SB inwigilowała festiwal w Sopocie
Peerelowska Służba Bezpieczeństwa
inwigilowała gości i uczestników festiwali piosenki w Sopocie -
m.in. werbując agentów, podsłuchując i w tajny sposób rewidując
pokoje w "Grand Hotelu".
30.11.2003 | aktual.: 30.11.2003 10:27
W najnowszym, październikowym "Biuletynie Instytutu Pamięci Narodowej" wydrukowano znajdujący się w archiwach gdańskiego IPN tajny dokument SB - "Analizę materiałów uzyskanych w czasie operacyjnego zabezpieczenia XIV Międzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie", który odbywał się 21-24 sierpnia 1974 r.
Jak informuje szef SB w Sopocie ppłk Edmund Fol, autor dokumentu adresowanego do szefa SB w Gdańskiem, działania służby koncentrowały się na:
- "selekcji i rozpoznaniu cudzoziemców, którzy pod pretekstem przyjazdu i uczestnictwa w XIV MFP wykazywali zainteresowania nie dotyczące imprezy",
- "ujawnianiu obywateli polskich, którzy wykorzystując sytuację, jaką stwarza festiwal, będą dążyć do nawiązywania kontaktów z cudzoziemcami w celach wrogich lub osobistych",
- "uzyskiwaniu wyprzedzających informacji o ewentualnych próbach zakłócania przebiegu imprezy pod względem politycznym lub chuligańskim w celu podjęcia skutecznego przeciwdziałania".
Ppłk Fol podkreślał, że SB nawiązała "bezpośredni kontakt z komitetem organizacyjnym" festiwalu, co z jednej strony umożliwiło "niedopuszczenie przy obsłudze imprezy osób nie respektujących interesów naszej służby", a z drugiej - zaangażowanie do obsługi gości festiwalu 11 agentów SB i to "na bezpośrednim styku z cudzoziemcami".
To właśnie na cudzoziemcach skupiało się zainteresowanie służb specjalnych. "Uwaga operacyjna głównie skoncentrowana została na ekipie RFN (26 osób) oraz na przedstawicielach Wlk. Brytanii (20), Holandii (9), USA (5)" - napisał ppłk Fol.
Opisując inwigilację wytypowanych wcześniej cudzoziemskich gości festiwalu, m.in. menedżerów, impresariów, wydawców, dziennikarzy, ppłk Fol przyznał, że "zachowywali się oni operacyjnie nieciekawie". Doszedł do tego wniosku po założeniu w hotelowych pokojach tych osób 9 podsłuchów oraz po 7 "tajnych przeszukaniach" (czyli dyskretnych rewizjach dokonywanych w pokojach pod nieobecność zainteresowanych).
W tych przeszukaniach "istotną pomoc wniosły grupy hotelowe" SB, które "wzorowo przygotowały warunki dla inspektorów biorących udział w penetracjach, a ponadto informowały, u którego z cudzoziemców mogą być ewentualnie ciekawe materiały operacyjne".
SB interesowała się także polskimi uczestnikami, a nawet - relacjami wśród organizatorów festiwalu. "Okres festiwalu wykorzystywany jest do załatwiania osobistych porachunków między przedstawicielami 'Pagartu' a członkami komitetu z Wybrzeża. Poszczególne osoby dążą do ośmieszenia partnera, pokazania niekompetencji nawet kosztem poważnych potknięć organizacyjnych" - żalił się szef sopockiej SB.
Według niego, część winy ponosił za to szef komitetu organizacyjnego M. Preiss, który wykazywał wprawdzie "właściwy stosunek do potrzeb SB, ale przez nieuwagę doprowadził do częściowej dekonspiracji naszych zamierzeń". "Ponadto M. Preiss lubuje się w towarzystwie opowiadaniem kawałów na temat SB" - dodał ppłk Fol.
Fol dał też wyraz swemu niezadowoleniu z kierowniczki recepcji festiwalu Renaty Bukowskiej, która "jest osobą zdecydowanie negatywnie ustosunkowaną do SB". Wniósł, by na przyszłość powierzyć tę funkcję pracownicy Grand Hotelu "orientującej się w potrzebach i zainteresowaniach SB". Ppłk Fol utyskiwał ponadto na pilotów opiekujących się zagranicznymi uczestnikami festiwalu, bo "jedynie trzy osoby, Mańko, Niemirski i Kułakowski, przekazali istotne dla nas informacje (pisownia oryginalna)".
Podsumowując "zabezpieczenie" festiwalu ppłk Fol napisał, że na przyszłość "należy kontynuować w szerszym zakresie tajne przeszukania bagaży i pomieszczeń zajmowanych przez ciekawszych operacyjnie cudzoziemców".
W opublikowanym dokumencie "Biuletyn IPN" pominął fragmenty dotyczące życia intymnego i osobistego wymienionych w nim osób.