Troje na huśtawce
Za mało i za późno – tak można skomentować „ofensywę” programową Platformy Obywatelskiej, która - jak pokazuje sondaż dla WP – zakończyła się spadkiem jej notowań. PO jest już poniżej PIS-u, co zresztą pokazywały już inne sondaże i co nie jest żadnym zaskoczeniem.
Nie twierdzę, że Platforma dołuje, bo zaprezentowała jakiś program. Twierdzę, że jest w odwrocie właśnie dlatego, że pokazała go za późno, a jego istotą jest defensywność i wtórność. Jakiś czas temu sugerowałem także w tym miejscu, że w sytuacji, gdy PIS nieźle rozsiadł się po prawej stronie sceny politycznej, oczywistym celem PO powinno być przesunięcie się w stronę centrum. Ale liderzy tej partii z bezruchu uczynili cnotę i postanowili, zgodnie z jej tradycyjną strategią, „usiąść na ogonie” - bezczynnie czekać aż naród powierzy im należącą się im władzę.
No to czekali, czekali i doczekali się....powrotu Kwaśniewskiego. Przesunięcie PO w lewo, nie na lewicę, ale w lewo, byłoby naturalne. W sytuacji, gdy władza nie lubi społeczeństwa obywatelskiego, gdy nadużywa prawa, a zamiast rządzić szczuje, fundamentalnym obowiązkiem partii opozycyjnej jest obrona obywateli. Ale partia zwana obywatelską zostawiła tu pole postkomunistom. PO głosowała więc za poronionym projektem ustawy lustracyjnej, a SLD próbował ją obalić, i obalił, w Trybunale Konstytucyjnym.
Władza dawała popisy tępej homofobii, a liderzy PO celebrowali swój konserwatyzm. Dlaczego tak? Bo politycy PO mają kompleks PIS-u, wynikając z podwójnej klęski wyborczej. Odczuwają też paniczny strach, że PIS odsądzi ich od czci i wiary za schodzenie na pozycje lewacki i flirt z postkomunistami. Trzeba było się zdecydować – albo chcemy się podobać społeczeństwu albo nie chcemy za bardzo podpaść PIS-owi. Dziś oczywiście elementem PIS-owskiej propagandy jest twierdzenie, że jedynymi prawdziwymi przywódcami politycznymi w Polsce są Jarosław Kaczyński i Aleksander Kwaśniewski. Inna jednak sprawa, że ta teza jest coraz lepiej zakorzeniona w tym, co gołym okiem może zauważyć każdy interesujący się polityką Polak. A gdyby jeszcze były prezydent zabrał się na poważnie do roboty, to Platforma ściśnięta z jednej strony przez PIS, a z drugiej przez LID mogłaby się znacznie zwęzić.
Oczywiście nie ma racji żona Jana Rokity, gdy mówi, że Tusk oddał pole Kwaśniewskiemu, bo zmarginalizował Rokitę. Problem Tuska polegał na tym, że był zakładnikiem poglądów Rokity, nawet w momencie, gdy sam Rokita był marginalizowany. Tak postawa wykluczała pójście w stronę polskiego Blairyzmu. Wykluczało ten kierunek oczywiście także to, że trudno jakiemukolwiek polskiemu politykowi zarzucić pod względem politycznych talentów, podobieństwo do Blaira.
PIS znalazł klucz do duszy części Polaków, dokładniej do mrocznej części owej duszy. Odwołał się do złości i kompleksów, jedne i drugie podsycając. Ale zrobił to skutecznie i dziś, prawie dwa lata po wyborach ma takie poparcie jak miał. PO ma też poparcie na podobnym poziomie, ale dla opozycji jest to wynik słabiutki. Partia rządząca jest na równi pochyłej, jeśli idzie o rządzenie, ale trzyma się świetnie, jeśli idzie o zachowywanie poparcia. Główna partia opozycyjna nie zdobywa punktów, a jej pomysł na rządzenie większość obywateli w gruncie rzeczy zignorowała. Cóż, ludzie potrzebują przywództwa, a nie partii, która jest zawsze krok z tyłu – i za ludźmi i za oczekiwaniami. PO postanowiła być soft – PIS-em. No i jest. Niech się więc nie dziwi, że poparcie dla niej też jest coraz bardziej soft.
Tomasz Lis specjalnie dla Wirtualnej Polski