Troje dzieci utonęło w Darłowie. Tragedia, która niczego nie nauczyła

Zuzia, Kacper i Kamil - troje rodzeństwa utonęło w Darłowie. Mimo zakazu kąpieli i nowych znaków ostrzegawczych ludzie nadal wchodzą tam do wody i narażają życie. Ratownicy są bezradni. – Są jednostki, które nie mogą zrozumieć, że to niebezpieczne – mówi Sylwester Kowalski, szef ratowników z Darłowa.

Troje dzieci utonęło w Darłowie. Tragedia, która niczego nie nauczyła
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Magda Mieśnik

24.06.2019 | aktual.: 24.06.2019 12:35

Po tym jak troje rodzeństwa z Sulmierzyc w woj. wielkopolskim utonęło w Darłowie, ratownicy korzystali z pomocy psychologa. W tym roku trudniej było ich namówić do pracy. Ostatecznie urząd miasta zdecydował, że wydłuży okres, w którym ratownicy będą strzec darłowskich plaży. Prace rozpoczęli już 22 czerwca zakończą 8 września.

- Jest duża poprawa w kwestii znaków ostrzegawczych na plaży, zwłaszcza w miejscu, gdzie doszło do tragedii. Stanęło co najmniej siedem nowych znaków i tablic z informacjami o zakazie kąpieli i o tym, że plaża jest niestrzeżona – mówi Sylwester Kowalski.

Tyle że plażowicze nie zawsze respektują zakazy. – Jestem tu kilka dni i już widzę, że zdarzają się jednostki, które nie przyjmują do wiadomości, że tu nie wolno się kąpać, że ryzykują zdrowie i życie – mówi ratownik. Ludzie wchodzą do wody tuż przy budowli hydrotechnicznej, w pobliżu której zatonęły dzieci. Zdarza się, że wyzywają ratowników, którzy proszą ich o wyjście z wody w niebezpiecznym miejscu.

Prokuratura nadal nie wyjaśniła, czy ktokolwiek ponosi odpowiedzialność za śmierć trojga rodzeństwa. – Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy zakończy się postępowanie. Nie ma żadnych podejrzanych. Po raz kolejny przepytywani są świadkowie – mówi Wirtualnej Polsce Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Obraz
© Materiały prasowe

Jednym z dowodów w śledztwie jest raport NIK na temat bezpieczeństwa na plażach, który został przeprowadzony po tragedii w Darłówkiu. Kontrolerzy ustalili m.in., że źle były ulokowane tablice informacyjne o zakazie wchodzenia do wody przy wejściu na kąpielisko Darłówko Zachodnie, od strony falochronu, gdzie wydarzyła się tragedia. Za właściwe oznakowanie odpowiada urząd miasta.

- Po tragedii zdarzały się osoby, które obwiniały nas za to, co się stało. Współczuję rodzicom, ale my odpowiadamy za strzeżony fragment plaży. Tam, gdzie dzieci weszły do wody, plaża była niestrzeżona. Jednak ruszyliśmy na pomoc od razu, gdy dowiedzieliśmy się, że ktoś zaginął – mówi Sylwester Kowalski.

Troje rodzeństwa – 11-letnia Zuzia, 13-letni Kamil i 14-letni Kacper - utonęło 14 sierpnia 2018 roku. Dzieci kąpały się w pobliżu falochronu. W pewnym momencie matka, która opiekowała się czwartym, najmłodszym dzieckiem, zauważyła, że zniknęły. Najstarszy chłopiec został znaleziony na falochronie. Podjęto reanimacje i śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportowano go do Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie. Niestety, chłopiec po kilku godzinach zmarł. 17 i 18 sierpnia z morza wyłowiono ciała Zuzi i Kamila.

Adwokat rodziny złożył w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ratowników za niedopełnienie obowiązków podczas dyżuru. Ratownicy wyjaśnili, że do utonięcia doszło na niestrzeżonym odcinku plaży, przy zakazie kąpieli.

Kolejne apele ratowników nie przynoszą rezultatu. Tylko w miniony długi weekend w Polsce utonęły 23 osoby, w tym 6 w niedzielę. Od kwietnia w Polsce w wodzie zginęło co najmniej 125 osób. W ubiegłoroczne wakacje utonęło 188 osób.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (456)