób odniósł się do
publikacji "Gazety Wyborczej", w której opisano proceder przed
polskim konsulatem we Lwowie, gdzie oszuści namawiają do łapówki
oczekujących chcących szybciej dostać wizę.
13.05.2005 17:30
Nawet jeśli przekażemy ukraińskiej milicji dane oszustów, to nie znaczy, że tych osób dalej nie będzie przed naszą placówką - podkreślił Szymański.
Według Szymańskiego, o ile na samych "szczytach władz" we Lwowie jest polityczna wola walki z tym zjawiskiem, to "niżej jest już znacznie gorzej". Ten proceder jest opłacalny dla urzędujących tam na miejscu służb porządkowych, które między sobą dzielą się zyskami - wyjaśnił.
Jak dodał, pozyskanymi w tej kwestii informacjami polski MSZ od razu dzieli się z ukraińską milicją. Niekiedy udaje się dzięki temu ustalić nazwiska oszustów wymuszających pieniądze.
Szymański podkreślił, że problem tkwi w braku zgłoszeń do polskich władz przez poszkodowanych. Jego zdaniem, sytuacja wygląda podobnie po stronie ukraińskiej.
Dyrektor podkreślił, że konsulat we Lwowie na bieżąco informuje i ostrzega Ukraińców przed oszustami. Prowadzimy akcję w mediach, w których mówimy, że wizy są za darmo; w konsulacie wiszą ogłoszenia, że nie przyjmujemy żadnych kwiatów, czekoladek i podobnych rzeczy - dodał. Jego zdaniem, w społeczeństwie ukraińskim - przyzwyczajonym do minionego systemu - nadal istnieje poczucie, że jeśli się nie "posmaruje", to się nie da.
Szymański zwrócił uwagę, że z bardzo podobnym problemem zmagają się placówki innych krajów, które - tak jak Polska - wprowadziły reżim wizowy dla Ukraińców.