71 lat temu wyzwolono obóz koncentracyjny Stutthof. "Pośród okropieństw dochodziło do cudów"
• Stuttof był najdłużej działającym niemieckim obozem
• Łącznie przez obóz przeszło ponad 120 tys. więźniów
• Łada: żaden komiks, żadna relacja nie odda tego, co działo się w obozie
09.05.2016 | aktual.: 09.05.2016 10:57
Stutthof był najdłużej działającym niemieckim obozem koncentracyjnym. Pierwszy transport 150 więźniów z Gdańska trafił na miejsce już 2 września 1939 roku. Zadaniem grupy było karczowanie lasu i przygotowanie 4-hektarowej działki pod budowę pierwszych dziesięciu baraków. Pod koniec wojny obóz zajmował już 120 ha. Działał nieprzerwanie do 9 maja 1945 roku. Jak wynika z badań historyków przez obóz przeszło około 120 tysięcy więźniów, obywateli 25 krajów, w tym 50 tysięcy Żydów. Liczbę ofiar ocenia się na ponad 65 tysięcy ludzi, niektóre źródła podają 85 tysięcy zamordowanych.
- Mój ojciec trafił do obozu pod koniec wojny. Był na tyle zdrowy, aby brać udział w "marszu śmierci". Trzeciego dnia marszu, wykorzystując rozprężenie eskorty, udało mu się uciec z kolumny marszowej podczas postoju. Pobiegł do najbliższej wsi. Tam przebrał się z pasiaka w normalne ubranie, które dostał od miejscowych. Gdyby nie oni, trud ucieczki mógłby pójść na marne. Ojciec zdołał doczekać końca wojny. Miał wiele szczęścia - mówi Wirtualnej Polsce Monika Wika, córka jednego z więźniów.
W obozie panowały naganne warunki sanitarne. Toaletę stanowił dół z dwiema deskami, a więźniów dręczyły wszy i choroby. Tutaj nawet 30-latek wyglądał jak starzec. Racje żywnościowe były głodowe. W zupach pływały wszy i zgniłe warzywa. Strażnicy karali za wszystko. Najpopularniejszą formą było bicie oraz egzekucje. Naziści zabijali więźniów poprzez rozstrzelanie, wieszanie na szubienicy, topienie w basenach w łaźni oraz wstrzykiwanie fenolu. W czerwcu 1944 roku Stutthof włączono do realizacji "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej", nabrał więc charakteru obozu masowej zagłady.
- W Sztutowie łączą się dwa światy. Ten pokazujący najgorszą stronę ludzkiej natury oraz drugi, lepszy, gdzie pośród okropieństw dochodziło do cudów. Cudów ofiarności i pomocy, gdy człowiek okazywał się człowiekiem. Żaden komiks, żadna relacja nie odda tego, co działo się w obozie - relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Felicjan Łada, który do obozu trafił w 1943 roku.
Wraz z końcem wojny nadszedł czas rozliczeń. Stutthof nie został uwzględniony podczas procesów norymberskich. Członków załogi osądzono podczas czterech procesów, które odbyły się na przełomie kwietnia i maja w Gdańsku. Na karę śmierci i kary od kilku miesięcy więzienia do dożywocia, skazano komendanta, obozowego kapo oraz członków załogi. Łącznie 85 osób.
Niewiele osób dzisiaj o tym pamięta, ale wyzwolenie obozu wcale nie miało oznaczać zakończenia jego zbrodniczej działalności. Mimo zakończenia wojny na Pomorzu pozostało relatywnie wielu Niemców, co w ocenie władz komunistycznych stanowiło zagrożenie. Na proste rozwiązanie problemu wpadł szef gdańskiej bezpieki Grzegorz Korczyński. Podpułkownik zaproponował, aby pozostających na Pomorzu Niemców przetransportować do obozu i poddać fizycznej likwidacji. Pomysł trafił na biurko sekretarza generalnego PPR Władysława Gomułki i był poważnie rozważany. Podczas narady padło pytanie "co w takim wypadku powie o nas świat"? Ostatecznie z propozycji zrezygnowano.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .