"Trójki" Giertycha postawiły czwórkę
Nagminne palenie papierosów, na które często przyzwalają rodzice, dialogi pełne przekleństw i bójki - taka jest wstępna diagnoza problemów, z jakimi borykają się gimnazja na Sądecczyźnie, Limanowszczyźnie i Ziemi Gorlickiej. Diagnozę postawiły Giertychowskie "trójki", czyli pedagodzy, psycholodzy i policjanci wizytujący szkoły na polecenie ministra edukacji.
W naszym regionie "trójki" odwiedziły do tej pory 136 gimnazjów i 80 podstawówek. W kolejnym etapie swojej misji odwiedzą szkoły ponadgimnazjalne. Analiza stanu szkolnego bezpieczeństwa nie jest w naszym regionie niczym nowym. W ubiegłym roku "Gazeta Nowosądecka" czynnie uczestniczyła w programie "Bezpieczne gimnazjum". Zaczął się od analizy ankiet danych do wypełnienia nastolatkom jednej z sądeckich szkół. Wnioski były znacznie bardziej jaskrawe. Z anonimowych wypowiedzi gimnazjalistów i ich rodziców wynikało między innymi, że nawet dorośli dają się czasem zastraszyć młodocianym chuliganom i w rezultacie przemoc staje się domową lub szkolną tajemnicą.
Rodzice, których dziecko było ofiarą przyznawali się w ankietach, że nie powiadomili o tym nikogo - nie chcieli bowiem kłopotów i bali się zemsty sprawców przemocy. Około trzy czwarte ankietowanych gimnazjalistów przyznało, że było świadkami przemocy. W większości przypadków sprawca był kimś znanym. Do obserwacji szkolnej przemocy przyznała się także ponad połowa z 47 nauczycieli, którzy otrzymali formularz do wypełnienia. 20 z nich stwierdziło, że była to przemoc fizyczna. Słowną formę przemocy, zarówno dorośli jak i uczniowie, uznali w ankietach jako najbardziej powszechną. - Nie jest idealnie, ale nie jest też fatalnie. Gdybym miał po tej pierwszej fazie projektu wystawić ocenę stanu bezpieczeństwa w szkołach, byłaby to mocna czwórka- mówi Stanisław Szudek, dyrektor sądeckiej delegatury kuratorium oświaty. - Obserwacje "trójek" potwierdzają to, o czym już wiedzieliśmy. Zdarzają się pojedyncze przypadki uczniów sprawiających poważne kłopoty wychowawcze, ale niestety często nie ma możliwości umieszczenia
ich w przepełnionych wyspecjalizowanych placówkach. Zdarzają się też drobne bójki i akty wandalizmu - dodaje Szudek.
- Problemy te są zwykle efektem tego, co się dzieje w rodzinach. Można się więc spodziewać kłopotów wychowawczych nie tylko w przypadku rodzin patologicznych. Także wtedy, gdy na przykład rodzice pracując za granicą wychowują swoje dzieci korespondencyjnie. Takich sytuacji jest coraz więcej. Dyrektor Szudek ma pomysły jak walczyć ze stwierdzonymi w gimnazjach negatywnymi zjawiskami. - Z naszego rozeznania wynika, że tych kłopotów jest mniej jeśli szkoła jest wyposażona w monitoring, jeśli dyrekcji i wychowawcom udało się nawiązać nić współpracy z rodzicami, a w placówce jest pedagog i psycholog. Znacznie mniej problemów jest w mniejszych szkołach, gdzie uczeń jest mniej anonimowy. Niestety wciąż tylko nieliczne szkoły mają monitoring, a gabinet pedagoga i psychologa to wciąż rzadkość. (ik)