Połowa chorych na depresję w Polsce nie jest właściwie zdiagnozowana. To wciąż tabu?
• 81,5 proc. Polaków czuje się ''bardzo lub dość szczęśliwych''
• Połowa przypadków depresji w Polsce nie jest zdiagnozowana
• Dr Naczk: Nie przyznajemy się do depresji, bo nakaz kulturowy jest prosty: masz problem - jesteś słaby
Gwarny fast food, bezustannie okupowany przez grupki odpoczywających między wykładami studentów. Znajduje miejsce przy oknie i przynoszę dwie kawy - z mlekiem i bez. Naprzeciwko siada mój rozmówca. Nazwijmy go Michałem. Dawniej długie włosy i okulary w drucianych oprawkach, dziś z krótką fryzurą, modnie ubrany. Rozmawiamy swobodnie, jednak pod warstwą pozornego luzu Michała kryje się dwudziestokilkuletni mężczyzna od sześciu lat cierpiący na depresję - chorobę, która zaprowadziła go aż na szpitalną salę.
- Zanim zdecydowałem się pójść do psychiatry, najpierw przez dwa lata chodziłem na terapię indywidualną. Sam lekarz dziwił się, że tak długo wytrzymałem. Najgorsza była niemoc. W nocy nie mogłem spać, w dzień odsypiałem do 13.00. Brudne talerze w pokoju? Nie ma szans, aby je wynieść. Wyjście do sklepu lub urzędu? Nic z tego. Nie chciałem spotykać się z ludźmi. Przerażali mnie. W końcu pękłem. - mówi Wirtualnej Polsce Michał.
Gdy skierowano go na kilkutygodniowe leczenie na otwartym oddziale psychiatrycznym, rozpoczął nowy rozdział walki z chorobą. Wygląd szpitala nie nastrajał pozytywnie - budynek pamiętał ostatnią wojnę, a obskurne sale zapełniały stare łóżka. Michał wzdryga się też na wspomnienie personelu. Lekarze traktowali wszystkich z góry, a stojące nieco niżej w szpitalnej hierarchii pielęgniarki były tym milsze, im rzadziej naruszało się ich spokój.
Jak wygląda pobyt w takim miejscu? Rytm dnia wyznaczają godziny posiłków i spotkań z lekarzami. Choć w oczy rzuca się brak klamek, oddział nie jest więzieniem - chwilowa ucieczka od szpitalnej rzeczywistości do kina, czy kawiarni jest możliwa, pod warunkiem, że wróci się o określonej porze.
- Najbardziej uwłaczająca była poranna kolejka po leki. - wspomina z goryczą Michał - Gość przed tobą się ślini, inny mamrocze coś pod nosem, pielęgniarka sprawdza, czy wszystko połknąłeś... Wszechogarniająca kontrola była najbardziej uwłaczająca - opowiada.
Jednym z najsilniejszych wspomnień Michała jest pamięć o grupowym, porannym paleniu papierosów w toalecie. Przy niewielkim okienku tłoczy się parę osób. Sami mężczyźni. Temat rozmów? Temat przyszłości na w tym miejscu nie istnieje, wszyscy dyskutują o przeszłości. W rozmowach często przewijają się wspomnienia wojskowej służby.
- Na oddziale mieliśmy nawet swojego "generała". Uwielbiał opowiadać o tym, jak w PRL rzekomo zatapiał amerykańskie łodzie podwodne. Czasem dodawał, że zgłaszał lekarzy z naszego oddziału do nagrody Nobla i na pewno im ją przyznają - opowiada Michał.
Pobyt w szpitalu nie był jednak dla Michała czasem straconym. Jak podkreśla, fascynujące było spojrzeć na własne życie z innej perspektywy. - Depresja przestaje być tematem wstydliwym, ale pobyt na oddziale psychiatrycznym to nadal stygmatyzacja. Niewielu znajomych wie o tym epizodzie z mojego życia - dodaje Michał.
Pobyt w szpitalu psychiatrycznym to dla wielu osób konieczność. Bez rzetelnej diagnozy nie byliby w stanie poradzić sobie z chorobą, a tak dostają szansę na normalne życie. Jak Michał, który jesienią ubiegłego roku odstawił leki antydepresyjne. Cały czas jednak spotyka się z terapeutą.
- Depresja łączy się ze stratą bliskości, z odtrąceniem i uczuciem społecznego wykluczenia. Dlatego tak ważna jest samoświadomość i odpowiedź na pytanie, skąd wziął się ten stan. - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Krzysztof Naczk, psycholog i psychoterapeuta.
Jak wygląda psychiczny stan zdrowia Polaków? Ministerialny Zespół do Walki z Depresją oszacował, że 10 proc. dorosłych mieszkańców naszego kraju zmaga się z depresją. Jednak tylko połowa z nich otrzymuje fachową pomoc. Z drugiej jednak strony, z badań najnowszej "Diagnozy Społecznej" wynika, że 81,5 proc. Polaków czuje się ''bardzo lub dość szczęśliwych'' - to 2,6 proc. więcej niż dwa lata wcześniej. Mimo to, z roku na rok wzrasta liczba samobójstw, w 75 proc. dokonywanych przez mężczyzn.
- Depresja kobiet i mężczyzn się różni. Przede wszystkim kobiety częściej sygnalizują problemy, mężczyźni natomiast starają się je ukrywać. Nakaz kulturowy jest prosty: skoro masz problem, jesteś słaby. A nikt chyba nie chce być postrzegany w ten sposób. Dla wielu osób jedynym wyjściem wydaje się ucieczka w nałóg. Czasem alkoholizm nie jest przyczyną, tylko objawem. A rady typu ''weź się w garść'' nie pomagają, tylko dodatkowo frustrują. Co z kolei często prowadzi do autoagresji - ocenia dr Naczk.
Jak podkreśla psycholog, wzrasta liczba młodych osób, których dotyka problem depresji. Coraz częściej spotyka się rodziców dzieci mających nie tylko ADHD, ale także napady autoagresji lub myśli samobójcze. W związku z tym część szkół wprowadziła specjalne programy kontrolne. W ramach tych akcji, wchodzących do budynku uczniów prosi się o podwinięcie rękawów - ma to na celu sprawdzenie, czy nie mają pociętych rąk.
- To efekt rozpadu więzi międzyludzkich. Dawniej więcej ze sobą rozmawiano. Zmiana modelu życia oraz warunków pracy doprowadziła do tego, że rodzice nie mają czasu dla swoich dzieci. Nie ma kiedy i nie ma o czym porozmawiać. Namacalną rzeczywistość zastępuje świat wirtualny. To tam młodzież znajduje namiastkę uwagi, dowartościowania i empatii. Tak powstają fobie przed wyjściem z domu lub kontaktem z drugim człowiekiem - ocenia psycholog.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .