Trudno zwalczyć oszustów spod konsulatu
Nasza władza kończy się na ogrodzeniu
konsulatu - powiedział dyrektor departamentu konsularnego i
Polonii MSZ Maciej Szymański. W ten sposób odniósł się do
publikacji "Gazety Wyborczej", w której opisano proceder przed
polskim konsulatem we Lwowie, gdzie oszuści namawiają do łapówki
oczekujących chcących szybciej dostać wizę.
Nawet jeśli przekażemy ukraińskiej milicji dane oszustów, to nie znaczy, że tych osób dalej nie będzie przed naszą placówką - podkreślił Szymański.
Według Szymańskiego, o ile na samych "szczytach władz" we Lwowie jest polityczna wola walki z tym zjawiskiem, to "niżej jest już znacznie gorzej". Ten proceder jest opłacalny dla urzędujących tam na miejscu służb porządkowych, które między sobą dzielą się zyskami - wyjaśnił.
Jak dodał, pozyskanymi w tej kwestii informacjami polski MSZ od razu dzieli się z ukraińską milicją. Niekiedy udaje się dzięki temu ustalić nazwiska oszustów wymuszających pieniądze.
Szymański podkreślił, że problem tkwi w braku zgłoszeń do polskich władz przez poszkodowanych. Jego zdaniem, sytuacja wygląda podobnie po stronie ukraińskiej.
Dyrektor podkreślił, że konsulat we Lwowie na bieżąco informuje i ostrzega Ukraińców przed oszustami. Prowadzimy akcję w mediach, w których mówimy, że wizy są za darmo; w konsulacie wiszą ogłoszenia, że nie przyjmujemy żadnych kwiatów, czekoladek i podobnych rzeczy - dodał. Jego zdaniem, w społeczeństwie ukraińskim - przyzwyczajonym do minionego systemu - nadal istnieje poczucie, że jeśli się nie "posmaruje", to się nie da.
Szymański zwrócił uwagę, że z bardzo podobnym problemem zmagają się placówki innych krajów, które - tak jak Polska - wprowadziły reżim wizowy dla Ukraińców.