Sopot decyduje o losach prezydenta miasta
W Sopocie rozpoczęło się
referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta Jacka
Karnowskiego, któremu prokuratura pod koniec stycznia postawiła
osiem zarzutów, w tym siedem korupcyjnych.
Agnieszka Chyła z Krajowego Biura Wyborczego w Gdańsku poinformowała, że wszystkie lokale wyborcze rozpoczęły pracę bez zakłóceń.
Uczestnicy referendum odpowiedzą na pytanie: "Czy jest pan/pani za odwołaniem Jacka Karnowskiego, prezydenta Sopotu, przed upływem kadencji?". Aby głosowanie było ważne, musi w nim wziąć udział co najmniej trzy piąte osób, które uczestniczyły w ostatnich wyborach prezydenta miasta. Jest to prawie 11 tysięcy osób.
Mieszkańcy Sopotu będą głosować w 21 komisjach wyborczych, od godziny 6.00 do godziny 20.00. Krajowe Biuro Wyborcze w Gdańsku spodziewa się, że wyniki referendum będą znane w kilka godzin po zamknięciu lokali wyborczych.
Pomysł, aby to mieszkańcy kurortu zdecydowali o przyszłości prezydenta Sopotu zgłosił on sam na początku lutego.
- To jest dla mnie najważniejszy i decydujący głos. Bez waszego poparcia nie będę miał dość siły, by pracować dla miasta i jednocześnie walczyć o przywrócenie mi dobrego imienia. Jeśli mi zaufacie, przez kolejnych 21 miesięcy będziemy razem. Oddaję się w wasze ręce - oświadczył wówczas Karnowski.
Po deklaracji prezydenta zawiązała się społeczna grupa do zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania Karnowskiego ze stanowiska. W jej skład weszło kilkoro sopockich radnych, m.in. przewodniczący Rady Miasta Sopotu Wieczesław Augustyniak. Po miesiącu grupa złożyła w Krajowym Biurze Wyborczym w Gdańsku ponad 4500 podpisów osób popierających wniosek o referendum (wymagane było 3200 podpisów).
Karnowski i korupcja
Kłopoty Karnowskiego zaczęły się w lipcu 2008 r., kiedy to "Rzeczpospolita" ujawniła, że prezydent miał złożyć miejscowemu przedsiębiorcy Sławomirowi Julke propozycję korupcyjną.
Julke, który chciał przebudować strych kamienicy w Sopocie, stwierdził, że w marcu 2008 roku prezydent Sopotu zażądał od niego dwóch mieszkań, które miałyby powstać na tym strychu. Zdaniem biznesmena, prezydent chciał dostać lokale jako zapłatę za pomoc w uzyskaniu od swoich urzędników koniecznych pozwoleń na przebudowę. Julke dostarczył prokuraturze nagranie rozmowy z Karnowskim, która miała dowodzić winy prezydenta.
Po ujawnieniu afery Karnowski zrezygnował z członkostwa w Platformie Obywatelskiej, której na Pomorzu był jednym z założycieli.
Pod koniec stycznia gdańskie biuro Prokuratury Krajowej zarzuciło Karnowskiemu przyjęcie korzyści majątkowych w wysokości ponad 67 tys. zł od miejscowego dilera samochodowego Włodzimierza Groblewskiego. Diler miał sprzedać prezydentowi po zaniżonej cenie (w sumie o 52,2 tys. zł) trzy auta, serwisować je za darmo (wartość usług oceniono na 13,4 tys. zł) oraz wykonać w domu Karnowskiego bezpłatnie prace remontowe warte 1,8 tys. zł. Kolejną - zdaniem prokuratury - łapówkę w postaci wykonanych bezpłatnie usług budowlanych o wartości 2 tys. zł, Karnowski miał przyjąć od innego miejscowego przedsiębiorcy - Mariana D.
Oprócz przyjmowania łapówek prokuratura zarzuciła też Karnowskiemu, że zażądał od Sławomira Julkego łapówki w postaci dwóch mieszkań.
Śledczy zarzucają też Karnowskiemu, że w 2007 roku przed przetargiem na samochody dla magistratu, złożył fałszywe oświadczenie, w którym stwierdził, że z firmą prowadzoną przez Włodzimierza Groblewskiego nie łączą go stosunki, które mogą budzić wątpliwości co do jego bezstronności wobec tej firmy.
Po postawieniu zarzutów Karnowski został zatrzymany, a prokuratura wnioskowała o areszt, ale sąd w dwóch instancjach zdecydował, że prezydent pozostanie na wolności.
Na początku kwietnia prokuratura uzupełniła jeden z zarzutów wobec Karnowskiego; uznała, że Karnowski skorzystał z 12, a nie 11 bezpłatnych napraw oferowanych przez Groblewskiego. Dwunasta naprawa miała mieć wartość 3,7 tys. złotych. Prokuratura zdecydowała też o zastosowaniu wobec Karnowskiego środka zapobiegawczego w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 35 tys. zł (Karnowski zapłacił je).
Za wszystkie zarzucane przez prokuraturę czyny Karnowskiemu grozi do 10 lat pozbawienia wolności.